Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:1484.70 km (w terenie 50.00 km; 3.37%)
Czas w ruchu:47:55
Średnia prędkość:30.99 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:3500 m
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:59.39 km i 1h 55m
Więcej statystyk
  • DST 136.00km
  • Czas 03:39
  • VAVG 37.26km/h
  • VMAX 61.56km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kleszczewo Masters.

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 30.06.2012 | Komentarze 8

Jechało się świetnie, skończyło się jak zawsze ;-))

Dystans spory, bo po swoim starcie pojechałem treningowo za Mastersami i Amatorami.
__________________________________________________
Najpierw musiałem się trochę "wykłócić" z Sędziami, żeby nie robili scen i wpisali mnie do Mastersów. "No skoro się chce chłopak >przeciągnąć< to niech jedzie ...".
Pomyślałem, że owszem chcę się kurwa przeciągnąć jak nigdy dotąd a nie jechać z Kobietami, Dziećmi, Mastersami M60 i Amatorami w liczbie "3!;-P" jakieś śmieszne 3 kurwa kółka".

Wystartowaliśmy !! Jeden ma sporego pecha, chyba zerwał łańcuch ...
Pierwsze kółko po mokrym, po burzy. Mało osób, więc jak się coś urwie to duża szansa, że dojedzie. Chłopaki skaczą od czasu do czasu. Ja czasami się wysuwam i czekam na jakieś korzystne okoliczności, które będę mógł wykorzystać.
Wiadomo, że jazda na kole kolarsko mnie nie rozwinie. Ma kurwa iskrzyć !
Później odjeżdża Robert Ż. Dokładnie nie wiem jak to poszło - czy sam czy z kimś, ale za zakrętem w Śródce atakuje kolejnych 2 zawodników.
Oglądam się - jest luka więc naciskam i dochodzę - idziemy w trójkę - dla mnie zapalenie płuc ;-) Zresztą co chwila były motywy, że się leciało 45-50 km/h nie wiadomo jak i po co ;-).
Na wiadukcie w Nagradowicach atakuje nas inna trójka i łyka gładko na szczycie.
Taki nóż w plecy - ja akurat na zmianie - nie mam z czego depnąć, reszta się utrzymuje. Noszkurwiszcze znowu zabrakło paru metrów, ruchów korbą, kilka watów więcej ... :/
Na kolejnych kilometrach wpasowuję się w kilkuosobową grupkę i dajemy po zmianach. Tamci są jednak mocniejsi. Do tego nasza grupka zaczyna topnieć, niektórzy się chyba w ogóle wycofali.
Oczywiście jak to w życiu znajdą się w grupie czarne kurwa owce, które opuszczają zmiany i tną w chuja. Upatrzyłem sobie szczególnie jednego "kolegę" w błękitnej koszulce Garmin, który mnie wychujał na finiszu w zeszłym roku w Tarnowie Podgórnym. Koleś chyba stanął w rozwoju, bo jeździ tak samo - krótkie zmiany, opuszczanko - jak znam życie na finiszu będzie "cudowny dopływ sił".

I tak właściwie szło już spokojnie do mety. Pozwoliłem sobie jedynie "akcentować" wszystkie możliwe 3-4% "wiadukty", żeby pozostałych trochę podmęczyć. W sumie chuja to dało.
Około 400 m do kreski zaczął się finisz. Poszli ostro. Oczywiście "niebieski" jak najbardziej do przodu. Zabrakło mi trochę zimnej krwi, żeby spokojnie siąść na koło i "robić swoje". Ale nic, cisnę ile wlezie - jestem 4-rty.
Pierwszych nie udało się dojść ale Garchem "poległ" kilka metrów przed kreską ;-)) I to było miłe ;-))
Pewnie dzięki temu pobiłem rekord na płaskim (?!).

Uzupełniwszy jeden bidon stwierdziłem, że zrobię sobie rozjazd z M60 i popatrzę nie wadząc nikomu jak oni lecą. M50 lecieli dość szybko, było ich niedużo więc przepuściłem "paczkę" i poczekałem na M60.
Tutaj tempo nie przekraczało 38 km/h więc jechałem sobie spokojnie jako obserwator w bezpiecznej kilkumetrowej odległości za peletonem.
Zajebiście nudno. Nic się nie działo. Ale dobre tempo na rozjazd :-)
Od czasu do czasu bawiłem się w >gregario< i 2-3 co umierali starałem się dociągnąć do peletonu. Niestety moja pomoc zbyt mocna i 2 Mastersom się nie udało dociągnąć. Ja za to miałem fajny interwał :-)

Później Sędziowie trochę zjebali, bo nie wyszli przypomnieć wkręconym kolarzom, kto ma zjeżdżać do mety a kto nie i na zakręcie w Nagradowicach na Bugaj 2 lub trzech się wypierdoliło - jeden chciał wracać - inny jechać do mety i jebuut !!
Zwolniłem, popatrzyłem, jeden Masters z krwawym łokciem został z tyłu - jest robota ! :-)
Wyszedłem mu delikatnie na zmianę i cały odcinek aż do Zimina przypierdoliłem na 42 km/h (widziałem, że się spoko trzyma). :D
Dojechaliśmy do grupy. Trochę mnie jeszcze podpuszczał żebym poszedł i pociągnął peleton, jednak uznałem to za "no fair-play" i odparłem, że mi się nie chce :D

Co z tego, kiedy chłopaki zaczęły zamulać do 33 km/h ? ..... buuuuuu !!;-P
Zacząłem kombinować jakby tu zobaczyć ich finisz ?! ..
Widzę, że jest spokój, więc wyjebałem lewą stroną do 50 km/h znienacka, żeby nikt nie mógł tego wykorzystać. Jak już nabrałem trochę odległości poluzowałem do 40 i zerkam pod pachą co tam z tyłu. No nie ! Jeden mnie zaczął gonić !
Reszta peletonu ruszyła chyba za nim. Mimo, że się z nimi nie ścigałem i w każdej chwili mogłem po prostu pojechać do domu, poczułem się "Cancellarą" i docisnąłem, tak żeby na budziku było minimum te 38-39.
Se zerkam od czasu do czasu i ku mojej uciesze nie zbliżają się ;-)
Ledwo dycham, bidony suche, al kurwa jadę na maksa, ja przecież tylko chcę zobaczyć ich finisz ! :D
Zakręt w Śródce w pełni zabezpieczony więc nie trzeba tam zwalniać, później pod górkę ze 2%, na wiadukcie mi trochę siadło, ale jest dobrze - są daleko :-)
Później już równo idę 2 km do mety, 1 km do mety ... kompletny luzik ;-)
Tak się chyba wygrywa ucieczki :D
Tym razem jednak zjeżdżam na pobocze przed metą żeby sobie popatrzeć na finisz.
Całkiem - całkiem ;-)

Podsumowując - super trening przed Pętlą Beskidzką, teraz tylko ładnie się zregenege i w górach dojechać w "swojej grupie" :D

p.s. M40 A: 5/6


Kategoria The Race, Outdoor


  • DST 55.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 31.13km/h
  • VMAX 56.23km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

" Zazdroszczę ...

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 3

... , że tak rano ma pan czas pojeździć ..."
Rzekł Człek podając mi foliową rolkę na chleb w Kreciku.
"Dzięki ;-), wystarczy wstać o 5.00 ..."
Na to Człek się zasmucił, pokiwał głową i odszedł zamyślony ...

Zaprawdę powiadam Wam: Jak sobie wstaniesz, tak sobie pojeździsz ;-P

p.s. 2x sprinty, jak mówi "biblia". Teraz mam 30 h na regenerację przedwyścigową.


Kategoria Outdoor


  • DST 69.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 31.13km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pentelki "wyścigowe".

Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 28.06.2012 | Komentarze 3

Dziś brak pary, duchota jakaś, więc zdecydowałem się na regenerację.
Spotkałem Pana Kubiaka malującego strzałki na sobotni wyścig Masters w mojej Gminie Kleszczewo, który to wyścig uświetni Dni Gminy ;-)
Trasa płaska, no ok, są 2 wiadukty do podjechania ;-D
Ma też być "lotny finisz".

Później spotkałem Artura, nabijającego kaemy.
Po Środzie krąży już dowcip odnośnie organizacji maratonów.
W Hermanowie mają w pakiecie startowym dawać zestaw "10 strzałek do samodzielnego montażu" gratis ;-P


Kategoria Outdoor


  • DST 59.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 33.71km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

K2.

Środa, 27 czerwca 2012 · dodano: 27.06.2012 | Komentarze 0

i jeszcze na dogrywkę zdążyłem :p ...

gdzie się schował wiatr ???


Kategoria Outdoor


  • DST 36.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 34.84km/h
  • VMAX 53.32km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kleszczewo motywacyjnie.

Wtorek, 26 czerwca 2012 · dodano: 26.06.2012 | Komentarze 1

Duży wiatr i duża motywacja, żeby zmieścić się w narzuconym przez Żonę limicie czasowym, no bo przecież "jeździłem wczoraj i w niedzielę, to po co mam dzisiaj jeździć ??!?"


Kategoria Outdoor


  • DST 34.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 31.38km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zimno, ciemno ... piękne k* lato ...

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 0

Oczywiście WIEJE, bo w Polsce to już taki klimat jest ...


Kategoria Outdoor


  • DST 82.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 38.74km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyścig Masters - Pobiedziska. Na głodzie ...

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 2

80 wyścig w "karierze" ;-)
kat. M40A 7/11
open ?

Kilka dni bez jazdy. A to deszcz, a to robota, a to chata, a to sratatata ...
Imprezka w sobotę, sympatyczna, generalnie nasiadówka z dobrym jedzonkiem, więc zdrowy glikogen uzupełniony, zakończona upojną nocą ;-P ...
Po równie upojnym poranku - właściwie już stwierdziłem, że nie jadę, bo nie zdążę, dlatego postawiłem tym razem na upojny poranek niż na ściganko - jednak okazało się, że "jest nadzieja, że zdążę", tym bardziej, że Niewiasta również chciała wyskoczyć na godzinkę :-)

Podkręciłem turbinkę w dieslu stwierdzając, że śniadania jeść nie muszę i 2 bidony na taki krótki ścig wystarczą.

Sędziowie trochę gęgają, że za późno, że to, że tamto, że podniosą wpisowe, ale generalnie desperacja była wielka więc wyszarpnąłem numerek >zielony 613< i ustawiłem się na starcie bez rozgrzewki.
Po starcie oczywiście wysuwam się do przodu, żeby się rozgrzać i poprowadzić peleton ;-P
Po 2-3 kilometrach już się zaczynają typowe ruchawki i zrywy.
Wiatr wieje dość perfidnie, bo głównie z boczku (południowy).
Po rozgrzewce - no nie idzie mi dziś - dziwne nie jest ;-))
Mam zadyszkę, ale może się noga trochę w końcu uruchomi - łudzę się ..

Za Biskupicami dobrze znany z treningów i Bikemaratonu podjazd pod Jankowo.
Przepuszczam kolejnych do momentu aż nikt mnie już nie chce minąć, powstaje dziura, obracam się i widzę samochód sędziowski.
No k*, jest bardzo źle ...
W głowie zaczyna się gonitwa myśli i obrazów:
- "o-sta-tni!!! wołają siatkarscy kibice przed końcem meczu"
- zaraz sędzia mnie klepnie w ramię i powie "dziś już Panu dziękujemy"
- po ch* ja tutaj w ogóle przyjechałem ? przecież po takim tygodniu było wiadomo jaki będzie wynik ...
- ehh, lepiej było sobie zrobić regge po upojności ...

Na tak małej górce spłynęło jeszcze 2 zawodników i tak w trójkę, a właściwie w dwójkę, bo jeden "niebieski" zmian właściwie nie dawał, spoglądamy z bólem na oddalający się peleton.
Widząc, że wyścig przybiera postać rzadkiego gówna, przejmuję kontrolę i zarządzam szybsze zmiany, które pozwalają się nam rozbujać pod 38 km/h.

Niewiele to zmienia na trasie, niebieski Diverse (?) zaczyna opuszczać, chyba naprawdę formę ma dziś cieniutką. Wiadomo, że takie "sępienie" na szosie wkurza ;-))
Tymczasem dopada nas 2-ch Mastersów M50 ;-)) Ci to mają kopyto !
Dziecioki odchowane to mogą sobie jeździć ... z drugiej strony wolę być te 10 lat młodszy ;-)
Tempo rośnie diametralnie. Niebieski odpada.
Między Biskupicami a Jankowem znowu łapiemy peleton.
M50 lecą dalej, nikt ich nie goni.
Dochodzi nas peleton M50< :-))
Robi się tłoczno, ale w Promnie oni odbijają do mety.
Moje zadowolenie z jazdy dojścia naszego peletonu trwa krótko.
Po wjechaniu na "last lap" ktoś oczywiście atakuje i oczywiście cała grupka ulega rozbiciu na kilka mniejszych.
Jestem w ostatniej, kilkuosobowej.
Już bez emocji jedziemy po zmianach. Na ostatnim podjeździe pod Jankowo strzela Zbigniew Z. z V-Team Jamis, którego kilka razy (2?) już spotkałem na wyścigu.
Wyraźnie pod górkę mu nie idzie albo "strzela" pod koniec wyścigu.

Ostatnia większa prosta do Góry z bocznym wiatrem - "mocny biały Campagnolo" robi rzeź pod 40 km/h ... ledwo się utrzymuję na końcu 4-osobowej grupki, chociaż osłony przed wiatrem "0", bo kolega jedzie lewą stroną jezdni a wiatr jest z prawej.
Ciśnie tak, że nikt nie jest w stanie dać mu zmiany, zresztą jakby nie miał zamiaru z niej schodzić.
Kryzys jednak na dużej zadyszce wytrzymuję przywołując z pamięci inne "ciężkie momenty" z odbytych wyścigów, które przewalczyłem i się nie poddawałem.
Takie momenty pomagają :D

Ostatnie kilometry nadal nikt się nie wysuwa do zmian, ciekawe czy ktoś będzie zamierzał poćwiczyć finisz ?
Asfalcik dojazdowy do Pobiedzisk równy i gładki, szeroko, teren zabezpieczony - jest komfort.
Jedziemy wachlarzykiem. 3-ci w kolejce zmienia zębatkę, ja również i delikatnie zrównujemy się z "Campą" i 2-gim, spoglądam na współtowarzyszy pytająco "czy ktoś chce sobie poćwiczyć sprinty na kreskę ?".
Wymiana spojrzeń.
Tylko trzeci szarpnął i zaczyna finisz.
Nie wiem dlaczego, ale przeważnie na ostatnie 200 m jakoś zawsze mogę jeszcze kilkanaście razy depnąć pomimo tego, że przed chwilą konam i zdycham.

Tym razem również miałem jeszcze siłę depnąć na stojaka.
Błyskawicznie zredukowałem odległość i wysunąłem się przed Finiszera.
Poprawiłem na siedząco wygrywając dość gładko.

Ogólnie jestem zadowolony z kolejnego doświadczenia szosowego ścigania.
Nie ma tłoku, nie ma korków, ujechałem się maksymalnie ale dość krótko - dzięki temu szybciej się zregeneruję.
Warto jednak do wyścigu lepiej się przygotować, wtedy można powalczyć a nie zdychać ;-))


Kategoria The Race, Outdoor


  • DST 55.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 28.21km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wierzonka.

Wtorek, 19 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 0

kawałek z Młodzikiem ;-)


Kategoria Outdoor, Grupetto


  • DST 75.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 32.14km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Patataj...

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 0

... patataj ..


Kategoria Outdoor


  • DST 160.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:20
  • VAVG 25.26km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 3500m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Twierdza Donjon. Srebrnogórski Road Maraton.

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 17.06.2012 | Komentarze 1

open 24/47
kat. B 10/16

mój czas: 6:20:28
best B: 5:12:02
best C: 5:34:46

W expresowym skrócie:
:-))
+ pogoda
+ widoczki
+ kilkanaście km dobrego asfaltu
+ przewyższenia
+ obsługa 3-ciego bufetu
+ nocleg

:-((
- kilkadziesiąt kilometrów totalnie beznadziejnych dróg, na których zamiast lecieć >50 trzeba było zwalniać do 20-30 km/h, żeby nie rozpierdzielić sprzętu, non stop "myszkować" w poszukiwaniu ścieżki - czułem się jak na MTB ... niestety napisami "Dziury !!" asfaltu się nie załata ...
- zła lokalizacja bufetów - jak się leci 40-50 km/h ciężko zauważyć, że coś tam na boku stoi a jeszcze trudniej się zatrzymać, w konsekwencji totalna susza w bidonach i kompletny zgon po 4 godzinach, byłem już psychicznie gotów na szkołę przetrwania = sikanie w bidon i picie ... na szczęście po 14:00 pojawił się BUFET

Forma ok, chociaż nie mogłem w pierwszej godzinie odpalić i jechało się ciężko.
Po bufecie w ciągu godziny "wyschły mi" kolejne 2 bidony, na szczęście Organizatorzy przed samą Srebrną Górą dowieźli jeszcze wodę i to było super.
Sam podjazd spoko i bez cierpienia w najtrudniejszej końcówce - pewnie dlatego, że w cieniu ;-)
Kaseta mimo, że nie do końca idealnie chodziła i wiele razy musiałem "dobierać" naciąg manetkami, spokojnie się sprawdziła, nie musiałem więc w końcówce "przepychać" ani tym bardziej zsiadać z roweru ;-)
Stopy obite, od dziur, ogólnie czuję się "wyklekotany" i jeśli miałbym tam kiedyś wrócić to tylko na krajoznawcze MTB, bo na szosę to się kompletnie nie nadaje, szkoda sprzętu ...