Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 82.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 38.74km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyścig Masters - Pobiedziska. Na głodzie ...

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 2

80 wyścig w "karierze" ;-)
kat. M40A 7/11
open ?

Kilka dni bez jazdy. A to deszcz, a to robota, a to chata, a to sratatata ...
Imprezka w sobotę, sympatyczna, generalnie nasiadówka z dobrym jedzonkiem, więc zdrowy glikogen uzupełniony, zakończona upojną nocą ;-P ...
Po równie upojnym poranku - właściwie już stwierdziłem, że nie jadę, bo nie zdążę, dlatego postawiłem tym razem na upojny poranek niż na ściganko - jednak okazało się, że "jest nadzieja, że zdążę", tym bardziej, że Niewiasta również chciała wyskoczyć na godzinkę :-)

Podkręciłem turbinkę w dieslu stwierdzając, że śniadania jeść nie muszę i 2 bidony na taki krótki ścig wystarczą.

Sędziowie trochę gęgają, że za późno, że to, że tamto, że podniosą wpisowe, ale generalnie desperacja była wielka więc wyszarpnąłem numerek >zielony 613< i ustawiłem się na starcie bez rozgrzewki.
Po starcie oczywiście wysuwam się do przodu, żeby się rozgrzać i poprowadzić peleton ;-P
Po 2-3 kilometrach już się zaczynają typowe ruchawki i zrywy.
Wiatr wieje dość perfidnie, bo głównie z boczku (południowy).
Po rozgrzewce - no nie idzie mi dziś - dziwne nie jest ;-))
Mam zadyszkę, ale może się noga trochę w końcu uruchomi - łudzę się ..

Za Biskupicami dobrze znany z treningów i Bikemaratonu podjazd pod Jankowo.
Przepuszczam kolejnych do momentu aż nikt mnie już nie chce minąć, powstaje dziura, obracam się i widzę samochód sędziowski.
No k*, jest bardzo źle ...
W głowie zaczyna się gonitwa myśli i obrazów:
- "o-sta-tni!!! wołają siatkarscy kibice przed końcem meczu"
- zaraz sędzia mnie klepnie w ramię i powie "dziś już Panu dziękujemy"
- po ch* ja tutaj w ogóle przyjechałem ? przecież po takim tygodniu było wiadomo jaki będzie wynik ...
- ehh, lepiej było sobie zrobić regge po upojności ...

Na tak małej górce spłynęło jeszcze 2 zawodników i tak w trójkę, a właściwie w dwójkę, bo jeden "niebieski" zmian właściwie nie dawał, spoglądamy z bólem na oddalający się peleton.
Widząc, że wyścig przybiera postać rzadkiego gówna, przejmuję kontrolę i zarządzam szybsze zmiany, które pozwalają się nam rozbujać pod 38 km/h.

Niewiele to zmienia na trasie, niebieski Diverse (?) zaczyna opuszczać, chyba naprawdę formę ma dziś cieniutką. Wiadomo, że takie "sępienie" na szosie wkurza ;-))
Tymczasem dopada nas 2-ch Mastersów M50 ;-)) Ci to mają kopyto !
Dziecioki odchowane to mogą sobie jeździć ... z drugiej strony wolę być te 10 lat młodszy ;-)
Tempo rośnie diametralnie. Niebieski odpada.
Między Biskupicami a Jankowem znowu łapiemy peleton.
M50 lecą dalej, nikt ich nie goni.
Dochodzi nas peleton M50< :-))
Robi się tłoczno, ale w Promnie oni odbijają do mety.
Moje zadowolenie z jazdy dojścia naszego peletonu trwa krótko.
Po wjechaniu na "last lap" ktoś oczywiście atakuje i oczywiście cała grupka ulega rozbiciu na kilka mniejszych.
Jestem w ostatniej, kilkuosobowej.
Już bez emocji jedziemy po zmianach. Na ostatnim podjeździe pod Jankowo strzela Zbigniew Z. z V-Team Jamis, którego kilka razy (2?) już spotkałem na wyścigu.
Wyraźnie pod górkę mu nie idzie albo "strzela" pod koniec wyścigu.

Ostatnia większa prosta do Góry z bocznym wiatrem - "mocny biały Campagnolo" robi rzeź pod 40 km/h ... ledwo się utrzymuję na końcu 4-osobowej grupki, chociaż osłony przed wiatrem "0", bo kolega jedzie lewą stroną jezdni a wiatr jest z prawej.
Ciśnie tak, że nikt nie jest w stanie dać mu zmiany, zresztą jakby nie miał zamiaru z niej schodzić.
Kryzys jednak na dużej zadyszce wytrzymuję przywołując z pamięci inne "ciężkie momenty" z odbytych wyścigów, które przewalczyłem i się nie poddawałem.
Takie momenty pomagają :D

Ostatnie kilometry nadal nikt się nie wysuwa do zmian, ciekawe czy ktoś będzie zamierzał poćwiczyć finisz ?
Asfalcik dojazdowy do Pobiedzisk równy i gładki, szeroko, teren zabezpieczony - jest komfort.
Jedziemy wachlarzykiem. 3-ci w kolejce zmienia zębatkę, ja również i delikatnie zrównujemy się z "Campą" i 2-gim, spoglądam na współtowarzyszy pytająco "czy ktoś chce sobie poćwiczyć sprinty na kreskę ?".
Wymiana spojrzeń.
Tylko trzeci szarpnął i zaczyna finisz.
Nie wiem dlaczego, ale przeważnie na ostatnie 200 m jakoś zawsze mogę jeszcze kilkanaście razy depnąć pomimo tego, że przed chwilą konam i zdycham.

Tym razem również miałem jeszcze siłę depnąć na stojaka.
Błyskawicznie zredukowałem odległość i wysunąłem się przed Finiszera.
Poprawiłem na siedząco wygrywając dość gładko.

Ogólnie jestem zadowolony z kolejnego doświadczenia szosowego ścigania.
Nie ma tłoku, nie ma korków, ujechałem się maksymalnie ale dość krótko - dzięki temu szybciej się zregeneruję.
Warto jednak do wyścigu lepiej się przygotować, wtedy można powalczyć a nie zdychać ;-))


Kategoria The Race, Outdoor



Komentarze
Rodman
| 17:04 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj lepiej !
mielibyście gwarantowane pudła w kategorii "K" i MTB Open ;-))>
z3waza
| 15:10 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj Że też byliśmy w Wyrzysku... miałbyś doping co się zowie ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!