Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 79.00km
  • Teren 70.00km
  • Czas 03:34
  • VAVG 22.15km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hermanów

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · dodano: 17.08.2010 | Komentarze 11


Szwajcaria Żerkowska.
Już sama nazwa kojarzy się kolarzom miło, malowniczy, urozmaicony teren, pola, lasy, łąki, rzeki i torfowiska.
Niedaleko Śmiełów, w którym Adaś Mickiewicz onegdaj chędożył i pisał na mocnym miodzie niezłe bity ..
Hermanów. Stadnina koni. Pasuje jak ulał do wyścigów :-)
Pojawiło się dziś niezłe stadko.
Wojtasowi humor (jeszcze) dopisuje, bo dzwoni i mówi, że start przyspieszyli, czym pogłębia mój poranny stres związany z wyjazdem na Maraton MTB z Rodzinką …

Ze znajomych łatwiej wymienić tych co nie przyjechali, wierni 100% Esencji ;P ...
Jest bogato jak na Langu”, chociaż nie wszyscy dostają to samo, temu brakuje w siateczce koszulki innemu żela. Ogólne (pierwsze) wrażenie jest pozytywne.

Kumple z AGRO uwijają się jak mogą, żeby wszystko wypadło jak najlepiej. Bardzo się starają. O 7.00 musieli nawet ciągnik kombinować, bo jakiś Lepperowiec zrobił blokadę trasy z powalonego drzewa.
Szkoda, że się do niego nie przyłańcuchował. Nadziałoby się na pal ku przestrodze innym, którzy próbują zrywać strzałki i psuć Maratony gdziekolwiek.

Na pół godziny przed startem – na starcie – już formuje się małe, nieustannie powiększające się jak wezbrana rzeka – STADO :)
Dostępuję pierwszego w tym roku zaszczytu startu z sektora AGRO, czyli VIP's.
I widzę, że to jest dobre :-)
Ale bez rozgrzewki, i to nie jest dobre :-(

Po starcie idzie ogień, chociaż niektórym już rurka mięknie na pierwszej zmarszczce.
Uwaga, ostry zakręt w prawo !
Czołówka jedzie prawidłowo, czyli nie zalicza gleb itp. itd. Z tyłu ponoć kilka scen nastąpiło i jednego kolesia Artur do szpitala wieźć musiał.
(eee, nie było karetki ?!)
Już na pierwszej zmianie kierunku w lesie chyba wszyscy byli wpatrzeni w łydy Andrzeja Kaisera, bo zamiast skręcić w lewo, chcieli jechać prosto …
Za kilka kaemów podobna sytuacja, jest szeroka droga więc heja naprzód !
A tu niespodzianka – znowu trzeba było skręcić w prawo.
Nie powiem, ale podczas próby objazdu z Dunem, też mieliśmy zajebisty problem, żeby zlokalizować trasę, a przecież się nie ścigaliśmy, tylko był objazd.

Strzałki wiszą co prawda wszędzie, ale są słabo widoczne, (niestety !) nie rzucają się w oczy. Szczególnie groty – kierunek, trzeba zwalniać, żeby dostrzec w którą stronę za chwilę pojedziemy.
Pole widzenia podczas szybkiej jazdy jest OGRANICZONE i oko dostrzega mniej szczegółów.
Czasami mam to na treningach, lecę-lecę-lecę a kiedy w pewnym momencie zwolnię lub nawet się zatrzymam, dopiero wtedy widzę jak tu jest k**wa ładnie !?!:))

Jazda z czuba ma swoje niewątpliwe plusy – nie trzeba zwalniać i można dawać w palnik ile się chce i mocy w kopytach na zbyciu. Jedynym minusem jest to, że można się przepalić i nie jechać swoim normalnym „gigowym tempem”.
Co chwila ktoś mi wisi na ogonie, co mnie z lekka irytuje, więc pewnie muszę dodać do treningu moduł ćwiczeń z Dzieciakami → cierpliwość ;-))) & SPOKÓJ

Jedziemy dość ładnie ale idzie mi dość ciężko.
Na skręcie w prawo ładnie wyglądamy jak w małym peletoniku jest nas aż 4-rech z AGRO. Tylko Dun'ek gdzieś już się zawieruszył :/
To pewnie nowa takta ataku z flanki …
Później ciśniemy razem pod górkę asfaltem i w pole, droga ładna. Hulaj mi wtedy odjeżdża na jakimś trawiastym dziurawym zjeździe.

Wypadamy na szutrówkę czy asfalt, a tu kolejna niespodzianka, dołączają do nas ZAGUBIENI i ZDZIWIENI nie wiadomo kurwa czym inni bajkerzy, którym się nie chciało robić piaszczystych podjazdów po lesie. A szkoda ! Możecie żałować, bo było zajebiście ;-))
Na szczęście piachu jest pod dostatkiem, a większość osób nie zredukowała na kolejnym podjeździe, więc jest moment z buta na rozpędzenie roweru.
Aha, wcześniej też był moment z buta na takim wąskim, piaszczystym mini-wąwoziku, klimat miodzio ! Zaraz za tym podejściem słyszę grzeczne „z prawej jadę” albo „prawa wolna” i miałem okazję zobaczyć szybką łydę Andrzeja Kaisera, który chyba walił z blatu pomiędzy nami jakby mijał Pachołk-i(ów) …
Za szybko jechał i nie zobaczył strzałek. A niektórzy mają do tego słabszy wzrok ! Więc można sobie wyobrazić jak im było ciężko trafić.

Podjazd kolejnym piaszczystym wąwozem pod Bieździadów idzie znacznie ciężej niż na objeździe. Zamiast zyskiwać – tracę. I tu po raz pierwszy pojawia się 1-wszy WNIOSEK dla amatorów takich jak ja:
 chcesz dobrze pojechać 1-den maraton w weekend – TO JEDŹ JEDEN, a nie 2, nawet jeśli ten drugi to MINI odległy tylko o 9 h w obie strony samochodem, poprzedzony pobudką o 4.30 (wężykiem, wężykiem ….)

NIE POJADĘ JUŻ MARATONU dzień po dniu, chyba, że będzie to etapówka ;P albo „lokales”.

Droga i lasy są fajne, jednak na odkrytym polu czuć dmuchanie wiatru, staram się więc nieco „odpocząć” komuś na kole.
Jestem zszokowany leśno-trawiastym zjazdem do Rozmarynowa (?!) po prostu EXTRA, nie jakieś tam pitu-pitu tylko porządny, długi jak na Wlkp. Zjazd !
Po którym następuje [długi jak na Wlkp.] Podjazd, po asfalcie, ale przecież chętni wrażeń mogą jebać z blatu, no nie ?! Hyhy

Aczkolwiek, tracę kontakt wzrokowy z Hulajem w sposób ostateczny i definitywny. Następny kawałek jest mi stosunkowo znany, więc ciśnie się znacznie łatwiej.
Odbicie w lewo jest dla mnie nowe, jednak nie było czasu, żeby je przetestować.
Zaczyna się zjazd do Brzostkowa. Niewinnie, wciągająco, niczym w zielonym tunelu.
Jak Arturaszi to wymarał to ja nie wiem, no po prostu bajka !
Osiągam niezłą prędkość, więc „!!!” są mi obce i na kolejna „sekcję techniczną” wpierdalam się jak ACZE → z impetem !
I z oczami jak spodki z ulubionego kompletu do kawy mojej Żony.
Zwinny jak jaszczurka i ostry jak przecinak … taaa, mimo wszystko wolałbym być na miejscu kolegi, który jechał akurat za mną i mieć niezły widok na akrobacje, których dokonałem.
To musiało być zajebiste ! :D
Udało mi się wylądować nieco lepiej niż Tupolew na lewym boczku z zadrapaniami li tylko ;)
Ale hamowałem w tych jebanych koleinach chyba z 20-30 metrów.
Z boku mogło wyglądać żem kozak ! Hehehe
Strachy na Lachy ! :P

Z rispectem do zaistniałej sytuacji, jakby Bóg pogroził mi palcem, że nie poszedłem w Święto do Kościoła, cisnę dalej.
Legendarny podjazd w Raszewach.
Ja pierdolę. Kiedyś Ja Tutaj Mieszkałem !!!
Czasy przedszkolno-szkolne klasa 1-3 … Cudowne Lata … pierwszy sex … te sprawy .. hehehe !
Szkoda, że nie udało się tym razem wykorzystać innych jeszcze podjazdów Raszewskich, bo jest ich KILKA !! Bardziej sztywne, mniej sztywne, teren, asfalt, bruk – TY wybierz :) !
Kiedyś w Pałacyku funkcjonowało mini-zoo z dziką świnią, sarenki, paw, kuropatwy … a później przyszedł Stan Wojenny i wszystko to ludzie zjedli.
Jest boisko do nogi, na którym za komuny grali „nasi” OOORKAAN RASZEWYYY !!!!! GOoooooOooooLLL !!!! Jednak częściej dostawali wpierdol od Żerkowa.
No jest tam kilka singiel-smaczków do rozpracowania ;P ….

Przed podjazdem tradycyjnie wypróżniam bidon, bo na górce będzie bufet. Harcerki się uwijają.
Tankuję jeden a jeden zostawiam z prośbą o dolanie i przechowanie ;P
Idziemy dalej pod Łysą Górę, mijając po drodze budynek starej Szkoły, przerobionej na świetlicę dla Alkoholików, której można się najebać w sposób legalny.

Fajny ten podjazd, chociaż sporo kamieni i tłucznia, jakby ktoś chciał nam w ten sposób pomóc.
W koleinach obrośniętych zajebistymi pokrzywami, na które już nie reaguję, ktoś z przodu traci trakcję i psuje reszcie zabawę.

Szczyt Łysej tylko liżemy”, tak naprawdę to jest kilkadziesiąt metrów dalej w brzózkach.
Zjazd fajowy, z momentem „zajęczego skoku” - pewnie dziura po głazie, który ktoś potrzebował do postawienia na nim Krasnala jak były trendy”.
Udaje się również przejechać następną Sekcję Jeżynową bez szwanku na oponach.
I zaczyna się mini XC przy wieży w Żerkowie !
Bomba !
Podjazd po trawie robię z największym trudem, bo MUSZĘ go zrobić jak KIBICE patrzą ;-))
Wyduszam, że dość niebezpiecznie siedzą, bo może się ktoś przewrócić na nie .. tzn. na nich ;-)
Z końcówki siodełka żółwik 26-32 daje radę, pomimo prób odrywania się przedniego koła. Jestem z siebie dumny ale jak kurwa zmęczony …

Zjazdy – zjazdy – asfalty – pola i tutaj kolejny, tym razem łagodny lecz wietrzny pagórek.
Bez emocji i sensacji do rozjazdu na 2-gą pętlę.
Teraz będzie miodek, można się już podelektować trasą. Co ociężale czynię ….

W międzyczasie mija mnie 2 zawodników, jeden sympatyczny Student z Poznania i jeden milczący w stroju XT. Z przykrością nie utrzymuję im tempa.
Na 2-gich Raszewach” dochodzi mnie kolejnych dwóch. Tym razem robię „spływ” na koniec stawki i jadę za nimi. Jakby mi ktoś 20 kg ołowiu zdjął z nóg i pleców. Na bufecie biorę mój pełny bidon i tankuję drugi, w sumie niepotrzebnie. Styknęło by. Może.

A teraz moi drodzy UKLĘKNIJCIE ! Nie, nie tak, na 2 kolana proszę !!! OOO, teraz dobrze !!
Macie okazję doświadczyć CUDU ;))) !!! Serio-kurwa-serio !
Na pierwszym pkt. Kontrolnym, niejaka Pani Karolina Dopierała z Teamu 2 Koła melduje się 11 minut za mną. Tak, wiem że jestem dziś cienki … ale … jak Boga Kocham, podczas jazdy nigdy nie piję alkoholu i nie zasypiam na zjazdach, bo aż tak dobry nie jestem.
Niemniej jednak Pani Karolina D. 2x O-O dematerializuje się podczas wyprzedzania mnie WPIERDALAJĄC mi na 2-giej pętli 17 minut z obkładem !!!!!
normalnie CUD !
Chyba, że to Siła Nieczysta ...
I warto przy Łysej Górze postawić statuetkę kolarki na miotle albo Miotły na Góralu, Górala z Miotłą czy w ten deseń cosik …. Normalnie SZOK O_O !!!
Koniec cudownego epizodu.
Jedziemy dalej :-)

[dla ułatwienia zobrazowania skali cudu dodam, że w Zdzieszowicach na ESCE Pani Karolina Dop. osiągnęła średnią 14 km/h na dystansie Mega, a ja 17 km/h na Giga]
ZOnk!

Przed Żerkowem wjebuję się tym razem w Sekcję Jeżynową od gorszej strony, z większą ilością jeżyn. A że tradycyjnie zapomniałem dętki to jestem zesrany perspektywą kolejnego DNF!
Staję więc i PRZESTAWIAM rower na drugi, mniej jeżynowy tor.
W tym czasie tamci mi odchodzą.
Ten Koleś co niby miał skurcze – podjeżdża wieżę, ten co nie miał – grzeje z bucika.
Ja podjeżdżam po raz drugi do samiutkiego zasranego końca tego podjazdu :-)
Później zjeżdżam nieco za Kościół, bo Strażak co miał wskazywać drogę walił akurat gruchę w samochodzie, a mnie się zapomniało, bo zmęczony byłem ;)
W nagrodę dostaję dodatkowe 300 m podjazdu, dla mnie bomba !

Później nic już się nie dzieje, do momentu rozjazdu MINI/ Mega, gdzie widzę w oddali czerwoną koszulkę. Kolejny żelik (tym razem staram się regularnie coś jeść i łykać w ciągu całego wyścigu, nawet 1-den batonik mi został) i wiśta wio – końcóweczka.
Przechodzę uciekiniera, dochodzę do kolejnego, ale jest wąsko więc spokojnie wytrzymuje presję, obserwując jego „golonkowe” skarpetki. Mówi, że tam jeździ Mega …. Ja pierdolę (myślę sobie) dziś taka jest właśnie moja forma – na dystans Mega w Esencji. Posyłam, uśmiech Krokodyla, bo wcale mi nie jest do śmiechu z tą moją dzisiejszą formą.
Pozwalam łaskawie wieźć mu się paręset metrów na kole i wrzucam moją tajną broń – czyli Nitro Blacik 48 ->>> hehehe, szkoda, że nie mam lusterka.

Ostatnie kilometry jadę ile tam w nodze zostało. Z ostrożnością przed wlotem na „wybieg”, bo jest masa spacerowiczów i część osób wali samochodami z naprzeciwka już do domu. Nikt mnie nie ściga, nikogo nie gonię, ale słyszałem fajny doping za który bardzo dziękuję ;)))

Tym razem jest więcej czasu żeby obgadać wyścig z Kumplami.
Do zobaczenia następnym razem oponka w oponkę ;-) !

Dystans: 79
Czas: 3:34:30
Open: 19
M3: 6
Pion: 700 m

(w nagrodę dostałem dyplom, wow ! Szał w gaciach ! Ale dla mojej Rodzinki mam nadzieję, że fajny widok! Hehehe) No i Chłopcy uścisnęli RĘKĘ MISTRZA :))>
Myślę, że to był ZNAK!

Dobry Znak = Czytelna Strzałka ←O→ Sedno trasy => udany Maraton ;P

Klik!

p.s. 2 połowa sierpnia a ja z ledwością przekroczyłem 300 km .... no K* comments ...


Kategoria Grupetto, The Race



Komentarze
KeenJow
| 19:19 wtorek, 17 sierpnia 2010 | linkuj Najbardziej poszkodowana w takiej sytuacji jest p. Monika Cegła, której międzyczasy wyglądają realnie i "sportowo", a została wysiudana z pierwszego miejsca.

Przyznaj się Rodman, może jednak na chwilę zmrużyłeś oczy :-)

Panowie z pierwszej paczki Mega mają lepsze czasy niż p.Kaiser na 2gim kółku - była już o tym mowa na forum. Kwestia kto pomylił trasy może być długa i monotonna - czy p.Kaiser drugi raz nie wiedział jak jechać, czy Megowcy skrócili po raz pierwszy i ostatni ;)
Jarekdrogbas
| 19:10 wtorek, 17 sierpnia 2010 | linkuj Zgodzę sie co do trasy, że pewne osoby skracały sobie drogę, a dowodem jest to,że jadac jeszcze z całym kołem w czołówce, nagle przed nami pojawiła sie grupa spowalniaczy..
HULAJ71
| 17:38 wtorek, 17 sierpnia 2010 | linkuj Paniom D .mijałem na drugim kółku jak wyjechałem z lasu na ten asfaltowy podjazd błądziła z jakim gościem i pytali mi się o drogę, bo ona mówiła ze jest w tym miejscu drugi raz.Jadąc giga musiała chyba wiedzieć ze jest druga pętla , najwyraźniej pobłądziła i skróciła .. może ..nieświadomie trasę .
josip
| 13:13 wtorek, 17 sierpnia 2010 | linkuj Z A J E B I S T A R E L A C J A !!! Jak dotąd nr 1 w konkursie na relację sezonu:)

Też zwróciłem uwagę na rewelacyjne "przyspieszenie" pani Dopierały. Nie wiem, może po prostu coś przeoczyła. Skandalem jest, że mimo ewidentnego skrócenia trasy (lub być może w ogóle nie pojechania 2 pętli) zawodniczka ta jest sklasyfikowana.

Jakieś jaja musiały też być na mega. Wygrał gość z 15-tym międzyczasem, a za nim grupka z pozycji 14-17. Z kolei lider na półmetku, na mecie był 7. Wygląda jakby czołówka zgubiła trasę...
Jarekdrogbas
| 12:43 wtorek, 17 sierpnia 2010 | linkuj Relacja debesciarska połaczenie humoru i rzeczywistosci jaka był mtb Hermanów.
KeenJow
| 09:51 wtorek, 17 sierpnia 2010 | linkuj Super relacja !
"I z oczami jak spodki z ulubionego kompletu do kawy mojej Żony." - tak ja to czytałem ;)
Marc
| 09:36 wtorek, 17 sierpnia 2010 | linkuj I jeszcze jedno - też miałem jakieś 100 m do nadrobienia, bo za kościołem pojechałem za Tobą, no ale coś mi nie grało, więc nawróciłem szybko, jak Ty już pewno byłeś na dole ;)
Marc
| 09:29 wtorek, 17 sierpnia 2010 | linkuj Świetna relacja i na dodatek się w niej pojawiam :-)
To ja byłem w tej czerwonej koszulce i faktycznie nie było szans odpowiedzieć na Twój "Nitro Blacik 48" ;-)
DunPeal
| 08:27 wtorek, 17 sierpnia 2010 | linkuj dobra relacja :) ja mam wielki problem aby zapamietac cala trase, w pamiec zapadaja mi konkretne epizody. a tutaj prosze caly atlas.

co do kolezanki dopieraly, mysle ze warto opowiedziec o tym innym ludziom ;/
po wjezdzie na mecie, i sakramentalnym "jaki dystans" rzeczywiscie widzialem pewne zmieszanie z jej strony nim wypalila giga, teraz wiadomo o co chodzi...
Maks
| 08:12 wtorek, 17 sierpnia 2010 | linkuj Zajebista relacja ;)
Z Panienką z okienka 2x O-O jechałem przez jakiś czas była w szarym ogonie :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!