Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 50.00km
  • Teren 49.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 21.58km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czersk

Sobota, 22 maja 2010 · dodano: 22.05.2010 | Komentarze 5

Marek Galiński: 1:46:38
Ja: 2:19:42

Open: 26/98
M3: 9/29

Poland Bike Marathon.

Niedosyt jest. W moim odczuciu wynik mógłby być nieco lepszy.
Początek po asfalcie, nawet w zasięgu wzroku jest czołówka :)

Mozolne przebijanie się z tyłów szło dobrze, do momentu, w którym gość przede mną nie wywinął takiego orła jak na kraksie Formuły 1.
Hamowałem, nie do końca się udało, wylądowałem lekko w trawie.
Zdjąłem jego rower na bok, ostrzegając innych za nami.
Starszy gość z "Welodromu" leżał cały czas na środku, chciałem więc go przenieść, ale w końcu ruszył zadek.
Upewniłem się, że nic mu nie jest (przynajmniej bez widocznych urazów) i zacząłem znowu wyprzedzać tłumy.
Cały czas po wertepach typu "koleina po traktorze w szczerym polu i sadzie".
Czyli to czego nienawidzę najbardziej :>.

Jak się trochę przerzedziło, próbuję dojść do siebie. Jazda w trupa jest ryzykowna, odcięcie prądu możliwe.
Później przeczołgali nas po lokalnych krzakach i rowach.

... albo tak ...

Okazało się, że to był lajcik ;))

Jazda po okolicznych sadach i wypatrywanie "krawatów" (strzałek maluśko ...) urozmaicił mi odcinek ostrego wodowania.
Okazuje się, że mój rower dość dobrze radzi sobie jako amfibia.
Jazda po osie w wodzie - gdzie woda przeniknęła przez wały - to nie był rekord ..

W lesie, tuż przed wałami, droga też znalazła sobie drogę, za pierwszym razem musiałem się wypiąć - woda po udo !!!
Szybko w bok na suchy grunt, lasem myk, i znowu wertepy.
Bufet oczywiście olewam, 50 km na jednym bidonie to pikuś, miałem też jeszcze 2 banany, prywatne ;)

Zakręt i jest szeroko, siadam na koło jakiegoś gostka i trochę się wiozę.
No i kurwa przeoczyłem skręt w lewo ...

Dojechaliśmy do końca tej autostrady by spotkać się z ponad 20 osobową grupą, która też zabłądziła :))

Cofamy, w tym czasie kolejna ponad 20 osobowa grupa przejeżdża nam przed nosem i skręca we właściwą drogę. Jakiś mały "krawat" tryumfalnie powiewa w odległości 100 m od skrętu. Daję głowę, że jakiś chujek (może sadu właściciel) zerwał znak..
Inaczej posądziłbym Organizatora, że dał maksymalnie ciała.

Znowu wyprzedzam tych co już raz wyprzedzałem.
Rozjazd i znowu nagrzewka po sadach przerywana jazdą po wodzie, której przybywa na 2-gim kółku.

Zaczyna padać. Robi się ślisko. Świeże, gliniaste błotko "a la Zdzieszowice".
Zaliczam 2 gleby na 2 zakrętach. Przeprawa przez krzaki, rowy, sady, ....

... oraz kawałek piachu.
Końcówka w koszmarnych, podsuszonych, koleinach.
Tu się wypierdzielam po raz 4-rty.
Zdzieram piszczel (chyba o korbę) i po chwili dopiero zauważam, że gubię czarne piździdełko, którym kciuk zmienia biegi w manetce, lewe.
Zaczyna walić deszcz z gradem ...

Nie wracam by grzebać w trawie. Jakiś koleś: spokojnie, bo się rozwalisz, jesteś już zmęczony ... @#$%^&!
Wyprzedzam go bez słowa.
Końcowy podjazd pod Zamek okazał się przed-przedostatnim. Wyprzedzam jeszcze 2 kolesi i pełna wiksa asfaltem pod zamek.
Tam zamiast wjechać każą nam zjeżdżać.
Z przodu jeszcze jeden do łyknięcia, singiel po chaszczach, ...

... następnie próba podjazdu ... tak, właśnie tam przy taśmie ;>

... ale koła się ślizgają i walę z buta.
Koleś mi uciekł, za to z tyłu pojawia się nowy koleś.
Objeżdżamy zamek dookoła singlem, a metr w bok bardzo ostra skarpa.
Brama, jestem przed nim, nie ma więc szans na wyprzedzenie mnie, jeszcze kilka depnięć i meta !
Kolejny sprint wygrany, hehe.

Ten Zdzichu co mu pomogłem tracąc szansę na lepsze miejsce zgłasza mnie później do nagrody "fair play", dostaję 2-dziesty-enty bidon, mały i brzydki.
Dla odmiany, Gość, który pożycza innemu skuwacz dostaje fajną, dużą maskotkę .. cóż :)

Jak za taką shit trasę to jest to droga impreza.
Bufet na mecie niczym róg obfitości: ciasta, ciasteczka, banany, cytrusy, izotonik, dobry makaron - ale mało - z dobrym sosem - klasa !

Chyba pierwszy raz Org pomyślał o Rodzinkach - dzieciaki szaleją na dmuchanych zjeżdżalniach, kąciku plastycznym, karuzeli - wzór do przeniesienia na inne tego typu imprezy.

Ponoć czołówka skróciła trasę i wyszło im 45 km, a nie 49-50 jak powinno wyjść.
Ten Max tutaj to takie Mega gdzie indziej - najdłuższy dystans :))
Ogólnie słaba trója.
Jak taka lama jak ja jest 9 ?! do 5-tego zabrakło mi 5 minut a do pudła około 20 minut. Przez Galinę ;-) , bo za mocno ciągnął tych z przodu :-]





Komentarze
josip
| 20:34 niedziela, 23 maja 2010 | linkuj Kurcze, Rodman, gdyby nie to gubienie trasy i ten Zdzichu, który akurat przed Tobą się musiał rozwalić, to pewnie i pudło by było! No no, może lama ale jaka szybka!:)
klosiu
| 11:10 niedziela, 23 maja 2010 | linkuj I to tak cichaczem :) Dobrze ze jade zwykle blisko Ciebie, bedzie mial mnie kto ratowac jakby co :>
Maks
| 21:31 sobota, 22 maja 2010 | linkuj No proszę my tu dupska wygrzewamy w domu a kolega Rodman na maratonik się wybrał ;)
Rodman
| 19:07 sobota, 22 maja 2010 | linkuj nom, Galiński poproszony o 2 słowa komentarza z podium powiedział, że tego jeszcze nie doświadczył na żadnym wyścigu, było to dla niego "nowe" ;))>
DunPeal
| 18:44 sobota, 22 maja 2010 | linkuj hehe dobra impreza. jazda w wodzie po uda, mam nadzieje ze tego nie doswiadcze, moj rower zreszta tez ;)
generalne pogoda powoli wsiada mi na psychike, nic nie mozna zrobic ;/
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!