Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 102.00km
  • Czas 02:39
  • VAVG 38.49km/h
  • VMAX 68.35km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

X Szosowe Mistrzostwa Polski Lekarzy i Medyków, Bychawa. Start wspólny.

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 09.06.2012 | Komentarze 5

Pogoda idealna, lekki wiaterek, słońce, małe - białe chmurki, stojąc w słońcu kropelki potu łączą się ze sobą i spływają po golonych łydach znacząc Ziemię Bychawską stając się w ten sposób jej nano-cżasteczką.
Trzeci start w Bychawie. Trasa ta sama – usiana kilkoma mniejszymi i większymi pagórkami.
Niby nic, a z każdym przejechanym kilometrem stają się dłuższe, bardziej strome.
Kilkunastu % nie ma nigdzie, ciekawe czy w porywach dochodzi do 10% ?
7-8 może być na bank.
Jeszcze szybkie zakupy – butla „czegoś tam” podobna do bidonu, łatwo włożyć w koszyczek.

Pierwsza górka daje pewne wyobrażenie o przebiegu tego wyścigu. Mocne tempo na zagotowanie.
Raczej zeszłorocznego pitu-pitu nie będzie. Na szczycie też od razu pełne rozciągnięcie, pierwsze nieudane ataki.
Aktywna grupa Mayday Racing Team z Lublina. Poszedł faworyt, Grzegorz T., ma jasnoniebieskie tło numerku na plecach, więc nie jest „mój”. Kilka miesięcy temu jeszcze by był ale zmiany w pracy więc wypada z kategorii.
Nie ma w tym roku godnego mu rywala - Pawła Sz., który potrafił seryjnie wygrywać czasówki i starty wspólne również.
Nikt za nim tym razem nie idzie, więc rzuca kontrolne spojrzenie, składa się, odjeżdża.

Później chwila uspokojenia.
Dalej idą próby ataków prawie non-stop.
Tną się w „czerwonej” kategorii, głównie Michał M. i Filip N., od czasu do czasu dorzuci coś od siebie Tadek B. oraz inni, którzy nagle poczują wenę.
Pod każdą niemal górkę podkręcanie tempa. Peleton topnieje z każdym kółkiem, ale nadal jest sporo osób. Przeliczam od czasu do czasu „czarne numery” z mojej kategorii, jest kilku, przyglądam się jak jadą, jak wciągają górki, czy próbują atakować. Ze trzech „czarnych” jest z Mayday'a, jeden „Orbea”, jeden „Adamed”, jeden „Medycycling”.

Plan jest dość prosty, utrzymać się w czołowej grupie aż do finałowego podjazdu i wtedy zaatakować ile sił starczy w nogach.

Michał M. strzela atakami jak kałasznikow, cios za cios z Filipem N. (TGV).
Przez wszystkie kilometry z mojej strony uważna jazda, żeby nie złapać pobocza, dziury, nie liznąć koła. Podjazdy na tyle na ile trzeba, żeby nie zerwać grupy, ale i tak nierzadko jest palenie mięśnia w zakwasie własnym.
Staram się też czyhać na okazję do ucieczki, jeśli odejdzie 3-4 osoby będę próbował doskoku, w ten sposób urwę „czarnych” i będzie miodzio.
Pilnuję czy inni "moi" nie skaczą, ale jakoś się czają tylko jadąc w okolicach 6-15 pozycji.
Niestety, peleton tłumi wszelkie przejawy buntu i likwiduje skoki podkręcając tempo.

Ostatnie 3-cie kółko, będzie lało :/
Pierwsza górka po raz trzeci i udaje się rozerwać stawkę. Kilku „czarnych” za mną – jest dobrze !
Ktoś glebi na kolejnym śliskim podjeździe.
Kałuże robią się momentalnie spore i też nie wiadomo jak się je przejedzie z górki.
Mało co widać, chlapie z góry i z dołu, okulary zapylone.
Przynajmniej trochę bardziej rześko się zrobiło.

Nagle trzech zawodników nabrało dystansu nad grupą, 50 m przewagi, widać, że się dogadują „na zmiany”.
Może teraz ?
Próbuję dojechać, udaje się.
Niestety przywlekam też całą grupę. Tempo siada i 2-ga połówka peletonu nas dogania, oczywiście konkurencja wraz z nimi.
O tym z przodu (+55 sek) już wszyscy zapomnieli.
Ostatnie kilometry trzeba pojechać aktywnie z przodu, żeby przypadkowo nie złapać crasha, defektu i zbudować sobie pozycję do ataku.
….
Na około 15 km do mety w „niebezpieczny zakręt” w prawo wchodzę pierwszy.
Kontynuuję ciągnąc pod górkę w swoim tempie. Na odkrytym luzuję na „ekonomiczny”, bo grupa trzyma się za mną.
10 km do mety obsuwam się nieco w dół grupy, na zjeździe staram się podgonić.
Przebijam się lewą na czoło i idę za Markiem P. na zjeździe. Daje zmianę tak na 70 %, żeby nikt teraz nie skakał.
Następnie Marek P. wchodzi w ostatni znaczący podjazd jako pierwszy, ja za nim.
Za chwilę okazuje się, że to był tylko manewr „spływania na podjeździe” w jego wykonaniu.
Reszta zaczyna nas wyprzedzać, ale nikt nie skacze.
Każdy pewnie kalkuluje w głowie ile jeszcze do mety i czy się opłaca, albo po prostu brak sił.
Gdzieś zniknęli / odpadli już koledzy z byłego „ERT” - Tomek Ś. i wczorajszy zwycięzca czasówki w kategorii (po raz który w karierze ?) Wojciech J.
Kolejne kilka hopek, zjazdy i wypłaszczenie.
Pozostał jeden kilometr do mety, o czym oznajmia duży napis na szosie.
Pamiętając jak wygląda finałowy 500 m (krótki, ale dość sztywny, kilkuprocentowy) podjazd, staram się ustawić po zewnętrznej, żeby móc zaatakować.
Pomimo zmęczenia na twarzy błądzi uśmieszek, bo pierwszy podstawowy cel taktyczny został osiągnięty – dojechałem w głównej grupie. Teraz pozostało sprawdzić ile mocy zostało w pycie …
No ale kurdesz jestem niefartownie zablokowany !
Szczelny rancik, nie można się nigdzie wcisnąć. Teraz już wiem dlaczego w peletonach używają łokci ;-P i na czym polega blokowanie, bo w sumie chyba blokowało mnie 2 z Mayday'a – jeśli świadomie to szacun, że na mnie stawiali ;-) Ale chyba tak po prostu się ułożyło ...
Ok, przyjmuję zaistniałą sytuację, bo mam nadzieję, że pod górkę się trochę rozpiży towarzystwo.
Nerwowe sekundy, nikt nie kwapi się do przodu, metry podjazdu zaczynają uciekać ...
Nie interesują mnie co zrobią inni moi konkurenci (Mayday, Orbea, Adamed), bo zupełnie gości nie znam. Chociaż po wczorajszej czasówce jej zwycięzca Janusz Ł. Z Mayday (nr 260, Mistrz Bychawy z 2009 r. - doczytałem w portfolio ;-)) jest chyba najmocniejszy … W każdym razie ma najbardziej wyczesany sprzęcik, niebanalna rama, extra koła na stożkach 50 itp. ...
Chcę jednak narzucić swoje warunki, uzyskać w ten sposób przewagę psychologiczną, pozycyjną i spróbować pociągnąć do samej kreski. Przewaga nogi byłaby jednak najbardziej na miejscu …
Emocje są duże, brakuje mi trochę doświadczenia w rozgrywaniu takich końcówek.
Wreszcie Tomasz K. (tak, ten od „Michałków”) rusza żwawiej i tworzy się luka.
Nie ma się co szczypać, teraz albo nigdy !

Mam blacik więc staję na pedały i ciągnę ile fabryka glikogenu dała, lewą flanką, nie oglądając się za siebie.
300 m do mety a tu zaczyna brakować mocy i baki sygnalizują „chwilowy brak w dostawie, stopień zasilania 03 ...” fak !
200 m
Redukuję na większe zębatki, chyba pod koniec podjazdu zaczynają mnie doganiać.
Widzę wysuwające się przede mnie koła po prawej i po lewej stronie.
100 m
Jeszcze trochę, wrzuta na oparach !! Dociskam po płaskim, niestety są przede mną, ale …
Nie widzę żadnego „czarnego tła” przede mną więc chyba … wygrałem ?!!
Yeeeeaaaaahhhh !!!
Utwierdza mnie w tym przybicie piątki z gratkami od najbliższego rywala „260” - wczorajszego Mistrza Czasówki Medyków - Janusza Ł.
Finisz z grupki (jednak się urwaliśmy na 5 sekund na tym krótkim podjeździe od peletonu !) wygrywa Michał M. - niekwestionowany szarpator” dnia i mistrz sprintów. Filip N. nie wytrzymał wymiany ciosów na zdradliwych, niepozornych górkach bychawskich.

W Przedstawicielach Firm Medycznych i Farmaceutach wygrałem o:
+0.146 ….. O żeszQ, było naprawdę blisko ! ;D
Open: 6
Kat.: PFFA (do 45 lat): 1st !!!

Trochę w szoku ale za to jaki szczęśliwy :D
Znowu to wspaniałe uczucie ZWYCIĘSTWA, słodki smak ;-))
Nie przeszkadza mi kolejna ulewa na rozjeździe do samochodu.
Oddaję chipa” i zerkam na wydruk wyników – noszkurdesz jak byk stoi – jest złoto !

Podjarany jak dziecko z klocków Lego Star Wars, na suto zastawionej bogatej w jadło nie do przejedzenia imprezce uroczyste dekoracje i spełnienie malutkich rowerowych marzeń – rowerowy KOSZUL MISZCZA POLSKI MEDYKÓW / FARMACEUTÓW ;-)

Była szansa i o ułamek sekundy, mrugniecie okiem - byłem dziś lepszy :-))))

Perła w tle ...





Komentarze
Rodman
| 06:50 niedziela, 10 czerwca 2012 | linkuj dzięki ;-)
spoko, akurat w tym wyścigu nie trzeba się martwić o wynik przy stoliku - organizacja "profi" i super atmosfera.
Oficjalnie jest "złoto" w kategorii :-) + fajny biało-czerwony "koszul" z małym napisem "Miszcza" ;-P !
daVe
| 23:25 sobota, 9 czerwca 2012 | linkuj Trzymam kciuki! ;)
josip
| 20:52 sobota, 9 czerwca 2012 | linkuj Gratki!! Tylko się nie upij i nie daj wymanewrować (czytaj: zrobić w ch...) przy zielonym stoliku.
JoannaZygmunta
| 17:19 sobota, 9 czerwca 2012 | linkuj Wygrana za wygraną!! Gratulacje! :D
Miłej imprezy
bloom
| 16:35 sobota, 9 czerwca 2012 | linkuj Grats medyku :D
Najlepiej pominąc wyścig i iśc na samą imprezę :D

Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!