Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 81.00km
  • Teren 81.00km
  • Czas 04:55
  • VAVG 16.47km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 4000kcal
  • Podjazdy 2200m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Maraton Karpacz

Sobota, 13 września 2008 · dodano: 14.09.2008 | Komentarze 0

Bike Maraton Karpacz 13.09.2008

14,5 kg
Ważę po maratonie 79,3 kg (rano nawet 77,9 netto ;P). Razem z rowerem 93,8 kg. Wychodzi na to, że mój wspaniały rower z doklejoną pompką i 2-ma dętkami, bez bidonu, to 14,5 kg.
Sporo jak na hard taila :) Chyba ta masa ma jednak jakieś znaczenie w ściganiu ?! Ciekawe o ile miejsc mógłbym się poprawić na rowerze o 4 kg lżejszym ?

Rama: Giant Rock SE model 2006
Kaseta: Shimano, niska półka
Przerzutka przód: SRAM 3.0
Przerzutka tył: Shimano Alivio, 21 biegów w sumie
Hamulce: V-braki, zwykłe, klocki Clarks - czerwone
Sztyca: seryjna
Siodełko: San Marco, twarde, wąskie, rozcięte na końcu
Kierownica: prosta, Cannondale Fire, czarna, aluminiowa
Gripy: piankowe, Accent
Rogi: brak
Koło przód: pojedyńcze, seryjne
Koło tył: Mach 3, podwójne, nielekkie
Korba: no name
Opony: Hutchinson Python 2.0
Dętki: zwykłe, continental / hutchinson light
Licznik: Sigma 1606 L, czujnik kadencji
Pedały: Shimano, SPD 520
Łańcuch: Shimano, tani
Bidon: 1 szt, Isostar 0,5 l

Przed wyścigiem odkręciłem wszystkie zbędne klamoty, zważyłem, wyszło mi -700 g :)
Ale to i tak jest 14,5 kg ...

Pogoda.
W Karpaczu jest twardo. Sporo kamieni. Właściwie nawet jakby padało, błota byłyby znikome ilości. Takie podłoże. Biorę jednak z sobą świeżo kupionego Mountain Kinga 2.2, ale ostatecznie go nie zakładam. Owszem, mam dylematy, bo w piątek pada mżawka i jest dosyć ślisko. Zostawiam jednak stare Pythony, bo sobotni ranek jest bezchmurny i na MK jeszcze nie jeździłem. Muszę później potestować. Nie testuje się czegoś na wyścigu. To ryzykowne.
Poza tym chłodno. Szczególnie na zjazdach, chłodzenie włącza się z turbodoładowaniem.
Podczas całego dystansu nie było mi fizycznie gorąco. Optymalnie. Powietrze czyste, przejrzyste. Mam czas podziwiać widoki. Jest pięknie ...

Dystans.
Mini nigdy nie jeździłem. To bardziej XC niż Maraton. Zawsze mega. Rok temu zamarzył mi się Giga, bo to było jakieś takie nieosiągalne. Jakim trzeba być tfardzielem, żeby to kulnąć ?! We wrześniu 2007 udało się w Poznaniu, trasa łatwa szybka, nie było problemów. Giga satysfakcja :)
W tym roku generalnie się nie ścigałem, start tylko w Poznaniu. Czy dałbym radę giga w górach ?
Okazało się, że owszem :) Karpacz 2008 przechodzi do historii jako mój pierwszy Giga w górach :)
I mało mnie to obchodzi czy był łatwiejszy niż w innej serii. Giga to GIGA. Szlus.

Warunkiem ukończenia było spokojne przejechanie trasy do rozjazdu bez zbędnych defektów i z dużym zapasem sił. Plan wykonany. Po rozjeździe robi się pusto. Większość ludzi odbija na metę. Daleko z przodu jakiś samotny giga'nt. Z tyłu pociąg młodych z Teamu Żary wyprzedza mnie z łatwością. Gratulacje Panowie, bo widzę, że na mecie też byliście zgodni :) Nie interesuje mnie czy ktoś jest z tyłu czy z przede mną. To kluczowe. Wyłączyć rywalizację. Mam do pokonania dystans, a nie jakiegoś kolarza. Tego się trzymam. To mi pomaga. Dystans i trasa są moimi rywalami. Jadę swoim tempem. Rozliczenie przyjdzie na mecie. Przy 2-gim kółku zaczynam odczuwać pewne zmęczenie. Pomaga mi skupienie na oddechu przeponą, widoki, łyk z bidonu, jest czas myśleć o różnistych sprawach .. Nie wiem ile mam km w nogach. Licznik przestał działać już przed startem i nie udało mi się go reanimować, tylko kadencja działa. Staram się jak najczęściej podchodzić do 90. Średnia wyszła 76. Dużo więc przede mną do zrobienia. Ostatnie 10 km dłuży się w nieskończoność. Finisz na stadionie, gonię kogoś z przodu ale nie doganiam. I tak już sił nie mam. Dojechałem jak potrafiłem.
Ktoś zarejestrował na sprawnym liczniku w sumie Giga 81 km + 2175 m przewyższeń, mój czas 4:55, miejsce 30 w M3. Dla mnie jest ok :)

Fizjologia wysiłku.
To dziwne, ale jeszcze przed startem pyrgają mnie lekkie kurcze mm grzuszkowatych. Rozgrzewam się, rozciągam – na chwilę znika ale gdzieś się czai pod skórą. Kompletnie nie wiem dlaczego ?! W Poznaniu też tak miałem, ale ratował mnie dojazd 12 km do startu, podczas którego to „coś” się rozeszło po pośladkach. Tutaj od samego początku cierpię. Jestem wściekły. Próbuję masować poślady. Dopiero koło Wangu puszcza i mogę normalnie jechać. Szkoda, bo sporo tracę. Nie wiem jaka jest tej reakcji przyczyna. Może stres startowy ?! Bez sensu zabrałem tyle batonów. Są kompletnie nieprzydatne, ciężko mieli się batona w gębie. Zapycha. 3 razy tankuję na bufetach wodę, dosypuję proszek Maxima i pakuję w to żel. Świetny patent ! Staram się siorbać w każdej „wolnej” chwili. Zawsze mi wystarcza do kolejnego bufetu. Nie tracę więcej niż 1 min na tankowanie. Na drugiej pętli giga smyrają mnie lekkie skurcze w dwugłowy uda. Dłonie zmęczone od ściskania kiery i klamek na tych kamieniach. Staram się jechać równo. Bez szarży. I to jest dobre. 10 km do mety jest kolejny kurcz lewego przywodziciela. Rozciągam gada. Dwie ostatnie góreczki przed metą niby na asfalcie wysysają ze mnie ostatnie soczki, hiperwentylacja, szkoda, że nie mam pulsometru, ciekawe jaki miałbym rekord :) ?! Patrzę tylko na asfalt i staram się głęboko oddychać i równo mielić nogami. Próbuję stawać na pedały ale szybko rezygnuję, bo czworogłowy zaczyna strajkować. Ostatecznie po wyścigu czuję się wyczerpany, ale radocha i satysfakcja nie pozwala mi zasnąć nawet po 0.07. Na mecie nawet nie czuję głodu. Raczej chłód. Zimno mi. Na szczęście kumple biorą dla mnie polar – dzięki ! Ciepła herbata czyni cuda.
Dwa dni przed Karpaczem odpoczywałem od roweru i wydaje się, że to było dobre. Może jednak na pryszłość warto byłoby coś” pokręcić, żeby gruszkowate nie odwykły od siodełka ?!

Trasa.
Wszystko było zgodne z wyobrażeniami z „forum”. Podjazd asfaltem na początku, później Chomontowa, na pierwszym zakręcie już pierwszy w rowie. Później co jakiś czas „łatacze” dętek rozstawiają swoje stragany. Staram się skakać na tymi rynienkami. Kolejny w rowie. Kolejne gromadki pechowców. Czuję się trochę jak na grze komputerowej w „realu” jakbyśmy przedzierali się przez sieć zastawionych pułapek. Kilkadziesiąt osób odsiało na tym zjeździe. Kilku łata jeszcze na asfaltowym już podjeździe. Ukąszenie z opóźnionym zapłonem. Cieszę się, że przeżyłem bez szwanku na ciele i ekwipunku, przy moim ostatnimi czasy szczęściu do „laczków”. Z niedowierzaniem spoglądam często na moją tylną oponę. Jest cała.
Znowu pod górkę, zimny zjazd (ponoć było 6 stopni !?) asfalt płynnie przechodzi w kamory. Trzęsie niesamowicie. Albo ja mam taki kiepski rower albo jest faktycznie dość masakrycznie. Nie jest to przyjemne, ale trzeba przejechać. Pod koniec znowu kilka osób łata dętki. Moje całe. Nic nie syczy.
Droga wśród wysokich drzew. Dookoła stromo więc tym razem nie ma czasu na delektowanie panoramek, bo jakiś chytry kamień postara się, żebyś szukał trufli pod wilgotną ściółką. Oczywiście i niestety poprawiam łańcuch, który spada mi na wybojach (w sumie 5-6 razy).
Później króciutko z bucika, jest czas na chapnięcie batona. Droga wije się po lesie. Sporo kamieni cały czas, ale to chyba lepsze niż błoto ?! :D
Trasa ciekawa, przejezdna, ładna, chciałbym jeszcze kiedyś ją przelecieć ...

Powrót.
Spełniony i napakowany przyjemnością z jazdy wracam z kumplami do domu.
Tym razem była jazda, były widoki, pogoda, niezawodny sprzęt (Giant Rock chyba jest dedykowany takiej twardej, bezkompromisowej jeździe ?! ;F tt), chociaż coś kolega wygrał ... w tomboli. Rozmawiamy, przeżywamy, przeżuwamy, każdy z nas chyba coś wygrał ... ;)

Pozdrawiam też wszystkich, z którymi udało mi się zamienić na trasie jakieś słowo ;))
Powodzenia i do zobaczenia !

Rodman 2008


Kategoria The Race



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!