Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 202.11km
  • Teren 25.00km
  • Czas 08:03
  • VAVG 25.11km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 160 ( 87%)
  • HRavg 133 ( 72%)
  • Kalorie 5695kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze 2-paczki góralem :)

Niedziela, 5 lipca 2009 · dodano: 05.07.2009 | Komentarze 3

bardzo bardzo bardzo zmęczony .... nie wstane, tak bendem leżał ...
Pogoda idealna na długie dystanse, pochmurno, 18 stopni, ale jednak wiatr, chociaż nie był silny. Taki bezstresowy wypad możliwy jest bez rodziny na karku ;)
Tak do końca nie miałem planu żeby zrobić te 2-stówki. Tradycyjnie wypiłem kawę ale zjadłem też jednego banana. Kolejne 2 banany upchnąłem w kieszeń, podobnie jak batonik i bloczek chałwy kakaowej. Rozgrzewka na małej pętli, czyli Tulce-Garby-Zalasewo-Szczepankowo-Tulce.
Później uderzyłem na tereny Artura - Środa Wlkp., stamtąd pociągnąłem w kierunku Nekli. Tutaj spotkał mnie niefart, bo jeden z 2 bidonów mi się odkręcił i śrubka spadła gdzieś w trawę. Przypadkowo jej nie znalazłem. Zjadłem banana żeby zrobić miejsce dla bidonu i pojechałem dalej.
Jak już byłem w Nekli pociągnąłem dalej drogą do Gniezna. Fajne to Gniezno, w samym centrum ile górek ! :) Przejechałem przez Rynek i dalej chciałem pociągnąć jeszcze troszkę na północ w kierunku Kłecka. Po dwóch prawie "ocierkach" przez wyprzedzające mnie motory i samochody zrezygnowałem i w Oborze (hehe) odbiłem w lewo asfaltem do Braciszewa. Teraz patrząc na mapę google wybrałbym raczej wariant drogi na Kiszkowo ale pojechałem w kierunku głównej drogi na Poznań wyjeżdżając pod koniec Gniezna. Niestety wiatr się lekko wzmógł.
Jadąc poboczem za ciągłą linią i tak nie pozbyłem się stresu związanego z ruchem na tej trasie. Chmury cały czas dookoła na szczęście tylko straszyły. W kieszeni została mi już tylko chałwa. Tempo miałem niskie, żeby oszczędzać cenną energię. Zacząłem już pociągać łyczki z drugiego bidonu. Po raz kolejny dałem d*** z brakiem zwykłej dyszki w kieszeni, musiałem więc oszczędzać - tylko łyczek i długo w buzi ;P.
Po drodze wypadek - była już policja i chyba bez większych obrażeń, jak zwykle ktoś komuś wyjechał z bocznej ..
Przy wiatrakach zrobiłem sobie bufet - z namaszczeniem zjadłem baton chałwy (ok. 500 Kkal) popiłem wodą, fotka z komóry typu: Ja i Wiatrak.
D*** zaczynała już powoli protestować ale wyjścia nie miała ;P
Nad Lednicą chciałem odwiedzić Legendarne ze Spotkań Pola, na których za młodu byłem ze dwa razy (nawet mam zdjęcia Papieskiego Helikoptera jak przelatywał nad nami ;), była taka ilość samochodów na dojazdówce do skansenu, że zawróciłem.
Dalej spokojnie do Pobiedzisk. W prawo do Pomarzanowic - kolejna miejscowość, w której mieszkałem jak chodziłem do przedszkola, czyli lata 70 :).
Prawie nic się nie zmieniło. Te same stare obśrupane "bloczki" i murek przedszkolny o który kiedyś rozwaliłem sobie głowę do krwi ..
Krześlice - kierunek Puszcza Zielonka. Nawet kawałek drogi zahaczyło o tegoroczny maraton z Murowanej Gośliny. W puszczy pojeździłem sobie dla relaksu leśnymi drogami. W sumie nie wiedziałem gdzie dokładnie jestem ale każda droga na zachód była dobra. Dojechałem w końcu do Stęszewka, Złotniczek i Wronczyna i znowu ku mojemu zdziwieniu wyjechałem w Pobiedziskach. Myślałem, że będę bliżej Poznania. Po drodze minąłem ponownie 2 kolarzy co też pewnie robili takie kółko.
W bidonie zostało już tylko kilka łyków. Do Poznania 25 km.
Niestety kumpla z Jerzykowa akurat nie było w domu więc doczołgałem się do źródełka Maltańskiego i napełniłem bidony. W międzyczasie zrobiło się cieplej i przez ostatnie 35 km wypiłem 2 bidony pysznej maltanki ;)
Cierpiałem bardzo przejeżdżając 200 m od domu, bo miałem "dopiero" 178 km ...
A w TV już leciał Tour de France ... Kusiło mnie strasznie, ale pojechałem dalej na ostatnią pętlę ... To był chyba najgorszy odcinek w całej drodze. Pod górkę do Szczepankowa. Chociaż mała - skutecznie mnie stopowała. Do tego centralnie wiatr w dzioba.
Na końcówce w Tulcach miałem już 195 km, musiałem więc "dojechać" te 5-6 km żeby zapisać to w Historii. Do Gowarzewa i z powrotem, tak żeby ta chol**** 2-setka pękła. No i się udało ...
Teraz wiem trochę więcej o sobie i takiej długotrwałej jeździe ;P

in: 5:13
ab: 0:05
be: 2:58
cad: 75

*odpoczynki: jeśli chodzi o odpoczynki na trasie to nie ustalam jakiegoś sztywnego harmonogramu, najczęściej jest to przystanek przymusowy - fizjologia, szukanie śrubki, światła, spokojne zjedzenie batona, zależy mi na tym, żeby organizm nie dostał sygnału "recovery", bo wtedy znacznie gorzej się regeneruje i gorzej jedzie, jednym słowem krótko, tak do 3 minut


Kategoria Outdoor



Komentarze
DunPeal
| 09:52 poniedziałek, 13 lipca 2009 | linkuj hej rodman,

bardzo ladny dystans, dwie stowy pekly, swietna srednia. gratuluje cierpliwosci i wytrwalosci. u mnie przymusowa dluzsza przerwa, ale juz wracam do jezdzenia :)
arturraszi
| 17:52 niedziela, 5 lipca 2009 | linkuj Szacunek na maxa.
mikroos
| 15:55 niedziela, 5 lipca 2009 | linkuj Gratki to się Tobie należą za taki wyczyn na góralu :D

Całość zajęła mi łącznie (tzn. od wyjścia z domu do skończenia jazdy) 11:10 h, ale to wszystko wliczając, oczywiście, odpoczynek. Sama średnia z jazdy to 26,81 km/h, ale zwykle średnią traktuję z duuużą rezerwą - wystarczy powolny przejazd przez jakieś miasto, błądzenie, pytanie o drogę albo krótki spacer z rowerem i leci drastycznie.

A ile Tobie potrzeba na odpoczynek na takich wyjazdach? Pozdro!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!