Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

The Race

Dystans całkowity:10912.50 km (w terenie 4406.50 km; 40.38%)
Czas w ruchu:460:35
Średnia prędkość:23.69 km/h
Maksymalna prędkość:84.35 km/h
Suma podjazdów:49327 m
Maks. tętno maksymalne:178 (97 %)
Maks. tętno średnie:149 (81 %)
Suma kalorii:36185 kcal
Liczba aktywności:153
Średnio na aktywność:71.32 km i 3h 00m
Więcej statystyk
  • DST 78.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 34.41km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jankowo Dolne - Merx Cup WLKP.

Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 15.05.2011 | Komentarze 5

Niedziela, 10:20
„To jakie masz ostatecznie plany na dziś ?” - zagaiła Żonka
Przywołałem w myślach wszystkie złapane w ostatnich dniach „rodzinne plusy”, splotłem dłonie na wysokości ust:
„Ja się dostosuję, co proponujesz ?” … „Zaprosiłam Sąsiadów na obiad .. a ile Ci TO zajmie ?”
„Żeby zdążyć muszę wyjść o 11.00, bo nie mam nic spakowane, start jest o 13.00, 70 km, myślę, że 2 h i o 15.00 mogę się już zwijać, do 16.00 będę z powrotem ...”
„No dobrze … To zaproszę Sąsiadów na 15.00 a Ty dojedziesz ..”
I tym „miękkim sposobem”, zbiegiem okoliczności, dobrym humorem, zasługami domowej pracy wystartowałem w wyścigu, który skreśliłem z grafika startowego.
Błękitna Pętla w Jankowie Dolnym koło Gniezna.
Pole testowe do zestawu wyścigowych kół karbonowych 4ZA 38.
Nie zdążyłem tylko zmienić klocków na korkowe i założyć nowego łańcucha do nowej kasety.
Hamowanie w trakcie wyścigu było przyzwoite ale nie idealne.
Kaseta rozkręciła się na rozgrzewce, zdążyłem dokręcić, kilka razy czułem, że łańcuch mógłby być jednak nowy.
Założę na „Równicę”.
Poza tym samopoczucie było w miarę dobre, chociaż gdybym wiedział, że pojadę inaczej rozegrałbym tydzień przed startem.
Spotkałem znajomego Kardiologa, redaktor Kurek jak zwykle w transie, w rejestracji od razu „lepa”i przypomniałem sobie, że to cykl „GogolaMTB” oraz ekipy Gnieźnieńskiej – czyli coroczna popelina z oznakowaniem trasy na zawodach MTB.
Wpisowe 40 zł, żeton na jedzenie (1 kiełbaska + chleb z musztardą), numerek i … brak chipa (bo się ekipa rozwaliła samochodem po drodze), brak agrafek do przyczepienia numerka [524] (bo już agrafki jadą z miasta). Można powiedzieć, że taka tradycyjna lokalna gnieźnieńska tandeta (i jeszcze jak jakiś koleś sobie skrócił drogę, to też mu nic nie zrobili – strażak machnął ręką, że on nie wie czemu tam pojechał …).

Wsadziłem więc numerek w kieszeń zestawu długi rękaw, wziąłem żelka, bidon i hajda na start.
Najpierw pod górkę, ale z tego rozciągania niewiele poskutkowało i prawie pełen peleton przekroczył linię mety / startu ostrego.

Tempo wzrosło, staram się być w miarę z przodu. Grzejemy około 40 km / h. Od czasu do czasu są jakieś ataki wtedy albo puszczają nieco śmiałka, albo kasują go od razu. Tempo od razu skacze do >50 km / h. Widać, że niektórzy nastawili się na „koszulki” i skaczą konkretnie kilka km przed premiami. Kilka razy udaje mi się znaleźć na szpicy, kręcę spokojnie. Wiem, że za mną z 50 nagrzanych zawodników. Są też momenty, że spływam prawie na sam koniec grupy. Spadki mocy. Peleton denerwująco zwalnia kiedy właśnie z górki można by zyskać trochę impetu na kolejne „pod górkę”.

Za koła idą fenomenalnie !! To był super zakup ! Znacznie sztywniejsze od moich treningowych Vento”. To naprawdę czuć w nogach.
Do tego idą zajebiście prosto jak po szynach. Lepiej też tłumią drgania. Kołami jestem wręcz zachwycony :-))

Na 35 km najpierw usłyszałem jakieś „ku***” wewnątrz peletonu, ja byłem z lewej i to mnie uratowało. Coś się wydarzyło i traaaach !!! Mamy kraksę :-( Kiepskie, nieprzyjemne odgłosy przewracających się zawodników i sprzętu …. Ale już jestem „za”. Ci, którzy nie szlifowali wszyscy gnają do przodu, peleton zaczyna pękać w swoim monolicie. Niektórzy „spuszczają” nogę z gazu, inni podkręcają tempo.
Ostatecznie po tej „akcji” nie mogę dociągnąć do głównej grupy. Umiarkowanie silny dziś wiatr nie ułatwia sprawy i jest pozamiatane.
Jadę swoje. Jak giga na MTB.

Wyprzedza mnie 2 zawodników, nie mam jednak siły usiąść im na kole. Za mną też mnie „gonią”. Nie zwalniam, jadę swoje.
Ze zdziwieniem notuję na liczniku jak mocno można jechać na wyścigu samemu ;-) 35-38 km/h.
Na trzecim kółku dochodzi mnie 2 zawodników. Ich tempo mi odpowiada. Po „wpisowych” kilku kolejkach bez zmiany włączam się do pracy (zresztą miałem wrażenie, że mały Dziadek-Masters z Goleniowa skreślił mnie z punktu jako słabszego i nie wpuszczał na koło większego kolegi z Leszna). W końcu się wepchnąłem i pocięliśmy równo współpracując.
Na ostatnim kółku dostrzegłem jeszcze 3 pechowców z czołówki za poboczu (w tym Bieniasza, który ostro harcował na początku). Musieli się nieco poskładać. Zgarniamy po drodze niedobitki, ale tylko 2-ch kolarzy wytrzymuje tempo. I tak w pięciu zbliżamy się nieubłaganie do mety.

Ostatni kilometr. Intrygująco się to wszystko układa. Sądząc po ostatnim pokonanym wzniesieniu mam niezłe szanse z tej grupki.
Końcówka też jest pod górkę. Skacze Czarno-Biały koleś.

Leszno siada mu na kole, ja spokojnie kontroluję tempo, bo widzę, że gościa poniosło z tym „atakiem”. Spuchł. Ale 2 się urwało (Pure Msngr – Długa Kitka i mały Dziadek-Masters z Goleniowa).
500 m, 400 m , , ,

300 m , za mną nie ma nikogo na kole – teren „czysty”.

Przede mną 2 zawodników.
200 m, nic się nie zmienia, może teraz już skoczyć ?! Czekam jeszcze spokojnie przyczajony jak puma do skoku w razie jak by mi sarenka chciała uciec … Chyba już nie bardzo mają siły, szczególnie, że cały czas jest nieco pod górkę, a Leszno zmiany mu nie daje.
Słyszę, że Leszno coś miesza w przełożeniach, chyba się „ustawia”.
No dobra, 100 m, czas na finisz, przełożenie gotowe, staję więc na pedały i odbijam w lewo na maxa.
Kilka mocnych depnięć, oglądam się i zostają w tyle.
Finisz z grupetto rozegrałem skutecznie :-))
Drugi jest Leszno, trzeci Czarno-Biały.

Ostatecznie jestem 30-sty open, czasu oficjalnego brak, kategorii na razie brak – organizacyjna kiszka.
Prawidłowo zdołali zanotować kolejność, ale co by było gdyby cała grupa wpadła na metę ?

Trasa bardzo fajna, sporo pagórków jak na takim krótkim kółku.
Asfalt miejscami dziurawy i było kilku pechowców z laczkami.
Bywa niebezpiecznie – kraksa :< …
Wiatr dodatkowo zrobił selekcję w peletonie, szkoda, że nie załapałem się do „wyższej grupy”, chociaż były momenty, że jechałem spoko w czubie, to jednak zabrakło pełnej mocy na to, żeby w pełni bawić się wyścigiem.
W tym cyklu są jeszcze 3 starty, z czego być może 2 uda się obskoczyć do generalki.
Ogólnie cienki jestem jeszcze na takie szosowe napierdzielenie non-stop przez 2 h na progu mleczanowym z częstym paleniem mięśni.
Wyniki są [tutaj].
Czas „wycieczki” łącznie z rozgrzewką i rozjazdem.

Zobaczymy jak pójdzie na Równicy, może lepiej ?! :-))


Kategoria The Race


  • DST 80.00km
  • Teren 70.00km
  • Czas 05:49
  • VAVG 13.75km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 2777m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złoty Stok - kurcze, ale jazda była ...

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 01.05.2011 | Komentarze 7

52 wyścig :-)
__________________________________
open 159
66 M3
05:49:35.754
02:38:35(183)
05:15:22(168)
strata do zwycięzcy: 02:12:38 :))

Wynik: znacznie poniżej możliwości, chociaż i tak się cieszę, że w ogóle dojechałem :-)))

Maraton jest jak egzamin.
Umiesz wszystko - zdajesz. Czegoś nie przerobisz - dostajesz kiepskie pytania i jest rzeźba.

Czegoś nie przerobiłem. Najprawdopodobniej rozjazdu, 3 dni w samochodzie i na siedzących szkoleniach przed maratonem czyli kompletna stagnacja, brak odpowiedniego rozciągania i ... Efekt w postaci niespotykanych bolesnych kurczów począwszy od pośladów, przez prawie cały układ mięśniowy kończyn dolnych, od samego początku, już przed startem, aż do samego ostatniego zjazdu.

Ale jazda była obłędna, szczególnie na zjazdach, gdzie mogłem poczuć totalną przewagę full'a nad ... czymkolwiek :-)
To była prawdziwa zjazdowa orgia, która na ostatnim zjeździe przeszła w kompletną dziką furię przełożoną na szaleńczy pęd do mety.

Tym razem żałowałem, że nie było tego XC na koniec.

c.d.n. bo bachory się tłuką .....

Dość długo trwają formalności i ustawki na stoisku Spec'a.
Później nerwówka z ubieraniem, żelami, sektor, masa znajomych.
Epic FSR lśni w tłumie a mnie chwyta pierwszy kurcz zwany popularnie skurczem, w dupę.
I nie był to zwieracz odbytu.
Bardziej gruszkowaty czy jakiś taki głęboko położony, mały.
Staram się rozciągać, do startu coraz mniej minut.
Po starcie większość idzie spokojnie. Jest delikatnie pod górkę.
Ja muszę, bo kleszcze szczepiają dupę dość boleśnie.
Zdążyłem tylko powiedzieć Młodzikowi, że to testowy bajk i spuściłem z nogi starając się rozciągnąć nieco w locie.
Chłopaki pojechały w siną dal.
Dziewczyny też.
Zsiadam z roweru po raz pierwszy. Ból jest duży, rozciąganie niewiele daje.
Zostaję na szarym końcu.
Nie ma już NIKOGO :-)
[jedyny plus - fotka solo by Kasia Mariak jak zmykam stawkę Giga]

Przecież teraz się nie wycofam, mam full'a jest pięknie, może mi przejdzie …
Kręcę młynka, czasami ktoś się zapyta czy wszystko ze mną ok.

Nadrabiam miną, zaczynam wycieczkę po Górach Złotych ....[foto by Kasia Mariak - thanks!] EPIC faktycznie wygląda tutaj zarypiaszczo !! :D


Po jakimś czasie mijam pierwszego pechowca – dętkowca.
Już lepsze to niż brak możliwości normalnego depnięcia.
No nic będzie dziś bolesna wycieczka.
Zaczynam od nowa.
Na pierwszym zjeździe już jakiś koleś leży w krzakach pod złotą pelerynką.
Ratownicy trochę spanikowani, mówią coś o tlenie, ale pomocy mojej nie potrzeba.
Szkoda, że nie zapytałem o dożylny magnez lub adrenalinkę w strzykawie.
Ponieważ quad jedzie pod górę muszę się zatrzymać i robię kilkanaście kroków w dół.
Od czasu do czasu zwalniam, bo kurcze nie przechodzą. Co gorsza, pojawiają się nowe w innych miejscach nóg. Jest przejebanie.
Trochę rozwesela mnie zjazd po kamlotach przy płocie i strumieniu.
Spec idzie jak quad, jedna skromna podpóreczka żeby nie jebnąć w pochylone do drogi drzewo i nawet nie zajarzyłem, że już jestem na dole.
Za chwilę bufet.
Ponieważ przy testowaniu trzeba mieć oprócz swoich pedałów również swój koszyczek na bidon z radością piję co tam mają i biorę Powerka" w kieszeń.

Procedurę powtarzam na każdym bufecie.
Jakiś koleś z XBoxa mnie wyprzedza dziarsko i rzuca nonszalancko: "No, to teraz Ty jesteś 3-ci od końca ..." Dziarski uśmiech nie znika mu z twarzy i już pędzi pod górę.
On też nie jest "z tąd" - nie z końca stawki, pewnie miał defekt i znalazł sie tu przypadkowo.
Zaczynają się łączki, piękne widoczki. Niedaleko za tym dubluje mnie czołówka Mega, ładnie jadą. Jest i Wojtek Wiktor, trzyma się koła Swata. Na zjeździe z Borówkowej robi się jakby gęściej.
Tym razem nie schodzę jak w zeszłym roku tylko bawię się szukaniem najlepszej ścieżki.
Zaliczam ze dwie podpórki. Ogólnie jest frajda. Oczywiście są tacy co jadą szybciej ode mnie. Na dole pomiar czasu, pewnie mam z godzinę w plecy do kumpli :-)
Na płaskim noga się nieco rozluźnia, jest minimalnie lepiej.
Co jakiś czas kogoś dochodzę, ale nie ma walki, po prostu jadę dalej.
W pewnym momencie się oglądam - no proszę, jakiś koleś co go przed chwilą łyknąłem zbliża się ambitnie w postawie lekko przyczajonej, jakby nie chciał mnie spłoszyć, cóż było począć, pstryknąłem 2 zębatki niżej ... Trochę tu nudniej. Zapamiętałem jeszcze dość stromy odcinek w ściółce z liści - dla mnie nie do podjechania. Z buta wycinam kolejnych 3 gości. Staram się mimo wszystko jechać jak najwięcej i mimo, że widzę jak inni już idą - cisnę "na rekord" żeby podjechać na maxa wysoko.
I co widzą moje piękne oczy na ostatnim bufecie ?! Otóż sam Pan dziarski X-box, "O-o, teraz ja jestem ostatni ?" -"Spokojnie, za mną jest jeszcze kilku ;-P" -"Miałem 3 laczki .." -"Skąd Ty bierzesz te dętki ?!" - "Ludzie mi dają :-)" , uśmiecham się i jadę dalej.
Oczywiście się oglądam czy jest ambitny ... jest ! Widzę jak ciśnie, stara się mnie dogonić :-)
Teraz już 3 laczki nie mają znaczenia, jak i moje kurcze. Mądrala zostaje w tyle. Ostateczny wymiar kary wynosi 3 minuty, hehe.
Ostatni zjazd ... Kompletna petarda ! Dokręcam ile wlezie ale blacik malutki, raptem 39T, więc mielę bezranie nóżkami, szybciej się nie da ...
Prędkość i łatwość zjeżdżania po kamienisto wyboistych dróżkach wprowadza mnie w stan eu..furii :D Na szczęście mam prawdziwe tarczówki i wyrabiam każdy zakręt. Momentami na krawędzi przyczepności opon Speca.
Po wlotce na twarde szybko blokuję amor (SID !) - a nóż-widelec będzie jeszcze kogoś wyciąć ?! No i jest, ostatni Mohikanin, pamiętam dobrze pseudo finisz z zeszłego roku więc tym razem jadę non stop na maxa, dochodzę i przechodzę.
Na mecie oczywiście już WSZYSCY :-)
Tym razem ja byłem ostatni, mam nadzieję, że to ostatni raz ;-P...

O testowanym Specu skrobnę coś później, śpiącym ...
c.d.n ...

SPEC EPIC FSR, wartość 10-12 koła .. ufff, dobrze, że się nie rozpykałem po drodze ;-)))
1. Po płaskim:
- koniecznie na odblokowanym SID'zie, mimo, że opony nie są bezdętkowe rower płynie, wygładza wszelkie dziury i dziurki, zagłębienia, rynienki, tarka - łyka dosłownie wszystko ! na asfalcie i pod górkę amor musi być bloknięty, inaczej będziemy niepotrzebnie pompować powietrze ;-), jak dla mnie tarcza z napędu 2x10s musi być większa niż 39T.
- kierownica gięta i szeroka nie ułatwia szybkiej jazdy po płaskim, sprawdza się natomiast na zjazdach, w podjazdach mi nie przeszkadzała, mostek oczywiście bym odwrócił, żeby uzyskać bardziej pochyloną/opływową sylwetkę

2. Pedały:
- nie wiem dlaczego, ale miałem kłopoty z "automatycznym" wpięciem, albo bardzo się przyzwyczaiłem do nieco innej geometrii, albo rower wymagałby lepszego, dokładniejszego ustawienia, nie było błota a stopami często musiałem "szukać" zatrzasków, trudno to określić - faktem jest, że nie wchodziły idealnie tak jak w moim HT

3. Siodełko:
- wygodne, ale czy nie "za wygodne" ? normalnie jeżdżę na "patelni", to było bardziej miękkie, być może poślady między innymi tak zareagowały na zmianę siedziska ? chociaż kurcze brały mnie wszędzie, ale zaczęło się od pośladków, co bym poprawił - to na pewno cofnięcie do tyłu kilka cm, w stosunku do tego co było (czyli pewnie standard),

4. Napęd:
- manetki SLX - cykały lekko i sprawnie, przyzwyczajenie do braku "wyświetlacza biegów" powodowało, że w ogóle nie patrzyłem na te wskaźniki, współpracowały z X7 z przodu i XTR z tyłu, ciekawa kombinacja, łatwa zmiana, mogłem faktycznie dowolnie krzyżować łańcuch i przełożenia, nic się nie działo, zmiany biegów na podjazdach robiłem z przyzwyczajenia "oszczędnie" więc trudno mi coś powiedzieć o wytrzymałości "pod napięciem", ale kilka razy jęknęło z cicha i zmieniało się prawidłowo
- na zjazdach chyba lepiej trzymać łańcuch na większej tarczy - raz mi się zsunął do środka
- zakres biegowy optymalny i bogaty, 2x10 to naturalna ewolucja i zmiana na lepsze ! szkoda tylko, że trochę kosztuje ...
- jak już wspomniałem wcześniej większa tarcza (39T) jest za mała na dokręcanie na zjazdach i może być momentami niewystarczająca po płaskim
- pod górkę 26T daje radę, nie wjeżdżałem dopiero jak było za stromo lub za miękko, tak to wszystko się ładnie kręciło, zresztą mniejsza tarcza ma mniejsze znaczenie niż większa - daje mniejsze przełożenie na prędkość a te 2 zęby w tę czy wew-tę nie ma (moim zdaniem) takiego znaczenia jak przy dużej

5. Zjazdy:
- tak naprawdę nie wiem do czego porównać, bo do mojego sztywniaka ma się to jak Quad do Malucha ...
- psychicznie przyzwyczajony do ostrożnego zjazdu - zsuwania - czy też schodzenia - musiałem się przełamać (jak pierwszy skok do zimnej wody z 8 metrów ;-), przekornie atakowałem później wszystko co się dało pod kontrolą zaatakować
- nawet jeśli "odkryłem" nową ścieżkę na szlaku, bez problemu przedzierałem się do głównej ścieżki nie tracąc prędkości
- po kamorach przy płotku - z małą podpórką - wszystko, chociaż zawsze trzeba uważać na luźne kamory
- z pewnością mogę powiedzieć, że Full Spec Epic wiele wybacza - nawet jak nie pojedziesz idealną ścieżką naprawi twój błąd bez utraty przyczepności, momentami to ogarniała mnie dziecięca euforia, jakbym dostał prezent na Dzień Dziecka, albo coś wymarzonego pod choinkę
- EPIC wręcz klei się do trasy, przez to jest znacznie bezpieczniejszy !!
- mniej mnie telepało - odczucie mniejszego zmęczenia ogólnego, a na pewno rąk, które do tej pory były moimi amorami ;-)
- oczywiście nie woziłem się non stop z dupą na siodełku, bardziej skupiałem się na "dalszym" wyszukiwaniu trasy i "obliczaniu" trajektorii lotu :-)

6. Podjazdy:
- teraz stały nudną harówką :D, którą trzeba po prostu wykonać w oczekiwaniu na ... zjazdy
- blokada amora przedniego (SID) przydałaby się na kierownicy, w warunkach wyścigowych jest to konieczność !
- tył jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki blokuje się i rower staje się HT - za sprawą BRAINA - legendarnego patentu Speca", może i jest kosztowny w utrzymaniu ale wyłącza myślenie: "zablokować ? odblokować ?"
- w każdym razie tyłu mi nie rzucało, nie uginało się, powiem szczerze, że częściej mam uczucie "pływania" przy moim HT ... tutaj nic, przynajmniej ja nie zaobserwowałem
- BRAIN ma też magiczne pokrętło do regulacji szybkości ugięcia, bardzo duży zakres, można dostosować do indywidualnych preferencji użytkownika

Podsumowując:
- co prawda jest to mój pierwszy maraton na Fullu i do tego z najwyższej półki "Spec Epic FSR" ... ale już teraz moge spokojnie stwierdzić, że w góry nie ma czego lepszego do jazdy, a na nizinach wybieranie nierówności "kurvidołków" będzie niewiarygodnie pomocne,
- masa 1-2 kg więcej ma mniejsze znaczenie, nawet na podjazdach, a w maratonie najważniejsze jest by się zmęczyć najefektywniej, do tego właśnie jest FULL :-))

p.s. teraz czas na obalenie lub potwierdzenie legendy dotyczącej kół 29" ...

... c.d.n. {jak mi się coś jeszcze przypomni to dopiszę ...}


Kategoria The Race, Grupetto


  • DST 84.00km
  • Teren 65.00km
  • Czas 02:53
  • VAVG 29.13km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Dolsk, całkiem niezły trening ..

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 16.04.2011 | Komentarze 3

Open: 56 (28M3) 2:53:22.74 – w sumie najlepsze moje miejsce w M3 w tym cyklu „ever”.
*30:39(56)
*01:30:23(53)
*02:19:02(47)
strata do zwycięzcy Wojciech Halejaka: 00:17:12

Całkiem niezły trening – inaczej tego nazwać nie można.
Ani ładnie, ani ciekawie, czyli jak na treningu.
Robisz swoje i do chaty.
Pogoda zbyt idealna.
Wiatr zbyt słaby.
Pagórki zbyt płaskie.
Pociągi zbyt liczne.
W konsekwencji selekcja była zbyt symboliczna.

Pierwsze punkty planu startowego niewykonane:
- brak rozgrzewki, bo musiałem załatwiać „coś organizacyjno-teamowego”
- stoję w drugiej linii, ale za to w doborowym towarzystwie Drogbasa i Kłosia :-)

Początek nieco pod górkę, idę ile mogę, Jarek szybko mknie do przodu i znika w tłumie.
Nie oglądam się, więc nie wiem co tam z tyłu się dzieje. Po zmianie kierunku kraksa, dość konkretna. Na szczęście dla mnie na lewym pasie. Grzeję dalej swoim tempem mieszając w przełożeniach. Na granicy przegrzania silników. Niemiły widok – Drogbas na poboczu ma laczka, szkoda – będzie mniej punktów w drużynie. Też nie mam ani dętki ani pompki. Nie pomogę.

Sekcja pierwszych kurwidołków. Trzeba jechać agresywnie, często na stojaka.
Zresztą agresywność jazdy warto utrzymywać do samego końca, po prostu się nie poddawać i nie odpuszczać !!!
Wreszcie cmentarz i asfalcik. Wokół „dobrze znajome koszulki” z Murowanej. Od nich odpadłem ostatnio. Tym razem jeden z „Gomoli” już strzela na asfalcie, upss.
Dociągam do kafarów i tworzy się bardzo mocna kilkunastoosobowa grupa.
Jest dobrze.

Sekcja asfaltowa przedzielona polnymi kurwidołkami.
Generalnie nudy na pudy. Jadę czujnie (hehe):
- jak są piachy staram się prześlizgnąć drugim pasem, żeby się za kimś nie zakopać i nie tracić niepotrzebnie sił
- na asfalcie z górki „tanim kosztem” daję zmiany, żeby nie było ;-)
- przy zmianie nawierzchni staram się być „jak najwyżej”, żeby nie odpaść z ogona jak ktoś przymuli

No i koniec bajki.
Wpadamy na MINI.
Miejsce beznadziejne – piachy, zwężka, pomiar czasu.
Super grupa rozpada się jak szklanka na betonie.
Im więcej osób w grupie, tym jest ona potężniejsza.
No trudno.


Mniejsza grupka też nieźle ciągnie, ale raczej to już jest w większości rzeźba samemu
Pięknie jedzie dziewczyna w stroju „Welodrom”. No szkur** jak ona zajebiście pomyka !!
Nie powiem, niesamowicie mnie motywuje ;-P
To, że przy okazji jest niesamowicie zgrabna nie ma tu nic do rzeczy ;) ...
Po prostu dać się objechać kobiecie działa na faceta lepiej niż żel Maxima.
Wozić się też nie przystoi.
>> teraz tak looknąłem sobie któż to taki a to była Ula L. z „Biketajresów” !!! <<
Naprawdę wielki szacun i uznanie za mocne zmiany, które niejednokrotnie dawała.

Później nastąpiła typowa bezpłciowość Dolskowa, chociaż pagórek asfaltowy jakby dwukrotnie się wydłużył i trzykrotnie postromiał.
Niebiosa tego dnia były jednak po mojej stronie. Dobry Manitou zesłał mi pod koniec podjazdu LAWINĘ złożoną z kilkudziesięciu zawodowców ścisłej czołówki Mega. Czułem się zdezorientowany, wtf ??! Ale też szczęśliwy.
Urwali mnie na około 3-4 km przed metą kiedy zaczęły się „bruki i piachy Roubaix”.

W końcówce robię jedyny błąd tego dnia. Na piaskowo-trawiastej skarpie przednie koło ześlizguje się bardzo gwałtownie i widzę jak w ciągu ułamków sekund źdźbła trawy przybliżają się do mojego ryja z prędkością bezradności. Do tego jeszcze jak się wygrzebałem zaczęły mnie dopadać kurcze pieprzone.
I z pojedynku finiszowego z kolesiem z „iSportu” nici.
Zanim się pozbierałem minęło kilkadziesiąt niewiarygodnie szybkich (?!) bezcennych sekund.
Nie było się z kim ganiać, pocisnąłem więc z samym sobą.
Na mecie był już Jarek, który ładnie pojechał ... Mini ;-)
Bardzo szybko pojawili się Jacek i Mariusz.
Tym razem JP_bike szybszy o długość bieżnika opony :D

Poprawiam czas z zeszłego roku (3:24:24) o pół godziny [!!!] i to jest ważne, abstrahując od korzystniejszych warunków pogodowych w tym roku.
Drużyna pojechała super zgodnie, więc punktów też powinno być sporo.(i jest sporo, bo ponad 2 klocki ;-)]
Drużyna Mega również zapunktowała, może nawet w komplecie ;-))

Dzięki Panowie za super-spotkanie !

p.s. w Giga wskakujemy na 8-sme miejsce !!!! yeah !!!
p.s.2. w Mega wskakujemy na 18-naste !!!
p.s.3. to były 51 zawody w mojej "karierze", nawet nie wiedziałem, że aż tyle ... hehehe


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 107.00km
  • Teren 90.00km
  • Czas 04:13
  • VAVG 25.38km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 3999kcal
  • Podjazdy 600m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Desert Race Murowana Goślina.

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 8

*wyniki:
GIGA:
1. Bartosz Banach (1986) MRÓZ ACTIVE JET 3:30:45 (!!!)
2. Bogdan Czarnota (1975) Kross Racing Team 3:30:46
...
62. (28.M3) Slec (1977) SCS OSOZ Racing T. 4:06:46
...
71. (25.M2) Maciej Rączkiewicz (1982) EMED Racing Team 4:10:02 (!!!)
76. (35.M3) Kłosiu (1975) EMED Racing Team 4:12:06
82. (39.M3) Rodman (1972) EMED Racing Team 4:13:51
85. (41.M3) Adamuso (1976) SCS OSOZ Racing T. 4:15:22
88. (43.M3) Drogbas (1980) EMED Racing Team 4:16:08
97. (46.M3) JP_Bike (1975) EMED Racing Team 4:23:27
107.(49.M3) Karmi (1975) SCS OSOZ Racing T. 4:27:36
114.(35.M2) Młodzik (1984) EKO-PLAZA TEAM 4:30:12
147.(20.M3) Maks (1969) EMED Racing Team 5:05:55

MEGA:
1. Oskar Pluciński Shimano Polska 2:23:35
...
179. (56.M3) Josip (1980) EMED Racing Team 2:55:27
232. (78.M3) jcgol (1977) EMED Racing Team 3:04:30
301.(103.M3) Tomasz Jurek (1972) EMED Racing Team 3:15:15
356. (43.M4) Toadi (1969) EMED Racing Team 3:26:31
________________________________________________________________
Komentarz fachowców w studio ;-P
*....... będzie później ..

________________________________________________________________
** z ostatniej chwili, "drużynówka" by DMK77 :-)
1 KROSS RACING TEAM 2219,72
2 BGŻ ESKA Team 2166,18
3 Torq Superior MTB Team Środa Wlkp. 2135,65
4 B&K Herbapol rowerowanie.pl 2118,51
5 WARBUD - WARTO BUDOWAĆ 2108,27
6 Gomola Trans Airco 2106,20
7 Eclipse BikeTires.pl 2080,54
8 SCS OSOZ Racing Team 2065,08
9 bydzia power bike team 2032,32
10 EMED Racing Team 1999,20
11 PTR Dojlidy Białystok 1961,87
12 RIDLEY BAJKSZOP.COM RACING TEAM 1909,06

=> jak widać cel "TOP10" jest REALNY !!!!!
________________________________________________________________

Tydzień przedstartowy spędziłem przyzwoicie, krótkie mocne treningi, bez przemęczania się.
Najedzony i wyspany (no może z godzinkę więcej brakowało do ideału, ale z drugiej strony rezygnacja z „tej godzinki” spowodowałaby pewnie większą nerwowość ;-P).
Śniadanko solidne, 2 kawy i już miałem dobre tętno.

W sektorze stanąłem z JP_Bike w pierwszej linii dla VIP's (sektora III). Klosiu czuł się widać dość potężnie, bo olał nasz sektor, dał nam fory i stanął w czwórce. Piaskownica obczajona wcześniej przeze mnie nie była zła. Istniało jedynie ryzyko, że ktoś się zatrzyma.
Na maratonie to jest pewne. Zachodzę w głowę po kiego grzyba pojechałem prawą stroną zaliczając 2 zejścia z roweru.
Początek cieniutki.
JP zniknął gdzieś z przodu. Nie wiedziałem kto jest „przed” a kto „za”.
Sprytny Slec pociągnął laskiem i załapał się w dużą grupę.

Za piaskownicą dołączyłem do kilkunastoosobowego pociągu, w którym dopiero po kilkunastu kaemach rozpoznałem Drogbasa, przebranego za Cancelarę. Nawet dał mi parę Watów z ręki pod górkę. Zresztą na tym wybrzuszeniu ktoś z przodu zamulił i kilka osób poskładało się delikatnie jak w korku puk-puk-puk-puk. Znowu z buta na rozpęd.

Po jakimś czasie doszliśmy Jacka, wyglądał na lekko zmielonego, chyba za mocno poszedł, jak zwykle samotnie. Do tego sztyca mu się obsunęła. Został. Na takim płaskaczu jak w Murowanej czy Dolsku dobry pociąg to podstawa.
Nasz niestety nagle się rozerwał. Jak już podniosłem głowę znad kiery było za późno, a nikt jakoś nie wykazywał chęci zespawania.
Zrobiło mi się strasznie przykro, że tak zajebiste lokomotywy oddalają się w sinej dali.
Drogbas pokręcił głową, że „on nie i że zaraz odpadnie”, kolega z Bydgoszczy również.
Podejmuję więc ryzykowną próbę zespawania.
Tak w ogóle to trzeba to zrobić szybko. Inaczej jest „dupa”.
Zabrakło kilometra z wiatrem, żeby to zrobić … Dostałem taki strzał w ryja z wiatru, że odechciało mi się opuszczać pociągi.
I tak zostałem w próżni.
Trochę poluzowałem łydę, żeby chociaż coś na końcówkę zostało.
Zabrakło dosłownie z 10 metrów.

Na następnym odcinku udaje się dojść, odpoczywam ile wlezie.
Za bufetem tracimy jednak 2 asów – tzn. odjeżdżają nam.
Szczęście nie trwało długo. Jakiś chujek zaatakował, myślałem, że to zwykła zmiana, ale niestety...
Silny cios z powietrza wbił mnie na skromną środkową tarczę.
Teraz to już był „gnój”. Czyli zwykła samotna jazda pod wiatr przez gęste piachy.
No nic, jadę swoje.
Ani z tyłu, ani z przodu nikogo. Mega wyboisty teren, tracę rytm.
W lasku jakaś ekipa mnie dochodzi. „Jak tam kolego Rodman ?!” - ktoś radośnie mi tu zapodaje z boczku.
A to sam Klosiu, ZNOWU ON :D !! Jak w zeszłym roku, tylko, że wcześniej.
Bąkam coś tam, że tak sobie, blee. Cieszę się, że ma power, ale trochę przykro, że znowu daje mi szkołę w Murowanej :))
Myślałem, że trochę przesadził z kilometrami w tygodniu przedstartowym, ale jak widać na niego to DZIAŁA , pozytywnie.
Podczepiłem się starając się jak najdłużej nie urwać się z ich pociągu.

Dość szybko zaczynają się dożynki Megowców. W tym samego Pocia ;-))) (yesss!!!).
Kurtuazyjnie życząc mu powodzenia, oddaliłem się. Jednak ciężko się podnieść po złamaniu biodra. Ale jak widać można.
Jedzie się beznadziejnie, dużo mijanek – sranek, często po piachu. Klosiu raz mi odjeżdża to znowu go doganiam.
Niewątpliwie jazda ze znajomym jest o wiele bardziej wciągająca.
Nie dawałem zmiany, bo tak naprawdę kwestia zostawienia mnie na pastwę losu była kwestią minut.
Przydałoby się jakieś wsparcie. Nie wiem dlaczego na Giga wziąłem tylko 1 bidon z wodą.
Normalnie jak rasowy „noob”.

Zacząłem lekko szarżować. Minąłem Toadiego, które lekko podgolił brodę.
Idę ostro. Zakręty na granicy ryzyka. Za szybko …. Jebut!!
Dobrze, że to była tylko leszczyna. Wygrzebuję się komicznie z tego syfu. No to już pozamiatane.
Dochodzę do Zibiego. Dochodzę też do siebie. Zibi daje zmianę ! ;-)) Widać chłop się oszczędzał, hehe.

Na bufecie nie staję (jak zresztą na żadnym). Gdzieś tam z przodu majaczy mi Klosiu.
Ma jednak „nogę”, nie doganiam go ostatecznie. „Trup” ściele się gęsto pod Dziewiczą, a tak się niektórzy nabijali ;-) z płaskiego maratonu.
Pod górkę mija mnie Czarny Koń tych zawodów - Maciej R. z Krakowa (EMED Racing Team).
Jednak regularne objeżdżanie Klosia w końcówce sezonu nie było przypadkowe.
Chłopak jest „młody”, M2, ma więc prawo ;-P.

Końcówkę już daję ile tam mi zostało w garach, ale wiatr jest naprawdę mocny.
Mijam jeszcze Tomka J. Z drużyny. Końcówka oczywiście laskiem, po co się męczyć z wiatrem ?!
Udaje mi się jeszcze zjebać jednego kolesia – wołam lewa, lewa, lewa wolna, pierwsi ustępują a ten nie kuma bazy, więc mijając go wykrztusiłem „lewa k**** wolna !!!” - no nareszcie dotarło ;-D.

Asfalcik „w bombkę” a' la Cancelara, bo nikogo obok nie było, jest meta.
Czas poprawiłem o około 2 minuty w porównaniu z zeszłym rokiem, jednak kaemy wytrzepane przez Klosia w tym roku miażdżą – zasłużenie po raz kolejny został w Murowanej niepokonany ;-))

Bardzo jestem ciekawy jak wygląda Drużynówka” ?! …
Generalnie różnice nie są duże – jak to na płaskim.
Tak widzę po innych wpisach, że jestem jednym z dwóch zadowolonych bajkerów z wyścigu (+josip) – przecież poprawiłem czas i to na początku sezonu ;-F

W Dolsku pewnie będzie podobnie, tylko więcej „przyjaznych” asfalcików – będzie jeszcze szybciej !


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 73.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 04:19
  • VAVG 16.91km/h
  • Podjazdy 2600m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Karpacz według Grabka. Double Final Battle. Part.3.

Niedziela, 3 października 2010 · dodano: 05.10.2010 | Komentarze 4

dystans: 73 km
czas: 4:19:26
open: 28
m3: 6

miejsce na scenie o raptem -4 sek :-))

Dlaczego Giga ? Prawie zawsze jadę Giga :-)]


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 40.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 900m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Prawie jak uphill. Double Final Battle. Part.2.

Sobota, 2 października 2010 · dodano: 05.10.2010 | Komentarze 3

dystans: 31 km ścigu
czas: 1:31:57
open: 24
m3: 8

utrzymany sektor 2 ;-)

Dlaczego Haro (Mini) ? Chciałem zobaczyć jak to jest :-)]


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 62.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 29.29km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 140m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łopuchowo, BikeCrossMaraton Wlkp.

Niedziela, 26 września 2010 · dodano: 26.09.2010 | Komentarze 12

7.00
Piję kawę.
Szykuję śniadanie.
Start jest o 11.00 , hehe ...
Rodzinka pójdzie na grzyby a ja na rower, układ dobry ;-)
Trzeba ich tylko zwlec z wyra ,,,
---------------
Było ciężko z tym zwlekaniem.
Na start docieramy nieco około 10:00.
Rozgrzewka symboliczna.
Trochę problemów organizacyjnych przy "numerkach" i już jestem stopięćdziesiątyktóryś na starcie. Nie mam tyle bezczelności, żeby iść jako zawodnik czołówki z boku i wbijać się "na chama".
W ten sposób skazuję się na przeciętny wynik, ponieważ maraton jest płaski z wyjątkiem dobrze znanej pętli XC na Dziewiczej Górze.
Totalnie mi się to nie podoba.

Opuszczam więc miłe towarzystwo Artura, obok którego akurat stanąłem.
Przebijam się w tłumie do przodu z grzecznym ale stanowczym "przepraszam" przez ludzi, którzy i tak odpadną na rozjazdowym "honorowym" asfalcie.
W ten sposób zyskuję około 100 oczek.
Jestem jakiś 7-dziesiąty. Policzyłem, że i tak ze 4-dziestu jeszcze wyprzedzę, licząc na 30 m-ce open.

Start niby honorowy, ale od razu jest pełen power.
Na początku wpierdzielam się w singiel-tracka między barierkę a trybuny.
Większość jedzie "szerokością". Organizator nie postawił żadnej taśmy ograniczającej i kilkanaście osób się tak wpieprzyło. Reszta nas mijała na luzaku z szyderczym "to na razie !!...".

Na asfaltowej rozjazdówce szybko przemieszczam się do przodu mijając tych "na razie".
Hulaja i Tomka Urbanowicza (trener AGRO Teamu Środa Wlkp.) już nie widzę.
Powstała przepaść.
Szkoda.

Napieram dalej bez kalkulacji mijając kolejnych ścigantów z "pierwszego" sektora.
Jest twardo, jedzie się szybko.
W końcu dopadam ich na jakimś piaszczysto-kamienistym podjeździe i ..... mijam po lewej. Tak jakby Tomkowi dziś nie szło.
Już wiem jak tak dalej pójdzie to i Radek dziś polegnie ;-). Nie musi być dużo, ważne jest by wygrać.

Dopadam w końcu do czuba (!) kilkunastu kolarzy, ale ze zdziwieniem stwierdzam, że faktycznie jest to PELETON WŁAŚCIWY.
Spotykam też Mafię, widzę Tomasza Dopierałę z 2Koła, a on z reguły mnie młócił na każdym maratonie dość sporo. Są też Bracia Swat. Kilka Rowerów Rybczyńskich.

W jakiejś wiosze" strażak coś tam macha w lewo i wszyscy tam skręcają .....
Noszkurwa znowu to samo co w Gnieźnie !!! Cenne sekundy idą się jebać na "Agro Show" w tej wiosze [zjazd chłopów co oglądają traktory i knury ...].
Ale źle nie jest, bo przed nami tylko kilka osób.
Niestety dochodzi mnie Hulaj :/ hehe ...

Później PELETON znowu się łączy i mijamy z dużą prędkością rozjazd Mega/Mini.
Cholera, jak bym skręcił to bym wygrał !!! ;-)
Wszyscy pojechali jednak ambitnie na dystans "sportowy", czyli zwykłe Mega;).

I tak se jedziemy na kołach jedni drugich. Droga szeroka. Twarda. Normalnie wyścig szosowy się zrobił. Mała pogawędka z Mafią na CZELE peletonu ;]
Trochę nawet pociągnąłem jak tempo siadło i nikt nie chciał się wychylać.
Później pociągnął Mafia, później znowu ja, na koniec Swaty i Paweł Bober wykorzystali okazję i zaczęli się urywać na piaszczystym podjeździe.
Odeszli.

No to niestety pozamiatane.
Do tego kolejny piach skutecznie zatrzymuje kogoś przede mną i mam efekt domina.
Sporo sił kosztuje dochodzenie.
Zbliżamy się do Dziewiczej Góry.
Jestem na przedzie większego peletonu goniącego ucieczkę.
Tutaj zostanie oddzielone ziarno od plew.
Tutaj okaże się, czy aby nie przegiąłem zakładając dziś szosową kasetę "Shimano Sora" ...
Robię manewr taktyczny - przepuszczam Mafię i sam nieco zwalniam. Mówię żeby teraz pocisnął, żeby spróbował odskoczyć.
Plan się "prawie" udaje. Ale to za chwilę.

Następuje czyściec, czyli ostateczna selekcja w peletonie.
Za Dziewiczą jest płasko, można więc będzie pomerdać sobie pytką jeśli ktoś się nie zabierze na lepszy odjazd.

Daję radę.
Podjeżdżam wszystko.
Za "Killerem" dochodzi mnie jednak niezmordowany dziś Hulaj.
A myślałem, że chłopak wymięknie ?! ;>
Wcześniej jeszcze na podjeździe dopingują chłopaki - Maks & Toadi - dzięki !!!
Myślałem nawet, że robią jakieś foty czy coś ;-)

No cóż. Mamy mały peletonik:
- Ja, Hulai, Koleś z Piły, Koleś z Konina z którym przegrałem o 1 sek w Wieleniu, Wojtek z R-Ryba i sam Canczelara (w koszulce takiej tylko).

Mafia, Dopierała i jeszcze jeden koleś migają nam co jakiś czas w bezpiecznej odległości. Naciskamy ile wlezie jednak dystans jak zaczarowany raz się zmniejsza, później znowu nikną na zakrętach.
Mobilizuję Towarzyszy do zmian.
Najwięcej roboty wykonuje Wojtek.
Piła się wyraźnie opierdala.
Hulaj ma jakieś tam zamieszanie z tyłu przy kałuży błota i odrywa się wagonik ..

No to chociaż z nim dziś wygram ;-P
Zaczyna się końcówka ostateczna.
Mamy ich na wyciągnięcie pytki ale nie ma już z czego depnąć.
Nie oszczędzałem się przez cały wyścig.
Nie jadłem też, bo nic nie miałem, Penco też nie można było dziś dostać.
Wody prawie nie piłem, bo szedłem w trupa i jak brałem łyka to nie mogłem przełknąć, bo bym się zakrztusił.

Wpadamy na asfalt, jeszcze ze 2 km. Wypadałoby coś odjechać ...
Jak przez mgłę słyszę doping Magdy, Szymona i Jasia ;))
Pewnie nazbierali grzybów ...
Nagle Koleś z Piły "cudownie odżywa", po tym właśnie poznaje się kutafona co nie daje zmian tylko się wiezie na kole non stop.
Mocno dusi.
Odrywa się Wojtek co się najwięcej naharał i Kanczelara ;-], który solidnie starał się zmieniać.
Już wiadomo, że Mafii i Dopierały nie dojdziemy.
Z przodu Koleś z Konina, Piła drugi, Ja trzeci.

Cholera, do dupy ten finisz. Nie ma gdzie się rozbujać.
Konin znowu ze mną wygra, odjechał (też symbolicznie zmiany dawał ...).
Piły jednak nie popuszczę, nie należy mu się !!
Widzę jak w oczach mięknie i na ostatnim zakręcie biorę go spokojnie na "stojaczka".

Za metą padam na murawę stadionu w Łopuchowie ;-).
Hulaj samotnie dojeżdża ze 3 minuty po mnie.
Naszemu pociągowi zabrakło 20-30 sekund, żeby namieszać na ...... Podium :}

Open 7
M3 4
Dostałem bardzo fajny medal.
W tomboli wygrałem fajna torbę na kółkach Paso.
Losującym był .... Szymon Koper !!! hehehe
Uczciwie zamykał oczy i faktycznie dużo osób wygrywało cenne nagrody.
Jakby Marcin "3waza" został też by wygrał ale go już nie było :-/ [pozdro!]
Sajmon dostał w nagrodę za losowanie super okularki Goggle z wymienną szybką.
Są niestety dla niego za duże, ale i tak frajdę miał nieziemską.
Długo trwało. Wytrzymał dzielnie z ... pełnym pęcherzem.
Magda zebrała kilkanaście grzybów. też miała więc coś "od życia" , hehe ;=]

Teraz trzeba utrzymać "formę" do Wielkiego Podwójnego Finału Bikemaratonu, który już za tydzień w Karpaczu ;)


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 40.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

XC Środa Wlkp.

Niedziela, 19 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 2

Z lekka wyjechany po wczorajszym Mega pary do najlepszych tego dnia starczyło mi do pierwszego "progu".
Próg to taka ostra skarpa na którą żeby wjechać trzeba się rozpędzić.
Hulaj nie wjechał, ja wpięty w spd" jakoś tak dziadosko stanąłem i pierwsza trójka mi odjechała.
Nie było żadnych górek, na których mógłbym nadrobić, tylko same zakręty i spowalniacze", czyli bardzo ostre zakręty w piachu.
Stawka się prawie ustaliła, bo wyprzedził mnie jeszcze Piotrek Dukarski, w tym roku ze mną jeszcze nie wygrał. Zostało mi na tyle sił i ambicji aby tej świeckiej tradycji stało się zadość ;-P
Gorzej mu szła "sekcja krzaków" z zakrętasami jak i prosta po asfalcie.
Spokojnie doszedłem i wyprzedziłem na początku 3-ciego kółka.
Zaczęło się jechać lepiej ale było za późno, żeby dogonić dziś Hulaja, który wczoraj zbierał siły, podczas gdy ja się harałem w Wieleniu ;-)

4-rte miejsce - TT - tak bywa, (hehe), mam nadzieję, że uda mi się zrewanżować na jednym z ostatnich wyścigów w Zielonce za tydzień.


Kategoria Grupetto, The Race, XC


  • DST 57.00km
  • Teren 53.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 24.43km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cups Hunters. Maraton Michałki - Wieleń.

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 18.09.2010 | Komentarze 11

Hehehe, tak będzie już niedługo w Powerade ;-P ...
Wynik poprawiłem o 16 min (!!) vs 2009.
Open 19
M3 8

a tymczasem od lewej:
- III Miejsce Giga M3 - Mariusz - numer dnia: spóźnił się na wyścig .... 5 min, a mogło być ciekawiej jakby się chłopaki spotkały po drodze ;))
- II Miejsce Giga M3 - Jacek
- Mistrz Polski Medyków 2010 Open Mega Man - Ja;-P
Brawa dla chłopaków ! Objechał ich tylko Andrzej Kaiser ;> Po prostu dziś był lepszy i udało mu się odnaleźć drogę jak się zgubił ...
Wygrali ładne bagażniki Thule i pełną siatę prezentów.
Mnie przypadła tylko Czapeczka PRO", akurat na jesień czy łagodną zimę.
Kupa znajomych z Bikestats Oddział Wielkopolska, było więc wesoło.
Szczególnie jak Waleczny Tołdee nie mógł przeżyć, że Maks pojechał Giga zamiast Mega.
Nie mógł więc w pełni tryumfować kolejnej wygranej, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że był dziś od Maksa lepszy.

Tutaj natomiast macie Ostatni Atak Maksa !! ... przyjrzyjcie się temu śladowi tylnego koła.. żużel zryty !!


Biorąc pod uwagę moją trzydniową chorobę i 10 km przejechanych w tym tygodniu z wyniku jestem bardzo zadowolony.
Nie wyszedł tym razem finisz, bo Nitro Blacik'48 odmówił posłuszeństwa, ze środkowej nie miałem z czego depnąć ;P i przegrałem o długość.
Skorzystałem już po wyścigu z namiotu Cykloturu, gdzie mili Panowie wyjebali mi pół łańcucha - "bo za długi" - po czym ćwiartkę dołożyli "bo ma Pan krótki wózek", podsumowując krótki darmowy przegląd techniczny listą "rzeczy wymagających wymiany" ...
Pomyślę ;->


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 69.00km
  • Teren 63.00km
  • Czas 03:13
  • VAVG 21.45km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 700m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Osieczna

Niedziela, 12 września 2010 · dodano: 12.09.2010 | Komentarze 7

No troszkę się działo ;)


Trasa.
Fantastyczna, ale bardziej na trening niż na maraton z 400 ludźmi, kiedy startuje się metodą "kto pierwszy się ustawi - ten lepszy", brak możliwości bezkolizyjnego wyprzedzania. Za dużo singli, na których nie można wyprzedzić "tych nieco wolniejszych". Oznakowanie niemal wzorowe, na pierwszej pętli dobrze pilnowali na każdym zakręcie, żeby nie kusiło "tych głupszych" do skracania trasy. Ogólnie miałem wrażenie, że więcej zjeżdżam niż podjeżdżam. Jak dla mnie, trochę za mało km jak na dystans Giga. Nie poczułem tego charakterystycznego Bólu, który towarzyszy dystansowi Giga ;))

Bufety.
Zniszczyliśmy sporo owocków z Dunem i Wojtasem, ale dopiero na mecie.
Było ok.

Brak czipów.
To już dla mnie lekka porażka jak na Oficjalne Mistrzostwa Wlkp. w Maratonie MTB ...

Sprzęt.
Niby dawał radę, ale ... miałem problemy z przednią przerzutką.
No i od 15 km jechałem bez tylnego hamulca, który się poluzował. To gorzej, bo przed zakrętami musiałem szybciej hamować żeby wytracać prędkość.

Koledzy.
Dopisali ! :) Solidarnie z Wojtasem stanęliśmy około 3/4 stawki, ale Dun się wyłamał, bo musiał stanąć w pierwszym rzędzie, żeby spróbować z nami dziś wygrać. Pomimo tak znaczących forów wyciąłem Duna jak się obijał na 50 km.
Wojtas mnie zaskoczył, miał formę ! :) Wyprzedziłem gościa na początku, ale jakimś cudem mnie doszedł. Spadł mi łańcuch, później strzeliłem OTB miesiąca września i .... Wojtas zniknął ! :)
Dopiero dorwałem go na 52-53 km, jak miał problemy ze sprzętem ... do oddychania ;P, czyli z kolbą". Poczekawszy na leśną dwupasmówkę odpaliłem ponownie Nitro Blacik'48 i to był cios ostateczny.
Poza tym na mecie spotkałem pozostałych Bikestatowiczów", aha wcześniej jeszcze minąłem Maksa, który ostatnio spoczął na laurach i zajął się pieszczeniem sprzętu zamiast jazdą na rowerze ;P
W przeciwieństwie do Zbyszka, który i tym razem go pokonał, ale przegrał z Dunem i Wojtasem (rew za P-ń udany); Zibi jest chyba jednak słabszy technicznie i Młodzi na bardziej technicznych trasach mogą być spokojni, że nie dostaną łupnia od Mastersa ;))

Wynik.
Ponoć 13-nasty w M3.
Jak będą wyniki to wklepię.
Ładnie wlał mi Hulaj, wie chłopak gdzie się ustawić przed startem ;P
Poza tym na płaskim jest mocny. Serio.

Tombola.
Była.

Redaktor Kurek też.

Ciekawostki.
Jeden koleś jechał 25 km bez siodełka. Powiedziałem mu, żeby się przyznał, że to lubi ...
Jak wyprzedzałem mini-pociąg z jednym z Corratec Teamu to aż się chciałem zapytać: "Przepraszam, czy ten pociąg jest legalny i czy mogę się dołączyć ?!" ;))


Kategoria The Race, Grupetto