Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 72.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 39.27km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brodnica Masters.

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 28.07.2012 | Komentarze 2

Spontanicznie zostałem właścicielem wolnego sobotniego czasu. Co z nim kolarsko zrobić ?
Zapowiadana temperatura 33 st. w cieniu nie zachęcała na dłuższy wypad >100.
Najbliższy wyścig - 200 km od Poznania, Brodnica, Memoriał Popławski ... więc szybka wymiana kół, szybkie spasowanie przerzutek - o dziwo bez problemów ;-) !?

Dojazd "do" - totalna masakra - mnóstwo wczasowiczów :/, tłok w 3D, masa niedzielnych lamek ..
Stresik urósł jak już wiedziałem, że nie zdążę przed zamknięciem biura zawodów.
W samej Brodnicy też nie mogłem trafić, dopiero jakiś życzliwy "mobilek" mnie pokierował.
Sędzia oczywiście jebnął focha, że jak on mnie teraz wpisze ?!
Normalnie kurwa, długopisem.
Tym bardziej, że mój start jest za godzinę, więc powinien zdążyć nawet przekaligrafować i to w kilku językach.
Panie z biura na szczęście były bardziej życzliwe i w 20 sekund otrzymałem numerek 218.

Najpierw puścili kat. M60 + Amatorzy. Dla nas dobrze. Dla nich mniej.
Chaos jaki panował na odcinku >> ostatni zakręt - 200-300 m - meta << jeżył włosy, wyzwalał adrenalinę i liczne niecenzuralne wyrazy.

Start/meta położona w największym centrum zagęszczenia Brodnicy - przy kąpielisku, restauracji, barach, nieopodal scena na której brzdękali muzycy - miejsce bardzo fajne. Turystycznie.
"/.../ Spodziewamy się naprawdę wielu [przypadkowych - mój dopisek ;-P] kibiców, bo wyścig jest w dniu kiedy odbywają się regaty i festiwal "Brama Mazur" [sztuka do ogarnięcia po kilku piwach ;-P].
Po wyścigu nawet się wybachałem w chłodnym w porównaniu do otoczenia jeziorku ;-P, ale ...
... służby policyjno - mundurowe kompletnie nie panowały nad ruchem samochodów, które wjeżdżały żeby przejechać a jak już zobaczyły że Policja macha lizakami - zatrzymywali się na drodze.
W efekcie kilka osób musiało nieźle lawirować a jeden z finiszerów został na zakręcie przyblokowany przez samochód i pucharek koło nosa ...

Przy naszym starcie już było to lepiej ogarnięte, ale i tak doszło do pewnego incydentu, który mógł zakończyć się nawet tragicznie ....

Tygodnik Brodnica, Nowości "Tour w prestiżowym cyklu" /.../ Wymogi spełniali już dawno ... To jest amatorski cykl, więc nie ma specjalnych wymagań, których dotychczas nie spełnialiśmy - podkreśla Arkadiusz Popławski. - Są natomiast wymogi odnośnie rozdzielenia grup startowych. Możemy łączyć najwyżej dwie grupy startowe /.../ ??????!!!!!!!
Miały jechać oddzielnie 2 + 2 kategorie, jednak zdecydowali się na puszczenie dużego 4-ro grupowego peletonu. Co to dało ?
Zajebiście ciężko było odjechać ... jednak chyba komuś się udało.

Trasa.
Spodziewałem się większych "pagórków" po Profilu trasy

Niby 2 km podjazdu. Postanowiłem potestować napieranie pod górki - było jednak zbyt płasko, żeby tak liczną grupę rozerwać.
Widząc, że nic to nie daje na 3-cim okrążeniu zmieniłem taktykę i wciągałem się ekonomicznie. Ktoś tam z przodu szarpał, podkręcał tempo, próbował uciekać - w peletonie nie robiło to na mnie żadnego wrażenia, nie czuło się tego zupełnie.
Pozostałe ucieczki były likwidowane. Szczególnie, że długi i łagodny zjazd sprzyjał rozpędzaniu się peletonu.

Po pierwszym dłuższym odcinku łagodnego podjazdu z doskonałym nowym asfaltem - zakręt w prawo i boczny wiaterek, większość próbowała rantować do lewej.
Asfalt na tym odcinku bardzo nierówny, trochę kamyków, ale bez kasujących jazdę dziur. Następny zakręt w prawo - minimalna hopka z równie kiepskim asfaltem.
Później już tylko delikatnie w dół, ze 2 zakręty i płasko do mety.
Finiszowanie ?!
Wiadomo było, że jeśli ktoś wejdzie dobrze na pierwszych 1-2-3 pozycjach = wygra, bo finisz bardzo krótki - tak do 200 m.
Jeśli ktoś bardzo chciał wygrać - musiał ostro wejść w zakręt i zwyczajnie dokręcić po optymalnym, najszybszym torze dla tego zakrętu - wejdziesz za krótko - stracisz prędkość, pójdziesz szeroko - wyniesie Cię, być może na nieogarnięty samochód ...

Na kolejnych okrążeniach poza kilkoma próbami ataków praktycznie nic się nie działo. Zaobserwowałem, że warto potrenować dłuższy, mocny interwał, bo większość zrywów trwała dość krótko.
Szkoda, bo przecież więcej "fanu" byłoby jakby chociaż kilka osób poprawiło taki atak i dało zmianę. Nie wiem czemu niektórzy się tak oszczędzali na "finisz z grupy".
4,5 okrążenie jechałem po tyłach w kompletnej konsternacji i zupełnie bez pomysłu. Co tu kurna wymyślić żeby nadać sens jeździe ?!

Zauważyłem, że te moje piasty PMP i karbonowe kółka świetnie się kręcą na zjazdach gdzie momentami musiałem hamować. Na 6-stym kółku na 5-tym kilometrze - ostatni akcent wznoszący okrążenia - odpaliłem rakietę w sposób bezkompromisowy.
Chyba tak właśnie trzeba. Bez myśli "spróbuję", "zobaczę", tylko agresywnie: teraz "run kurwa forest" !!!

Przed zakrętem daje to sporą przewagę, bo wchodzisz go najszybciej po torze jakim chcesz bez oglądania się na innych.
Rzut oka pod pachę - nikt się nie rzucił, więc spokojniej zaczynam dokręcać zjazd w okolicach >50 km/h.
Hmmmm, może za wcześnie ? Jeszcze 2 kółka .. ale co mi tam, jest jazda - jest zabawa :-))

Naciągam trochę dystansu. Ostatnia prosta do ostatniego zakrętu.
Słońce świeci w oczy, trochę asfalt też odbija. Składam się jak mogę, żeby być jak najbardziej aero-wiggins [co by o nim nie powiedzieć to genialnie pracował na czasówce, perfekcyjna jazda !].
Na sekundę spuszczam wzrok, podnoszę i ...... Jezzzzuuuu !!!!!
Tylko to miałem w głowie, bo nic innego nie zdążyło mi się pojawić.
Trasa niby zabezpieczona ....
A tu jakieś dziecko 6-7 lat wchodzi z rowerkiem na ulicę PROSTO pod moje koła .....
Waliłem gładko ponad 5-dych. Zabujałem rowerem próbując ominąć.
W takiej sytuacji nie wiesz co ON zrobi:
- czy Cię zobaczył ?
- czy pójdzie dalej ?
- czy się cofnie ?
Poczułem tylko uderzenie w prawy pedał .... ale jadę dalej, obracam się - dzieciak stoi na środku drogi, rowerek tylko przewrócony a za nim peleton ..
Miałem dosłownie śmierć (jego) w oczach i moją kraksę ... I tym razem Dobry Bóg mi odpuścił a Anioł Stróż przytrzymał rower na torze jazdy.
Dziękując Bogu gnam dalej.
Jak już uciekam, to chcę jak najlepiej - ile się da !
Na łagodnym podjeździe dochodzi mnie kolejna dwójka uciekinierów, chwilę dajemy po zmianach.
Na końcu podjazdu przywleka się cały peleton .... i po ucieczce.
Ale myślę sobie - kurde, nie było źle - teraz odpocznę i spróbuję na ostatnim kółku powtórzyć akcję ;-)

Powtarzają ją inni na przedostatnim okrążeniu :-)
Kilku odjeżdża, w tym moje 2-setki (kategoria M40)

*moim zdaniem M40 w "mastersach" ustawiona jest idealnie, w końcu przekręca Ci się licznik - jesteś >> 40 << a nie jak w MTB - musisz być 41, żeby być M40 - bez sensu ?!

Widząc ten odjazd dociskam na zjazdach i kiwam łokietkiem żeby dali zmianę.
Dają, więc na ostatnie kółko wjeżdżamy już solidarnie. Tempo spada i widać, że wszyscy się czają. Czasami ktoś próbuje - bezskutecznie.

Jest i "moja hopka" - teraaaazzz !!!!! Skok ponownie skuteczny ;-)
To jest ten moment ! Teraz muszę wytrzymać tempo przez 3 km :D
Udaje się przez 2 kilometry ... na kilometr przed wchłania mnie kolejny atak, nie daję jednak za wygraną.
Widać, że koledzy się dogadali i to jest typowe rozprowadzanie, które można zobaczyć w relacjach TV.
Z trudem utrzymuję >50 na 4-rtej pozycji.
Tymczasem bokami idą 2 pociągi zamykając mnie idealnie w środku.
Robi się nerwowo. Nie ma już sił żeby jeszcze uderzyć, chociaż może brakuje też agresji, która mnie opuściła jak mnie doszli ?!
Trudno powiedzieć.
Kredyt od Boga na dziś wykorzystałem, próbowałem atakować, momentami skutecznie - nie udało się, bo ostatecznie liczy się TYLKO PIERWSZY NA KRESCE :-)
Przed ostatnim zakrętem luzuję nogę, bo nie ma teraz znaczenia, czy będę 6-sty czy 15 w kategorii. Pierdolę, nie będę się pchał z łokciami , bo w zakręt już na pull pozyszyn nie wejdę ...
W takim wyścigu, gdzie różnice idą w sekundy i setne liczy się tylko PUDŁO :D
Dojeżdżam spokojnie.

Ciekawy wyścig. 2-setki mocno się jednak pilnują. Nie ma też selekcji, bo pagórki zbyt płaskie, żeby dostać zadyszkę.
Aha, no i bufet chyba najlepszy - konkretny 2-daniowy obiadek z dwoma kiełbachami, surówką, pomidorówką, cebulką i pyrami ;-P

Goggle Pro Active Eyewear, nr 218.

Tymczasem Winokurov został Mistrzem Olimpijskim :-)
Wymarzone zakończenie kariery !!!


Kategoria The Race



Komentarze
Virenque
| 10:34 poniedziałek, 30 lipca 2012 | linkuj Gratulacje ! Super relacja, fragment o dzieciaku jak z dobrego thillera ;)
Szkoda, że się nie udało uciec na solo...
bloom
| 10:04 niedziela, 29 lipca 2012 | linkuj Jak to jest do k. nędzy możliwe ! Jedziesz na wyścig i prawie wjechałeś w dzieciaka ! To jest skandal.

Wydaje mi się czasem że rodzice takich dzieci są pozbawieni mózgu ! Nie tylko puszczają dziecko same rowerkiem, również idąc na spacer puszczają je frywolnie.

I tak jak pisałeś nigdy nie wiadomo co takiemu dziecku odwali i w którym kierunku podąży !
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!