Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Outdoor

Dystans całkowity:45306.91 km (w terenie 8312.92 km; 18.35%)
Czas w ruchu:1738:42
Średnia prędkość:26.04 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:18190 m
Maks. tętno maksymalne:215 (117 %)
Maks. tętno średnie:155 (84 %)
Suma kalorii:106197 kcal
Liczba aktywności:963
Średnio na aktywność:47.05 km i 1h 48m
Więcej statystyk
  • DST 46.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 31.72km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

@2x20' SS

Czwartek, 28 sierpnia 2014 · dodano: 28.08.2014 | Komentarze 0

*chirurgiczna petarda :-]


Kategoria Outdoor


  • DST 21.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 31.50km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

VO2max TT 4'.

Środa, 27 sierpnia 2014 · dodano: 27.08.2014 | Komentarze 0

*na 5' nie starczyło ścieżki, wyszło 366 waciszy
**Vmax to nie błąd ;-) kawałek jechałem za TIRem, który niestety dość szybko zjechał w bok ..

***nawet się załapałem na 2 medale od Stravy ;-)


Kategoria Outdoor, Records


  • DST 22.00km
  • Czas 00:39
  • VAVG 33.85km/h
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

22

Środa, 27 sierpnia 2014 · dodano: 26.09.2014 | Komentarze 0


Kategoria Outdoor


  • DST 38.00km
  • Czas 01:12
  • VAVG 31.67km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

TT 20"

Wtorek, 26 sierpnia 2014 · dodano: 26.08.2014 | Komentarze 2

Temp. 17 st. C
godz. 18.00
dzień jak codzień - praca, śniadanko z płatków a później 3 kanapki, 4 jabłka, 1 kefir, bułka z miodem (i nie odcięło mnie)

Po 2 dniach bez jazdy noga dość nieźle podaje.
Kluczowy jest zatem pełen wypoczynek, żeby móc wbijać się na wyższe pułapy.
Zacząłem tym razem spokojniej i później starałem się utrzymać jakąś tam prędkość przy określonej ilości oddechów na obroty korbą.
Test nie do końca idealny, bo musiałem zwolnić przed stopem, kilka zakrętów, wiaduktów gdzie musiałem dobierać przełożenie, przyblokował mnie też traktor. Z dużym prawdopodobieństwem muszę przyjąć moją aktualną Critical Power (FTP) na poziomie 290 W, przy średnim tętnie 166 Hr/min.

Zobaczymy czy coś się da poprawić w tym parametrze w ciągu najbliższego roku ...


Kategoria Outdoor, Records


  • DST 130.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 28.89km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

LSD Licheń.

Sobota, 23 sierpnia 2014 · dodano: 23.08.2014 | Komentarze 2

*dobrze, że wiało z tyłu i z boku, bo bym nie dygnął tego po raptem 5 godzinach snu ...
**na takich luźnych jazdach to jest dopiero poczucie wolności i chęć zwiedzania nowych asfaltów :-) !


Kategoria Outdoor


  • DST 63.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 29.08km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Herbatka u Horemskich.

Piątek, 22 sierpnia 2014 · dodano: 22.08.2014 | Komentarze 6

Dziś typowa pogoda na KOM'y - dookoła jakieś firany deszczu, chmury, tymczasem udało się o suchym pysku przejechać, wypić herbatkę u Ziomali Horemskich (nareszcie wiem gdzie ten sklepik z rowerami ;-)] i obalić przy okazji kilka KOM'ów.
"Debeściaki" z Kostrzyna zostały o sekundę nie pobite - brawo Krzychu ! [niepozorne ;-) hehe].
Za to dojebałem na Promnie, ciekawe na jak długo, wokół pełno złodziei KOM'ów krąży :-D


Kategoria Grupetto, Outdoor


  • DST 38.00km
  • Czas 01:22
  • VAVG 27.80km/h
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

20' TT Test - Failed.

Środa, 20 sierpnia 2014 · dodano: 21.08.2014 | Komentarze 0

*po 10 minutach musiałem spasować - jeszcze zmęczenie po RT
**pod koniec spotkałem Kubę i dokręciłem dodatkową pentelkę
***trochę wkurzony z powodu nieudanej czasówki, sprawdziłem czy mam na "czarną godzinę" 1 kW pod nogą

= mam.


Kategoria Outdoor


  • DST 32.00km
  • Czas 01:13
  • VAVG 26.30km/h
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze

Koninko KOM.

Wtorek, 19 sierpnia 2014 · dodano: 19.08.2014 | Komentarze 0

coraz więcej skutecznych ataków na moje KOM'y, więc w ramach regeneracji "musiałem" wyprowadzić jedną kontrę ;-)
... a dzięki Marcinowi robię ładną wlepkę
*btw, nasrało się tych serwisów, trza będzie coś skroić ...


Kategoria Outdoor


  • DST 85.00km
  • Czas 03:20
  • VAVG 25.50km/h
  • VMAX 72.23km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 2222m
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Road Trophy, 4th Stage, 2.222 alt.

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 18.08.2014 | Komentarze 0

W sumie najfajniejszy etap :-) !

Po 3 wyścigach sytuacja w generalce zasadniczo się nie zmieniła, chociaż awansowałem symbolicznie kilka oczek. Rozgrzewkę zrobiłem też symboliczną, bo będzie na to czas podczas pierwszych kaemów.
Droga ta sama co wczoraj, na starcie jeden z „zacnych supermastersów” wpycha się przede mnie „bo tu kolega i musi go mieć na oku” po czym staje i blokuje nieco z powodu braku wpięcia w pedały.
Peleton zaczyna pierwszą wspinaczkę pod Koczy Zamek na Col de Koniaków, komuś strzela dętka – trochę pech, taka sytuacja potrafi przesunąć w statach nieco w dół.

Im wyżej – tym grupa bardziej się rozciąga i miejscami pęka w szwach. Docieramy na przełęcz, zamiast na Koczy dziś grzejemy ostro w dół po wczorajszej Kamesznicy.
Ponoć ktoś przeszlifował na psie – ja nie widziałem.
Jakoś tak błyskawicznie poszło, odbijamy w prawo na wąską asfaltową ścieżkę pod górę.
I znowu przypomniały mi się moje dawniejsze penetracje tego terenu – jakoś tak raźniej się jedzie jakby odwiedzało się stare znajome kąty ;-)

W miarę dobrze się rozgrzałem i ładnie wkręciłem w rytm, było dość ostro % ale nie na tyle żebym cierpiał. Mogłem więc śmielej zakręcić korbą żeby sprawdzić nogę. Jest dobrze !
W najbardziej stromym momencie mijam prawie slalomowo kilka osób, które cierpią w końcówce.
No proszę jaki mam zapas ?! Albo to noga trochę potrenowała i teraz łatwiej takie podjazdy wchodzą.
Na szybkim szerokim zjeździe formuje się kilkuosobowa grupka, by po chwili rozbić się na mniejsze moduły na długim podjeździe pod Laliki – Rikitiki ;-P

Tasowanie trwa. Głównie pomiędzy tymi samymi osobami co na poprzednich etapach. Wiedziałem jednak, że Czesława to dziś raczej już nie zobaczę – im bardziej w górę tym siła rządzi ;-)
Dwóch Panów jednak dziś zapamiętałem z nietypowych powodów ;-P
Pierwszy miał tak wytarte gacie na dupie, że siłą rzeczy jadąc mu na kole widziało się kłaki na dupie i … rów marsjański. No bardzo niesympatyczny widok …
A drugi – tez ciężko było utrzymać jego koło, bo śmierdział tak samo jak wczoraj. Albo się qrwa nie umył albo mu strasznie yebał strój. Chociaż miał nowszą bluzę niż wczoraj. Jas-kółka Team.
Personalnie nie starałem się zapamiętać numerów, nie było czasu.

Kogoś goniliśmy, przed kimś uciekaliśmy i tak w kółko – góra – dół – góra …
Na słowackiej stronie doszedł nas „nieoznakowany” spory kawał kolarza ciągnący na kole laskę (zwyciężczynię K) z Polart Moser Nutraxx. Skwapliwie się podpinamy.
Koles idzie jak prawdziwy pomocnik na Giro, TdF czy VuEsp , podaje konkretne mocne tempo ale nie na zawał serca. Jak zaczęła się górka niestety zakończył pracę. Każdy poszedł swoim tempem.
2-jka podkręciła, ja pośrednio ale w miarę szybko, 2 Jas-kółki z laską PMNxx zostały. Kręci się fajnie.

Na rozwidleniu poszedłem w prawo – jak wydawało mi się po strzałce – a ty koleś jakiś jedzie pod górę.
WTF ?! Pomyliłem drogę ?? Zatrzymałem się (bez sensu), patrzę licznik leży –gościu, że to jego, bo miał glebę, podniosłem (bez sensu) i dałem (bez sensu) a tym czasem (bez sensu) minęła mnie 3-jka [2+1]. I cała pracowicie wypracowana przewaga poszła się YYeebati ..
Na domiar złego zjazd w mojej ocenie uznałem za niebezpieczny i nie szarżowałem – wąsko, wilgotno, momentami jakieś obślizgłe mchy, kamyki itp.
I tym sposobem uciekła mi ta 3-jka razem z kolesiem od licznika.

Od tego momentu non stop samotnie. No prawie. Jakiś jeszcze koleś w białym na Meridzie mnie doszedł i chciał szybko zostawić – już w Istebnej. Nie dałem się, bo było za „płasko”.
Mikołaj wspominał, że ten etap jest trochę wkurzający, bo jedziesz – jedziesz – już myślisz, że to końcówka ale niestety trzeba zjechać w dół i jeszcze raz po raz ostatni zmierzyć się z Koczym Zamkiem. Tym razem jest to prawdziwa przyjemność, bo nie ma tłoku.
Co prawda koleś w bardziej stromym miejscu nieco depnął i mnie zostawił, to jednak widzę, że zaczyna puchnąć ;-) Ha ! Mam Cię ! jest epicki pojedynek i dramatycznie przewaga zaczyna topnieć ;-)
Szkoda tylko, że to walka o 70 m-ce open, hehehe. Ale zawsze ! O to właśnie chodzi w tej zabawie :-D

Czujność jednak trzeba trzymać do samego końca, bo niestety musiałem dać po hamplach i lekko zjechać jak mi jakiś Land Rower nagle wyjechał z zaułku w momencie kiedy ostatni raz zjeżdżałem przed ostatnim „płytowaniem” pod Koczy.
Wybity z rytmu robiłem co mogłem żeby go dopaść jednak tym razem zabrakło 10 sekund ;-)
Oto i koniec Epickiej Szosowej Wyrypy na Road Trophy – żałuję, że jutro żadnego etapu nie będzie, ale na pewno będę chciał wrócić tu za rok ! ! !

  1. Z mocniejszą nogą
  2. Z szerszą oponą “wet”
  3. Z mniejszą korbą lub z większą “Łydą”
Wyniki etapu:
open: 71 (kat 23) czas: 3:06:04 (76 km)

W generalce miejsce podobne :-/ - nareszcie jakieś wyzwanie na przyszły rok :-D !
Open (awans !) 68
Kat C (awans !) 23


Kategoria Outdoor, The Race


  • DST 113.00km
  • Czas 04:18
  • VAVG 26.28km/h
  • VMAX 75.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt R872 Stealth
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Road Trophy - Stage 3.

Sobota, 16 sierpnia 2014 · dodano: 16.08.2014 | Komentarze 4

KOCZY ZAMEK …
Dla kolarza amatora brzmi to niczym MORDOR dla Hobbita.
Po dzisiejszym dniu dla mnie osobiście Koczy Zamek schodzi na drugie miejsce wśród podjazdowych killerów, ustępując komuś znacznie potężniejszemu, wyciskającemu ostatnie soczki i gramy ATP z komórek, a jej imię to …. Ha! Wszystko w swoim czacie” ;-)
Dziś właśnie pod KZ mamy podjeżdżać aż 3 razy. Pamiętam jak kiedyś tutaj byłem na szosie (wtedy Spec Roubaix 3-tarczowy), że podjeżdżałem to z najwyższym trudem i maksymalnym zagięciem. Na finiszowej krwi" ;-)
Strasznie byłem ciekaw jak nogi zareagują. Z rana raczej nie bolą, ale mogą okazać się puste.
Na starcie spotykam lekko podrażnionego Mikołaja, który po wczorajszym wypadł z sektora 2 (do 40 open.) Fajny pomysł te sektory, bo raczej nie ma szans, żeby ktoś nagle zaczął zamulać tych szybszych.
Niemniej jednak ustawiłem się od razu za drugim sektorem, chociaż de fakto jakby były jeszcze jakieś to stałbym nawet w 4-rtym. Trza sobie jakoś pomagać.
Po starcie szło dość wąską drogą, trzeba było – jak wszędzie tutaj – uważać na kamyki, które woda cierpliwie i niemal codziennie nanosi na drogi. Czub jakby się oszczędzał i nie szło mordercze tempo.
Praktycznie podjeżdżając pod Koczy Zamek widziało się naciągnięty mocno peleton.
Nie szarżując tempa wjechałem ten Zamek z dużym spokojem. Końcówka oczywiście po legendarnych płytach. Momentami przednie koło delikatnie podrywało się w górę .. Euforię hamowała myśl, że tak jeszcze 2 razy trzeba podeptać po płytach.
Zjazd przerwany jednym beznadziejnym odcinkiem kostką, na którym profilaktycznie zwolniłem – i opłacało się, bo ze 3 osoby już łatały laczki po tym – do Lalików i na Zwardoń.
Zjazdy oczywiście nie na fulla, bo wyobraźnia możliwych konsekwencji spotkania asfaltu przy tych prędkościach nieco mnie blokuje.
Tworzą się 2-jki, 3-jki, czasami jedziemy w 7 osób, generalnie kręcimy się wokół swojego dzisiejszego grupetto. Mocno dziś wieje. Rzeźba samemu może wykończyć.
W tym czy innym składzie pokonujemy kolejne górki i dokręcane >5 dych zjazdy po Słowacji i po drugiej stronie autostrady – pamiętam ten zjazd z Rajczy. Szeroko, prosto, zwykle padają tam rekordy prędkości – ja wykręciłem maxa 75 km / h nie starając się dokręcać.
W Lalikach jeszcze jeden odcinek mocno zużytej kostki, na której tak telepie, że całe ciało wpada w trzepacką wibrację nieosiągalną żadną inną metodą. Wizjer skacze tak jakby potrząsać kamerą góra-dół przez pół minuty. No nie da się tego oglądać ! Sprzęt ten teścik wytrzymuje wzorowo. Nic mi nie odpada, nic nie klekoce. Zwarty i gotowy J To lubię ! Taki „muskuł” ten rower.
Docieramy w kilkuosobowym składzie do miejscowości Kamesznica, zaczyna się bardzo niewinnie.
Trochę po płaskim, trochę pod górkę, kilka procent, pod wiatr. Nikt nie szarpie.
Jest i ścianka. Sztajfa. Wall. Twardziele (ci co mają twarde przełożenia, w ty i Ja [hehe] stają na pedały. Mięczaki (Ci rozsądni co wzięli w góry mniej zębów w korbie) zaczynają mielić młynki.
Każdy jedzie jak mu Bóg dał mocy. Grupa się rozsiewa po całej ściance. Jak stromizna minimalnie odpuszcza można usiąść na siodło. Pod koniec jest najgorszy moment, który nie puszcza przez 100 albo i więcej metrów. Łyda mi mówi, że 20% nachylenia pęka. Albo tylko tak ściemnia.
Próbuję szybszych obrotów co kończy się hiperwentylacją. Szukam jakiegoś sposobu na pokonanie tej góry. Na dziś jedyny możliwy to oczy w asfalt i PCHAMY!! PCHAMY !!!
Przez tą twardą korbę z grupetto jestem drugi po jednej kobiecie z Pollart-Nuttrax (dziś Czesława widziałem tylko z makaronem po wyścigu, nie miał siły się uśmiechać ;-P).
Zaczyna się runda druga. Grupki 2-3 osobowe. W tym druga dziewczyna z Pollart-Nutrax.
Po drodze spotykamy Piotra Szafrańca aka Szamanviking, któremu nawaliła lewa łyda mocnym skurczem i musiał odpuścić czołówkę – a to jak już wiadomo go nie bawi bardziej niż pomoc koleżance z Teamu. W ten sposób jest Grupetto z nadającym tempo Piotrem ciągnącym Koleżankę, Ja i Kolega na Treku Kat. D. Ponieważ tempo pasuje mi idealnie jedziemy razem z małymi przetasowaniami po drodze głównie kasując tych co przed nami.
Na wysokości Zwardoń – Laliki psycha mi puszcza do tego stopnia, że po zjeździe w Kamesznicy zastaję sam, bo dziewczyna zjeżdża jeszcze bardziej zachowawczo ode mnie – ja tym razem trochę momentami dokręcałem.
Zresztą lubię jeździć ciekawe pętle, bo można zawsze coś poprawić i trasa drugi, trzeci raz jechana jedzie się lepiej – daje mi więcej frajdy.
W Kamesznicy dochodzi mnie jednak Trek D. Zgodnie współpracujemy pod wiatr by dotrzeć do podnóża dzisiejszego Biker – Killera => Col de Kamesznica.
Chciało by się rzec – dzięki za współpracę – nara ! Tak naprawdę każdy z nas zaczyna wspinaczkę w swoim tempie i na swoim przełożeniu – on wybiera bardziej miękkie – ja nie mam wyboru J
Musi być 39/28.
Zaczynam świrować. O Wielka Kamesznico ! Zbliżam się Ja, nędzny robak, wpełzając jak ślimak na twe zacne szczyty … Takie podlizywanko jakby podziałało i Gniewny Duch Kamesznicy spał spokojnie nie przywołując dodatkowych atrakcji w postaci dodupczającego wiatru w ryj, ulewy i gradobicia.
Twarda łyda okazała się tym razem szybsza. Starałem się każde pchnięcie korbą wykonywać dokładnie, bez przyruchów i zbędnego bohaterstwa, wpełzałem jak ropucha zdobywając decymetr po decymetrze. Nie oglądałem się za siebie. Po co ? Momentami 6.5 na godzinę J … ale już wiem, że jak będę tak jechał to podjadę.
Ktoś mnie jednak doszedł ?! Jakiś „trzeci” – spoza naszego Grupetto. Przeszedł. Zaczął się oddalać.
Jeszcze trochę, jest i doping z przydrożnego domostwa – to zawsze działa pozytywnie.
Podjazd pod Koczy Zamek po raz trzeci nie była to może bułka z masłem, ale powiedzmy kawałek czerstwego chleba ze smalcem. Końcowe odliczanie – 100 – 75 – 50 – 25 m … META !!!
I do it again !
Ukończyłem przy 100% sprawnym sprzęcie, zadowolony, szczęśliwy, kolarsko zaspokojony do syta J
Miejsce – praktycznie to samo co na poprzednich 2 etapach.
Open: 73
Kat C (40-49): 26
W generalce minimalny awans ;-)

Jutro ma być więcej w pionie – 2.200 m – ale krócej w poziomie – czyli będą ścianki …


Kategoria Outdoor, The Race