Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:1273.52 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:46:42
Średnia prędkość:27.27 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:5939 m
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:48.98 km i 1h 47m
Więcej statystyk
  • DST 85.00km
  • Czas 03:20
  • VAVG 25.50km/h
  • VMAX 72.23km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 2222m
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Road Trophy, 4th Stage, 2.222 alt.

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 18.08.2014 | Komentarze 0

W sumie najfajniejszy etap :-) !

Po 3 wyścigach sytuacja w generalce zasadniczo się nie zmieniła, chociaż awansowałem symbolicznie kilka oczek. Rozgrzewkę zrobiłem też symboliczną, bo będzie na to czas podczas pierwszych kaemów.
Droga ta sama co wczoraj, na starcie jeden z „zacnych supermastersów” wpycha się przede mnie „bo tu kolega i musi go mieć na oku” po czym staje i blokuje nieco z powodu braku wpięcia w pedały.
Peleton zaczyna pierwszą wspinaczkę pod Koczy Zamek na Col de Koniaków, komuś strzela dętka – trochę pech, taka sytuacja potrafi przesunąć w statach nieco w dół.

Im wyżej – tym grupa bardziej się rozciąga i miejscami pęka w szwach. Docieramy na przełęcz, zamiast na Koczy dziś grzejemy ostro w dół po wczorajszej Kamesznicy.
Ponoć ktoś przeszlifował na psie – ja nie widziałem.
Jakoś tak błyskawicznie poszło, odbijamy w prawo na wąską asfaltową ścieżkę pod górę.
I znowu przypomniały mi się moje dawniejsze penetracje tego terenu – jakoś tak raźniej się jedzie jakby odwiedzało się stare znajome kąty ;-)

W miarę dobrze się rozgrzałem i ładnie wkręciłem w rytm, było dość ostro % ale nie na tyle żebym cierpiał. Mogłem więc śmielej zakręcić korbą żeby sprawdzić nogę. Jest dobrze !
W najbardziej stromym momencie mijam prawie slalomowo kilka osób, które cierpią w końcówce.
No proszę jaki mam zapas ?! Albo to noga trochę potrenowała i teraz łatwiej takie podjazdy wchodzą.
Na szybkim szerokim zjeździe formuje się kilkuosobowa grupka, by po chwili rozbić się na mniejsze moduły na długim podjeździe pod Laliki – Rikitiki ;-P

Tasowanie trwa. Głównie pomiędzy tymi samymi osobami co na poprzednich etapach. Wiedziałem jednak, że Czesława to dziś raczej już nie zobaczę – im bardziej w górę tym siła rządzi ;-)
Dwóch Panów jednak dziś zapamiętałem z nietypowych powodów ;-P
Pierwszy miał tak wytarte gacie na dupie, że siłą rzeczy jadąc mu na kole widziało się kłaki na dupie i … rów marsjański. No bardzo niesympatyczny widok …
A drugi – tez ciężko było utrzymać jego koło, bo śmierdział tak samo jak wczoraj. Albo się qrwa nie umył albo mu strasznie yebał strój. Chociaż miał nowszą bluzę niż wczoraj. Jas-kółka Team.
Personalnie nie starałem się zapamiętać numerów, nie było czasu.

Kogoś goniliśmy, przed kimś uciekaliśmy i tak w kółko – góra – dół – góra …
Na słowackiej stronie doszedł nas „nieoznakowany” spory kawał kolarza ciągnący na kole laskę (zwyciężczynię K) z Polart Moser Nutraxx. Skwapliwie się podpinamy.
Koles idzie jak prawdziwy pomocnik na Giro, TdF czy VuEsp , podaje konkretne mocne tempo ale nie na zawał serca. Jak zaczęła się górka niestety zakończył pracę. Każdy poszedł swoim tempem.
2-jka podkręciła, ja pośrednio ale w miarę szybko, 2 Jas-kółki z laską PMNxx zostały. Kręci się fajnie.

Na rozwidleniu poszedłem w prawo – jak wydawało mi się po strzałce – a ty koleś jakiś jedzie pod górę.
WTF ?! Pomyliłem drogę ?? Zatrzymałem się (bez sensu), patrzę licznik leży –gościu, że to jego, bo miał glebę, podniosłem (bez sensu) i dałem (bez sensu) a tym czasem (bez sensu) minęła mnie 3-jka [2+1]. I cała pracowicie wypracowana przewaga poszła się YYeebati ..
Na domiar złego zjazd w mojej ocenie uznałem za niebezpieczny i nie szarżowałem – wąsko, wilgotno, momentami jakieś obślizgłe mchy, kamyki itp.
I tym sposobem uciekła mi ta 3-jka razem z kolesiem od licznika.

Od tego momentu non stop samotnie. No prawie. Jakiś jeszcze koleś w białym na Meridzie mnie doszedł i chciał szybko zostawić – już w Istebnej. Nie dałem się, bo było za „płasko”.
Mikołaj wspominał, że ten etap jest trochę wkurzający, bo jedziesz – jedziesz – już myślisz, że to końcówka ale niestety trzeba zjechać w dół i jeszcze raz po raz ostatni zmierzyć się z Koczym Zamkiem. Tym razem jest to prawdziwa przyjemność, bo nie ma tłoku.
Co prawda koleś w bardziej stromym miejscu nieco depnął i mnie zostawił, to jednak widzę, że zaczyna puchnąć ;-) Ha ! Mam Cię ! jest epicki pojedynek i dramatycznie przewaga zaczyna topnieć ;-)
Szkoda tylko, że to walka o 70 m-ce open, hehehe. Ale zawsze ! O to właśnie chodzi w tej zabawie :-D

Czujność jednak trzeba trzymać do samego końca, bo niestety musiałem dać po hamplach i lekko zjechać jak mi jakiś Land Rower nagle wyjechał z zaułku w momencie kiedy ostatni raz zjeżdżałem przed ostatnim „płytowaniem” pod Koczy.
Wybity z rytmu robiłem co mogłem żeby go dopaść jednak tym razem zabrakło 10 sekund ;-)
Oto i koniec Epickiej Szosowej Wyrypy na Road Trophy – żałuję, że jutro żadnego etapu nie będzie, ale na pewno będę chciał wrócić tu za rok ! ! !

  1. Z mocniejszą nogą
  2. Z szerszą oponą “wet”
  3. Z mniejszą korbą lub z większą “Łydą”
Wyniki etapu:
open: 71 (kat 23) czas: 3:06:04 (76 km)

W generalce miejsce podobne :-/ - nareszcie jakieś wyzwanie na przyszły rok :-D !
Open (awans !) 68
Kat C (awans !) 23


Kategoria Outdoor, The Race


  • DST 113.00km
  • Czas 04:18
  • VAVG 26.28km/h
  • VMAX 75.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Road Trophy - Stage 3.

Sobota, 16 sierpnia 2014 · dodano: 16.08.2014 | Komentarze 4

KOCZY ZAMEK …
Dla kolarza amatora brzmi to niczym MORDOR dla Hobbita.
Po dzisiejszym dniu dla mnie osobiście Koczy Zamek schodzi na drugie miejsce wśród podjazdowych killerów, ustępując komuś znacznie potężniejszemu, wyciskającemu ostatnie soczki i gramy ATP z komórek, a jej imię to …. Ha! Wszystko w swoim czacie” ;-)
Dziś właśnie pod KZ mamy podjeżdżać aż 3 razy. Pamiętam jak kiedyś tutaj byłem na szosie (wtedy Spec Roubaix 3-tarczowy), że podjeżdżałem to z najwyższym trudem i maksymalnym zagięciem. Na finiszowej krwi" ;-)
Strasznie byłem ciekaw jak nogi zareagują. Z rana raczej nie bolą, ale mogą okazać się puste.
Na starcie spotykam lekko podrażnionego Mikołaja, który po wczorajszym wypadł z sektora 2 (do 40 open.) Fajny pomysł te sektory, bo raczej nie ma szans, żeby ktoś nagle zaczął zamulać tych szybszych.
Niemniej jednak ustawiłem się od razu za drugim sektorem, chociaż de fakto jakby były jeszcze jakieś to stałbym nawet w 4-rtym. Trza sobie jakoś pomagać.
Po starcie szło dość wąską drogą, trzeba było – jak wszędzie tutaj – uważać na kamyki, które woda cierpliwie i niemal codziennie nanosi na drogi. Czub jakby się oszczędzał i nie szło mordercze tempo.
Praktycznie podjeżdżając pod Koczy Zamek widziało się naciągnięty mocno peleton.
Nie szarżując tempa wjechałem ten Zamek z dużym spokojem. Końcówka oczywiście po legendarnych płytach. Momentami przednie koło delikatnie podrywało się w górę .. Euforię hamowała myśl, że tak jeszcze 2 razy trzeba podeptać po płytach.
Zjazd przerwany jednym beznadziejnym odcinkiem kostką, na którym profilaktycznie zwolniłem – i opłacało się, bo ze 3 osoby już łatały laczki po tym – do Lalików i na Zwardoń.
Zjazdy oczywiście nie na fulla, bo wyobraźnia możliwych konsekwencji spotkania asfaltu przy tych prędkościach nieco mnie blokuje.
Tworzą się 2-jki, 3-jki, czasami jedziemy w 7 osób, generalnie kręcimy się wokół swojego dzisiejszego grupetto. Mocno dziś wieje. Rzeźba samemu może wykończyć.
W tym czy innym składzie pokonujemy kolejne górki i dokręcane >5 dych zjazdy po Słowacji i po drugiej stronie autostrady – pamiętam ten zjazd z Rajczy. Szeroko, prosto, zwykle padają tam rekordy prędkości – ja wykręciłem maxa 75 km / h nie starając się dokręcać.
W Lalikach jeszcze jeden odcinek mocno zużytej kostki, na której tak telepie, że całe ciało wpada w trzepacką wibrację nieosiągalną żadną inną metodą. Wizjer skacze tak jakby potrząsać kamerą góra-dół przez pół minuty. No nie da się tego oglądać ! Sprzęt ten teścik wytrzymuje wzorowo. Nic mi nie odpada, nic nie klekoce. Zwarty i gotowy J To lubię ! Taki „muskuł” ten rower.
Docieramy w kilkuosobowym składzie do miejscowości Kamesznica, zaczyna się bardzo niewinnie.
Trochę po płaskim, trochę pod górkę, kilka procent, pod wiatr. Nikt nie szarpie.
Jest i ścianka. Sztajfa. Wall. Twardziele (ci co mają twarde przełożenia, w ty i Ja [hehe] stają na pedały. Mięczaki (Ci rozsądni co wzięli w góry mniej zębów w korbie) zaczynają mielić młynki.
Każdy jedzie jak mu Bóg dał mocy. Grupa się rozsiewa po całej ściance. Jak stromizna minimalnie odpuszcza można usiąść na siodło. Pod koniec jest najgorszy moment, który nie puszcza przez 100 albo i więcej metrów. Łyda mi mówi, że 20% nachylenia pęka. Albo tylko tak ściemnia.
Próbuję szybszych obrotów co kończy się hiperwentylacją. Szukam jakiegoś sposobu na pokonanie tej góry. Na dziś jedyny możliwy to oczy w asfalt i PCHAMY!! PCHAMY !!!
Przez tą twardą korbę z grupetto jestem drugi po jednej kobiecie z Pollart-Nuttrax (dziś Czesława widziałem tylko z makaronem po wyścigu, nie miał siły się uśmiechać ;-P).
Zaczyna się runda druga. Grupki 2-3 osobowe. W tym druga dziewczyna z Pollart-Nutrax.
Po drodze spotykamy Piotra Szafrańca aka Szamanviking, któremu nawaliła lewa łyda mocnym skurczem i musiał odpuścić czołówkę – a to jak już wiadomo go nie bawi bardziej niż pomoc koleżance z Teamu. W ten sposób jest Grupetto z nadającym tempo Piotrem ciągnącym Koleżankę, Ja i Kolega na Treku Kat. D. Ponieważ tempo pasuje mi idealnie jedziemy razem z małymi przetasowaniami po drodze głównie kasując tych co przed nami.
Na wysokości Zwardoń – Laliki psycha mi puszcza do tego stopnia, że po zjeździe w Kamesznicy zastaję sam, bo dziewczyna zjeżdża jeszcze bardziej zachowawczo ode mnie – ja tym razem trochę momentami dokręcałem.
Zresztą lubię jeździć ciekawe pętle, bo można zawsze coś poprawić i trasa drugi, trzeci raz jechana jedzie się lepiej – daje mi więcej frajdy.
W Kamesznicy dochodzi mnie jednak Trek D. Zgodnie współpracujemy pod wiatr by dotrzeć do podnóża dzisiejszego Biker – Killera => Col de Kamesznica.
Chciało by się rzec – dzięki za współpracę – nara ! Tak naprawdę każdy z nas zaczyna wspinaczkę w swoim tempie i na swoim przełożeniu – on wybiera bardziej miękkie – ja nie mam wyboru J
Musi być 39/28.
Zaczynam świrować. O Wielka Kamesznico ! Zbliżam się Ja, nędzny robak, wpełzając jak ślimak na twe zacne szczyty … Takie podlizywanko jakby podziałało i Gniewny Duch Kamesznicy spał spokojnie nie przywołując dodatkowych atrakcji w postaci dodupczającego wiatru w ryj, ulewy i gradobicia.
Twarda łyda okazała się tym razem szybsza. Starałem się każde pchnięcie korbą wykonywać dokładnie, bez przyruchów i zbędnego bohaterstwa, wpełzałem jak ropucha zdobywając decymetr po decymetrze. Nie oglądałem się za siebie. Po co ? Momentami 6.5 na godzinę J … ale już wiem, że jak będę tak jechał to podjadę.
Ktoś mnie jednak doszedł ?! Jakiś „trzeci” – spoza naszego Grupetto. Przeszedł. Zaczął się oddalać.
Jeszcze trochę, jest i doping z przydrożnego domostwa – to zawsze działa pozytywnie.
Podjazd pod Koczy Zamek po raz trzeci nie była to może bułka z masłem, ale powiedzmy kawałek czerstwego chleba ze smalcem. Końcowe odliczanie – 100 – 75 – 50 – 25 m … META !!!
I do it again !
Ukończyłem przy 100% sprawnym sprzęcie, zadowolony, szczęśliwy, kolarsko zaspokojony do syta J
Miejsce – praktycznie to samo co na poprzednich 2 etapach.
Open: 73
Kat C (40-49): 26
W generalce minimalny awans ;-)

Jutro ma być więcej w pionie – 2.200 m – ale krócej w poziomie – czyli będą ścianki …


Kategoria Outdoor, The Race


  • DST 83.00km
  • Czas 03:10
  • VAVG 26.21km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 1717m
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Road Trophy, 2 hours later, 2nd stage. Jaworzynka.

Piątek, 15 sierpnia 2014 · dodano: 16.08.2014 | Komentarze 1

15.00, 10 kaemów dalej.

PENTELKI NA JAWORZYNCE
Od startu wiksa w górę !
Jadę jak noga podaje i pierwsza duża grupa po pewnym czasie nieuchronnie się oddala.
Nie licząc porannego uphillu rozgrzewki nie robiłem – i tak będzie co jechać.
Momentami przepychanko.
Na pierwszym ostrym zjeździe w dół odpuszczam. Zakręty po 90 stopni, rozpędzasz się niczym porszak – tak jest stromo.
Potem druga i najdłuższa wspinaczka z zatykającymi momentami ale generalnie można kręcić i normalnie jechać.
Pozostałe zjazdy mi pasują, no może poza jednym w lesie, gdzie jest sztywno i rynienki nacięte w asfalcie. Na szczęście podszlifowane na gładko.
Do tego jest mokro – a tego nie lubię na łysych oponach.
Kolejne zjazdy łagodne i długie, z rynienkami, momentami pod wiatr, ale i tak grzeje się ponad 5 dyszek i można dokręcać.
I tak 5 razy …
Żadna większa grupa się nie tworzy, tasuję się jednak z Czesławem, który zadziwia mnie walecznością i kondycją. Po drodze mijam Piotra Szafrańca, który stwierdził po wyścigu, że jak mu czołowa grupa odjechała to już nie ma po co się ścigać więc został by ciągnąć koleżankę z Polart-Nutraxa.
Każdy jak widać podczas wyścigu ma swoje cele i cieszy się z czegoś innego.
Nieustępliwy Czesław dopadł mnie ponownie na ostatniej pętli pod pierwszą górkę.
Jak on to robi ?!
Na szczycie wsłuchałem się w rytm jego oddechu i był szybszy – więc tak jakbym miał zapas, hehe
Zjazd jak zjazd – za 5-tym razem to już nawet trochę śmielej pociągnąłem, pod ostatnią górkę dotarliśmy razem.
Tam musiałem wrzucić swój najbardziej miękki bieg i … odjechałem.
I żeby nie było rozczarowania jakoby ktoś mnie doszedł – na długich zjazdach poprawiałem robiąc sobie „czasówkę” – średnio ostatni zjazd zajmował około 9 minut.
Szedłem ostro ile fabryka dała nikogo już nie dochodząc ale nie dając się też nikomu wyprzedzić.
Użyłem też 53/11 – być może ci za mną mieli kompaktowe korby i nie mogli aż tak dokręcić.
Bardzo fajny etap, kilka oczek w górę ale generalnie podobnie jak na czasówce – jest jednak coś w tych górskich czasówkach – od razu definiują miejsce w szeregu.
Z mojej perspektywy 74 miejsca open Górski Road Race niczym się nie różni od MTB Giga / Mega – jedziesz albo samemu albo w malutkiej grupce. Tylko przeważnie nie po błocie i k*dołkach ;-)

Zaatakować można zawsze - pod górę.
To jest coś znacznie ciekawszego niż jazda w kółko po torze we czwartki ...
Prawdziwe kolarstwo to GÓRY :-)) !


Kategoria Outdoor, The Race


  • DST 20.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

TT Road Trophy, Istebna Zaolzie.

Piątek, 15 sierpnia 2014 · dodano: 15.08.2014 | Komentarze 2

I się zaczęło !

Pogoda zacna, słońce, chmurki, brak upału.
Na początek tradycyjnie rozgrzewka, start co 30 sek. Ustawka w kategoriach, więc od razu będzie widać kto jaką moc ma pod nogą.
Dystans śmieszny, jednak wcale nie rżałem ze śmiechu.
Ruszyłem z rispectem, tak żeby od razu na początku mnie nie ścięło.
Jak już wszedłem na obroty oddechowe sugerujące wysiłek okołoprogowy starałem sie to utrzymywać i nie szarżować w trupa.
Jak było wypłaszczenie od razu wbijałem sie w strzałkę" na lemondce.
Czułem lekki wiaterek więc może i coś dawała aero ale na pewno w tym czasie ramiona mi bardzo odpoczywały.

Z tyłu koleś mnie doszedł ale morale mi nie siadły, bo jadę zgodnie z założeniem: swoje.
Do tego z przodu trochę nadrobiłem.
Na ściankach przepychałem, korba 53-39 / z kasetą 11-28 nie sprzyja miękkości. Dało się jechać.
Już myślałem, że trasa się kończy - wczoraj dalej nie jechałem w przekonaniu, że nic spektakularnego mnie nie spotka.
A jednak !
Po szybkim krótkim zjeździe w końcówce niespodzianka na dobitkę - kilkanaście% gratis - przepychanko i płaski finisz.
Ufff, zapiekły te małe kilometry.
Takie śmieszne 3600 m i 260 w pionie :-)
Czas: 12:15,78
co pozwoliło mi zająć 74 miejsce open na 137 zawodników
i ... 27 (O_O) na 40 w kategorii.
Dawno nie przyjąłem takich batów :-)
Mikołaj strasznie niepocieszony 6 w kat. wsadził mi raptem 1:40 :-]
Ze znanych mi bajkerów wielkopolskich wsadziłem minutkę Czesławowi.

Cóż, poziom rośnie i zostałem w tyle ale sama czasówka zacna i szalenie mi sie podobała !!
*na górze kulturka - bufecik, napoje, arbuz, poczekaliśmy na wszystkich wjeżdżających i w dół.
W samą porę, bo zaczynało kropić.
Na zjeździe mnie telepało, juz byłem wychłodzony półgodzinnym czekaniem i było mi zimno.
**a już za 2 godziny o 15:00 kolejny etap w Jaworzynce po rundach i 1700 w pionie !!
Będzie zabawa ...


Kategoria Outdoor, The Race


  • DST 20.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

Istebna - rozkrętka.

Czwartek, 14 sierpnia 2014 · dodano: 15.08.2014 | Komentarze 0

Oto i mekka kolarstwa, nie tylko MTB ale i po szosach jest tu gdzie pośmigać.
Asfalty coraz lepsze, coraz więcej "ścieżek"  - jednym słowem i tydzień by nie styknął, żeby wszystko objechać.
Noga co prawda miała odpoczywać, ale wyjazd Rodzinny, więc trzeba było trochę po szlaku połazić.
Jakieś 5 godzin.
Nie omieszkałem też sprawdzić jutrzejszej czasówki, a właściwie uphillu, czy warto z lemondką czy też nie.
W mojej ocenie są momenty, gdzie można na lemondce odpocząć więc jak już ją założyłem to zostawię.
Poza tym nie było źle - pojadę po prostu swoim tempem i się zobaczy.
Rower ciężkawy, korba za duża ale jestem tego świadom, fajerwerków się nie spodziewam.

W każdym razie jest tu jak zwykle bajecznie kolarsko pięknie i do tego widokowo malowniczo - jak to w Beskidach ;-)
Więc ogólnie JESTEM PODJARANY jak FAJERWEREK W SYLWESTRA :-))

I do tego ten sam pokój co na Trophy z Ziomalami, stare czasy si ę przypomniały jak Klosiu szeleścił PETem a Młodzik łapał ćmy po nocy ... My - My - My - My tak podjaraniii - My tak podjarani ! ;-)


Kategoria Outdoor


  • DST 40.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 27.59km/h
  • VMAX 42.17km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

luzak 2

Wtorek, 12 sierpnia 2014 · dodano: 12.08.2014 | Komentarze 1

Z serii luzowania i regenu łydy przed RT.
Okazało się też, że wytrzepałem przez Stravę cały limit danych w komórce :-) , trzeba więc chyba poczekać na nowe pakiety albo może zamienię karty ?! Ha ! Jestem genialny :-D !


Kategoria Outdoor


  • DST 18.00km
  • Czas 00:44
  • VAVG 24.55km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

regson

Poniedziałek, 11 sierpnia 2014 · dodano: 11.08.2014 | Komentarze 0


Kategoria Outdoor


  • DST 31.00km
  • Czas 01:09
  • VAVG 26.96km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

3x3

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 1

miało być recovery ale wyszło spontanicznie 3x3 +2
*w nagrodę 2 pucharki od Stravy ;-)
na Koninko & Borówiec - bardzo zacne asfalciki tylko ruch większy
*teraz to już chyba tylko delikatne SS-y i recoverki przed Istebną


Kategoria Outdoor


  • DST 48.30km
  • Czas 02:09
  • VAVG 22.47km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

katowanie Osowej

Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 09.08.2014 | Komentarze 2

takie tam małe katowanko bez skoków na KOM'y ;-) bo sucho i gorąco ...
40 segmentów ?! wtf ?!!
i teraz tak pomnożyć x2 te 1100 w pionie i mamy jeden etap Road Trophy ... Teraz jutro musiałbym pojechać znowu z 1000 w pionie i pomnożyć przez 2 to będzie drugi etap ... jedno jest pewne: będzie bolało ! :-))


Kategoria Outdoor


  • DST 54.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 29.45km/h
  • VMAX 65.50km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

Promno - Góra KOM 2 me ;-)

Piątek, 8 sierpnia 2014 · dodano: 09.08.2014 | Komentarze 0

morale rosną, Road Trophy coraz bliżej ...
KOM - on !!!


Kategoria Outdoor