Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 21.00km
  • Czas 00:50
  • VAVG 25.20km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze szlifki robaczywki ...

Piątek, 7 września 2012 · dodano: 09.09.2012 | Komentarze 3

Wybieram się na małą rozkrętkę przed jutrzejszym Giga Liczyrzepą.
Długo nie mogę znaleźć "bocialary" w samochodzie.
No dobra, przecież wrócę zanim się ściemni.
Poza tym mam czerwoną" z tyłu więc w dupę nie powinni mi wjechać.
Ciągnę na Karpacz, aż po Wang.
W górach szybciej robi się ciemno ...
Ale jeszcze chociaż kawałek pod legendarny Orlinek.
Zostaję z ... gasnącą lampką na dupie.
Toczę się w dół.
Po dwóch obtrąbieniach - chyba coś jest "nie tak" - lampka zdycha i świeci jak świetlik.
Na szczęście jest sklep i mam kasę :-) Szybka wymiana baterii i jest git!
Od razu raźniej, ostrożnie kulam się w dół do Ścięgien.
Tam już kaszana kompletna, bo nie świeci już nic.
Biorę czerwoną w dłoń i sobie przyświecam.
Nie jest źle. Coś widać.
Jeszcze 100 m do zakrętu i będę w domu.
A tu nagle asfalt wyrywa mi kierę z dłoni - dołek z garbem - chcieli zalać asfaltem - zrobili super pułapkę ...
Na szczęście prędkość niewielka.
Lecę zatem zdziwiony jak zając co się uczył latać, przypierdoliłem prawym kolanem, bioderkiem, łokietkiem i przetoczyłem się po plecach z wpiętym rowerem, który poszybował do góry - tak leżąc na plecach instynktownie wypchnąłem go żeby poleciał w trawiasty rów - udało się ;-) - ląduje miękko ..
Z bólem się zbieram, no to kurwa się pościgałem ... jaki ze mnie Giga Głupek !
Ruszam nogą, wszystko zgodnie z fizjologią - znaczy się - nie połamałem się :D
Oświecam się nieco czerwoną latarką - nie jest źle - tylko zdzierka - ale za to piecze jak jasny ch* !
Teraz rower ... hak - jest, łańcuch - spadł, ale udaje się nałożyć, przerzutki cacy, kręcę kontrolnie - kurwa mać ! obciera ... na szczęście tylko hamulec się przyblokował - uff ..
Bidon gdzieś poleciał ale mam go w dupie.
No to zajebista nocka będzie z tymi szlifami ..
Wkurwiony na siebie wracam na kwaterę, 2 bronki na znieczulenie, dojeżdżają kumple, w końcu zasypiam pomimo pieczenia ~ sączenia świeżutkich, soczystych szlifków ..


Kategoria Outdoor



Komentarze
JoannaZygmunta
| 05:31 poniedziałek, 10 września 2012 | linkuj Pięknie! To co? U Ciebie też larwoterapia?
Virenque
| 22:11 niedziela, 9 września 2012 | linkuj Ałła, to sobie zrobiłeś piękne i profesjonalne "wprowadzenie" ;)
Ale co Cie nie zabije to wzmocni :D
josip
| 21:41 niedziela, 9 września 2012 | linkuj To ładnie... ale z tego, co widziałem w wynikach, można powiedzieć, że złe miłego początki:)
No i grunt, że rower miał miękkie lądowanie:-):-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!