Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 108.00km
  • Teren 80.00km
  • Czas 07:44
  • VAVG 13.97km/h
  • VMAX 73.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 2800m
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTBT#2, Biely Kriz (968 m.n.p.m.)

Piątek, 24 czerwca 2011 · dodano: 28.06.2011 | Komentarze 0

Grzebanie popołudniami - wieczorami przy rowerze i oglądanie / łatanie ewentualnych strat przy lampce piwa to ulubione zajęcie Trophistów".
Ja po pierwszym etapie wyjąłem kamień wbity w oponę, powietrze oczywiście zeszło.
Zakleiłem i do końca już jeździłem na łatanej, pożyczonej od Młodzika dętce.
Mariusz "z nudów" wymienił sobie przerzutkę tylną wraz z linkami, klocki, a Młodzik przejeździł cały rejs na wyciągniętym łańcuchu, wymianie klocków i 2 laczkach. Naprawdę nie ma nudy na tej etapówce ....


Dobre samopoczucie z rańca, pomimo tego, że mnie Młodzik obudził, że niby chrapię. Spie*****j, nie pij wody k**** ... W nocy Ktoś non stop kurna chrobotał Petem a później oczywiście pielgrzymki do kibla ... Chociaż za to non stop jest śmiesznie :-))
Tak zwane "good weather conditions" -> wersja 92 km.

Dojazdówka 8 km na ten start.
W sektorze jak zwykle ostatnim - Koksiu jakoś tak mało agresywnie za nami, widać lekkie oznaki zmielenia, chociaż może dziś będzie przyczajony tygrys ukryty smok ;->
Start i od razu pod górkę ..
Rytualne "My, my, my, my tak podjarani, my tak podjarani.." z Młodzikiem - rozgrzewka z nami a później już pojechał swoje i tyle go było widać.
Trasa technicznie łatwiejsza - kondycyjnie trudniejsza.


Mariusz mnie w końcu doszedł, ale został nieco z tyłu na pierwszym "podejściu".

Dobrze mi się jedzie.



Asfaltowe zjazdy, ale droga wąska, wchodzę w zakręt, "znikąd" pojawia się Duży Czeski Jeep ... nosz k**** będzie krasz .. daję po hamplach i rower kładzie się na asfalcie, chyba walę w jego tylną oponę, strzelam jak z katapy waląc plecami w asfalt, kulam się ale od razu staję na nogi i dyszę bardzo szybko,
Taaa, to już jest koniec Trophy dla mnie ... myślę ,,,
Koleś się zatrzymał, mówi, że może mnie podwieźć, powoli dochodzę do siebie.
Poza kilkoma nowymi szlifami w sumie jestem cały :-)
A teraz rower ... podnoszę sprawdzam, poza przekrzywieniem kiery, urwaniem dźwigni manetki, podgięciem klamki hamulca to wszystko się kręci, nie ma bicia kół.
No dobra, jeszcze raz sprawdzam siebie, czy czasami nie jestem w takim szoku, że nie czuję otwartego złamania albo urwania jakiejś części ciała. Wszystko jest na swoim miejscu. Nie walnąłem też głową. Nic mi nie wypadło z kieszeni, chociaż czuję coś lepkiego z tyłu - krew !?! ufff, nie to tylko niedokręcony napoczęty żel ..
Ok, I'm fine ! By ! ...

Znowu jadę.
W myślach odmawiam wszystkie znane mi modlitwy.
To znak.
Trzeba zakończyć to MTB.
Wyścigi są bez sensu.
Ukończę to Trophy i sprzedaję rower. Mam drugi.
Pokulam się to tu to tam.
Zajmę się Rodziną.
Anioł Stróż znowu czuwał.

Na bufetach oglądam się za Mariuszem, który zawsze mnie dochodził, ale dziś chyba od rana nie miał najlepszego dnia, ostatecznie był 35 min za mną.
Nadróbka 50 minut po 2 etapach może uśpić czujność ;-)

Końcówka asfalty i szutry - odpalam więc blacik 48T.

Etap szczęśliwy i dość łatwy technicznie - takie lubię ;-P
Dużo kondycyjnego hapania.

Jutro oczywiście będzie znacznie gorzej, bo to jest Trophy ...


Kategoria Grupetto, The Race



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!