Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 85.00km
  • Czas 03:20
  • VAVG 25.50km/h
  • VMAX 72.23km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 2222m
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Road Trophy, 4th Stage, 2.222 alt.

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 18.08.2014 | Komentarze 0

W sumie najfajniejszy etap :-) !

Po 3 wyścigach sytuacja w generalce zasadniczo się nie zmieniła, chociaż awansowałem symbolicznie kilka oczek. Rozgrzewkę zrobiłem też symboliczną, bo będzie na to czas podczas pierwszych kaemów.
Droga ta sama co wczoraj, na starcie jeden z „zacnych supermastersów” wpycha się przede mnie „bo tu kolega i musi go mieć na oku” po czym staje i blokuje nieco z powodu braku wpięcia w pedały.
Peleton zaczyna pierwszą wspinaczkę pod Koczy Zamek na Col de Koniaków, komuś strzela dętka – trochę pech, taka sytuacja potrafi przesunąć w statach nieco w dół.

Im wyżej – tym grupa bardziej się rozciąga i miejscami pęka w szwach. Docieramy na przełęcz, zamiast na Koczy dziś grzejemy ostro w dół po wczorajszej Kamesznicy.
Ponoć ktoś przeszlifował na psie – ja nie widziałem.
Jakoś tak błyskawicznie poszło, odbijamy w prawo na wąską asfaltową ścieżkę pod górę.
I znowu przypomniały mi się moje dawniejsze penetracje tego terenu – jakoś tak raźniej się jedzie jakby odwiedzało się stare znajome kąty ;-)

W miarę dobrze się rozgrzałem i ładnie wkręciłem w rytm, było dość ostro % ale nie na tyle żebym cierpiał. Mogłem więc śmielej zakręcić korbą żeby sprawdzić nogę. Jest dobrze !
W najbardziej stromym momencie mijam prawie slalomowo kilka osób, które cierpią w końcówce.
No proszę jaki mam zapas ?! Albo to noga trochę potrenowała i teraz łatwiej takie podjazdy wchodzą.
Na szybkim szerokim zjeździe formuje się kilkuosobowa grupka, by po chwili rozbić się na mniejsze moduły na długim podjeździe pod Laliki – Rikitiki ;-P

Tasowanie trwa. Głównie pomiędzy tymi samymi osobami co na poprzednich etapach. Wiedziałem jednak, że Czesława to dziś raczej już nie zobaczę – im bardziej w górę tym siła rządzi ;-)
Dwóch Panów jednak dziś zapamiętałem z nietypowych powodów ;-P
Pierwszy miał tak wytarte gacie na dupie, że siłą rzeczy jadąc mu na kole widziało się kłaki na dupie i … rów marsjański. No bardzo niesympatyczny widok …
A drugi – tez ciężko było utrzymać jego koło, bo śmierdział tak samo jak wczoraj. Albo się qrwa nie umył albo mu strasznie yebał strój. Chociaż miał nowszą bluzę niż wczoraj. Jas-kółka Team.
Personalnie nie starałem się zapamiętać numerów, nie było czasu.

Kogoś goniliśmy, przed kimś uciekaliśmy i tak w kółko – góra – dół – góra …
Na słowackiej stronie doszedł nas „nieoznakowany” spory kawał kolarza ciągnący na kole laskę (zwyciężczynię K) z Polart Moser Nutraxx. Skwapliwie się podpinamy.
Koles idzie jak prawdziwy pomocnik na Giro, TdF czy VuEsp , podaje konkretne mocne tempo ale nie na zawał serca. Jak zaczęła się górka niestety zakończył pracę. Każdy poszedł swoim tempem.
2-jka podkręciła, ja pośrednio ale w miarę szybko, 2 Jas-kółki z laską PMNxx zostały. Kręci się fajnie.

Na rozwidleniu poszedłem w prawo – jak wydawało mi się po strzałce – a ty koleś jakiś jedzie pod górę.
WTF ?! Pomyliłem drogę ?? Zatrzymałem się (bez sensu), patrzę licznik leży –gościu, że to jego, bo miał glebę, podniosłem (bez sensu) i dałem (bez sensu) a tym czasem (bez sensu) minęła mnie 3-jka [2+1]. I cała pracowicie wypracowana przewaga poszła się YYeebati ..
Na domiar złego zjazd w mojej ocenie uznałem za niebezpieczny i nie szarżowałem – wąsko, wilgotno, momentami jakieś obślizgłe mchy, kamyki itp.
I tym sposobem uciekła mi ta 3-jka razem z kolesiem od licznika.

Od tego momentu non stop samotnie. No prawie. Jakiś jeszcze koleś w białym na Meridzie mnie doszedł i chciał szybko zostawić – już w Istebnej. Nie dałem się, bo było za „płasko”.
Mikołaj wspominał, że ten etap jest trochę wkurzający, bo jedziesz – jedziesz – już myślisz, że to końcówka ale niestety trzeba zjechać w dół i jeszcze raz po raz ostatni zmierzyć się z Koczym Zamkiem. Tym razem jest to prawdziwa przyjemność, bo nie ma tłoku.
Co prawda koleś w bardziej stromym miejscu nieco depnął i mnie zostawił, to jednak widzę, że zaczyna puchnąć ;-) Ha ! Mam Cię ! jest epicki pojedynek i dramatycznie przewaga zaczyna topnieć ;-)
Szkoda tylko, że to walka o 70 m-ce open, hehehe. Ale zawsze ! O to właśnie chodzi w tej zabawie :-D

Czujność jednak trzeba trzymać do samego końca, bo niestety musiałem dać po hamplach i lekko zjechać jak mi jakiś Land Rower nagle wyjechał z zaułku w momencie kiedy ostatni raz zjeżdżałem przed ostatnim „płytowaniem” pod Koczy.
Wybity z rytmu robiłem co mogłem żeby go dopaść jednak tym razem zabrakło 10 sekund ;-)
Oto i koniec Epickiej Szosowej Wyrypy na Road Trophy – żałuję, że jutro żadnego etapu nie będzie, ale na pewno będę chciał wrócić tu za rok ! ! !

  1. Z mocniejszą nogą
  2. Z szerszą oponą “wet”
  3. Z mniejszą korbą lub z większą “Łydą”
Wyniki etapu:
open: 71 (kat 23) czas: 3:06:04 (76 km)

W generalce miejsce podobne :-/ - nareszcie jakieś wyzwanie na przyszły rok :-D !
Open (awans !) 68
Kat C (awans !) 23


Kategoria Outdoor, The Race



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!