Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 95.50km
  • Czas 02:35
  • VAVG 36.97km/h
  • VMAX 61.56km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

XXII Puchar Pobiedzisk.

Niedziela, 30 czerwca 2013 · dodano: 30.06.2013 | Komentarze 10

Czyli Pobiedziaje Masters.
99 wyścig w mojej karierze kolarza amatora :-)
...
Zimno. Wieje.
Momentami aż mnie telepie. Zmęczenie 3-ma dniami szosowego pomykania ?
Rozgrzewka symboliczna. Notuję w pamięci kierunek wiatru.
Do mety będzie dopychać lewym baksztagiem.
Luźna atmosfera na starcie ...

Sjesta przedstartowa © rodman

... zbytnio chyba rozluźniła Marcina, który cierpliwie stał na kresce i dał fory swojej startującej grupie, żeby się lepiej rozgrzać ;-P (?!)
Po co on się tam pcha, przecież ma 200 a nie 100 ... ? © rodman

A że start był pod wiatr doszliśmy go jeszcze przed Promnem po małym pierwszym zaciągu. Nawet nie wiem kiedy Kania odpadł z naszej grupki.
Ale jak wspominam swoje pierwsze Masterskie ustawki, też spływałem raz wcześniej, raz później, a dojechanie w głównej grupie było celem nr 1!

Co wczoraj odjęli z dystansu - dzisiaj dodali (chociaż niektórym i tak ostatecznie odjęli ;-P). Zarządzono też "separację" między kategoriami, wąska droga - bardzo słuszna decyzja. Śgigam się więc tylko w mojej kategorii M40 - jak dla mnie bardzo fajnie.
Skromny ale mocny peletonik ;-) © rodman


Od Promna do Biskupic pełna wiksa wiatru prosto w ryło.
Jedziemy więc przeważnie "wężykiem".
Ci bardziej niewyżyci [tzn. mocniejsi] raz-po-raz atakują.
Momentami walka o przetrwanie w grupie na zaciągach >50 km/h.
Duży szacun za posprzątanie trasy, musieli sporo z miotłami się namachać, w porównaniu z treningiem - było względnie czysto. Poza Jankowem.
Same hopki mnie nie bolą. Jedną nawet wciągam peleton na spokojnym 30 km/h.

Dla mnie największa rzeź jest między Jankowem a Górą, gdzie wąskie zakręty i drogi są perfidnie wykorzystywane przez "przody" do naciągania stawki.
Tutaj nierzadko używam 53x11 (!).
Każdy się jednak męczy i musi odsapnąć.
Ja z kolei naciągam strunę pod Promno, ale bez szarpania, równe tempo.
Zobaczymy jak skoczki będą fruwać na ostatnim kółku ... ;-P

W takiej windsurfing'owo-kite'owej atmosferze mijają kolejne kółka, na kolejnych atakach, obronach, przyspieszeniach i chwilach względnego spokoju.
Nawet nie zauważyłem kiedy dokładnie odjechało 2-ch fighterów.
Później jeszcze kolejnych 2-ch.
Po drodze 2-ch zgarnęliśmy z młodszej kategorii.
Pewnie też kogoś zgubiliśmy po drodze, a jednemu co nie chciał nawet krótkiej zmiany dać pękła za karę szprycha (na szczęście na ostatnim kółku).
Wyprzedziło nas też 2-ch starszych na 5-tym okrążeniu.
Nic dziwnego skoro tempo pod wiatr momentami siadało do 25 km/h (!), bo nikomu się nie chciało nadstawiać ryja pod wiatr.
Chcąc nie chcąc zmiany prędzej czy później trzeba było dawać :-)
Jakbyśmy równo kręcili ucieczki by poległy marnie, a wtedy kto wie, być może każdy miałby szansę oddać skuteczny atak na ostatnim lapie" ?

4-rte kółko olewam kolejny atak za Biskupicami w dół - dochodzę swoim tempem z kilkoma podobnie myślącymi, pod górkę w Jankowie puszczam kolejny atak - za którym 3/4 poleciało jakby rozdawali coś za darmo w połowie podjazdu, gdzie ponownie wciągam ich swoim równym tempem.
To moje równe tempo mówi "spokój k*, bez fikania Panowie ;-P". Hheheh.
Żeby trochę ubarwić ;-) - przejmuję rządy w peletonie i aż do Promna kręcę swoim jednostajnym tempem ale nie na tyle, żeby się spuścić z paliwa tylko tak jak na treningu - w miarę szybko - nic na siłę ;-)

Aż dziw bierze na ile ataków ludzie mają siły.
Kiedyś jednak amunicja MUSI się skończyć.
Przeważnie na przedostatnim i ostatnim kółku.

W Promnie atakuje i odchodzi jeszcze jeden koleś, za kilka km kolejnych dwóch (w tym Przemo W.).
Niestety nikt nie reaguje, bo: nie mam siły, obraziłem się, mam to w d*, nie chce mi się itd.itp. Staram się jednak dawać równe zmiany. Cały czas ich widać ale w sporej odległości. Dwa razy muszę sklejać spore luki jak ktoś opuszcza zmianę. Noga się kręci jak zaczarowana, przestaję się oglądać.
Za Górą po wlotce na szeroki asfalt do Pobiedzisk jestem 2-gi.
Rozkręcamy speeda w dół, pod górkę koleś macha oczywiście łokietkiem na zmianę - ok, nie ma sprawy ;-}
Motywacja rośnie kiedy na szczycie widać 3-jkę uciekinierów z ostatniego kółka.
Daję więc mocniejszą zmianę. Nie atak tylko zmianę na nieco wyższych obrotach.
Ku mojemu zaskoczeniu (i zadowoleniu ofcouse ;-) nikt się nie utrzymał ;-P
a powstały "hektar" przestrzeni upoważniał mnie do kontynuowania akcji.
No nie wierzę !! :-))>
Uciekająca 3JKA zaczęła się przybliżać, tym bardziej, że do Pobiedziajów od Kostrzyna nie jest wcale płaściutko ;-))>
Widzę jak spływają, zaczyna się oglądanie, czarowanie przed finiszem ...
Grzeję swoim tempem, momentami wręcz zdycham, ale nogi się dalej kręcą.
Cholera, zauważyli mnie.
Przyspieszenie niemrawe, możliwe, że jednak ich dojdę - SZOK O_O !
.. tylko pewnie na finisz już sił nie będzie ..
Widzę, że Przemek W. zostaje, trochę jestem zdziwiony i nie wiem o co kaman.
Mówi "jedź, ja nie finiszuję", kiwam tylko głową, bo tchu nie mogę złapać.
Tak na około pół kilometra przed metą dojeżdżam do 2JKI.
Słyszę jak klikają biegami, rozglądanie, czarowanie, sranie w banie ;>
A prawdziwy kolarz nie myśli tylko napierdala !!!

Odsapnąłem parę sekund, a że meta coraz bliżej zamiast myśleć przyjebałem z kopyta, morderczo zabójcza "akceleracja" - zdobywam przewagę, której nie oddaję już do samej krechy ;-)))
Zacny Kawał Dobrego Finiszu !
Instynkt finiszowego zabójcy wziął górę ;-] idealnie oceniłem zarówno odległość jak i moc jazdy do samiutkiego zasraniutkiego końca.

I gdyby nie ta 4RKA z przodu byłoby naprawdę Epicko" ;-))

W nagrodę - statuetka pocieszenia za 5-TAKA w kategorii M40.
5th, Pobiedziska Masters M40 2013 © rodman

To był dobry szosowy weekend.
Team Spirit ;-) © rodman

Teraz pora na MTB. ...
Statuetka pocieszenia :-) © rodman





Komentarze
kania76
| 19:31 wtorek, 2 lipca 2013 | linkuj Fajny opis, jest dramaturgia. TDF niech się schowa. Za rok ja będę opisywać jak utrzymałem koło starym dementom.
MaciejBrace
| 18:00 wtorek, 2 lipca 2013 | linkuj Gratulacje - fajna relacja
z3waza
| 21:38 poniedziałek, 1 lipca 2013 | linkuj Gratki, biorąc pod uwagę kogo objechałeś :)
josip
| 21:15 poniedziałek, 1 lipca 2013 | linkuj No no, finiszowa krew znów dała o sobie znać:) Moje wyrazy uznania, choć powiem ci, że po ostatnich wspólnych treningach, zaskoczony nie jestem ani trochę..
JoannaZygmunta
| 21:11 poniedziałek, 1 lipca 2013 | linkuj Opis pozwala mi sobie wyobrazić jak mogło się fajnie jechać w grupie. Ja trafiałam na samych takich co tylko przejechać obok i gnać do przodu. Może gdybyśmy jechały więcej km albo puścili nas z młodymi chłopakami to bym złapała jakiś pociąg. Nie ma co narzekać, podobało mi się. Super że przyjechałeś, było wesoło :)
Dałeś ognia, w M4 piąty to nie w pytę dmuchał ;) Gratulacje :)
jakub1
| 14:26 poniedziałek, 1 lipca 2013 | linkuj Wielkie graty. Mocno pojechany ścig.
JPbike
| 13:22 poniedziałek, 1 lipca 2013 | linkuj Gratki !
Faktycznie to był dobry weekend :)
klosiu
| 11:30 poniedziałek, 1 lipca 2013 | linkuj Gratsy, jak widać na załączonym przykładzie, na finiszu nie ma się co z tobą ciąć :)
Mam nadzieję, że na dłuższych podjazdach trochę przyhamujesz ;)
Rodman
| 09:54 poniedziałek, 1 lipca 2013 | linkuj tutaj opisy kasuje wyłącznie Marcellus Wallace ;-)
kania76
| 09:48 poniedziałek, 1 lipca 2013 | linkuj Ktoś ci skasował poprzedni opis.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!