Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Outdoor

Dystans całkowity:45306.91 km (w terenie 8312.92 km; 18.35%)
Czas w ruchu:1738:42
Średnia prędkość:26.04 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:18190 m
Maks. tętno maksymalne:215 (117 %)
Maks. tętno średnie:155 (84 %)
Suma kalorii:106197 kcal
Liczba aktywności:963
Średnio na aktywność:47.05 km i 1h 48m
Więcej statystyk
  • DST 49.50km
  • Czas 01:31
  • VAVG 32.64km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Power Tap ! :-)

Poniedziałek, 15 października 2012 · dodano: 15.10.2012 | Komentarze 5

To jest to !
Jakby ktoś mi chciał zafundować albo dofinansować to ja nawet bardzo chętnie ;-P !
Tymczasem, "Use The Force, Luke !" :-))

Ale pomarzyć zawsze można ... hehehe


Kategoria Outdoor


  • DST 10.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 20.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

,

Poniedziałek, 8 października 2012 · dodano: 08.10.2012 | Komentarze 0


Kategoria Outdoor


  • DST 82.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 34.65km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tor Poznań - Masters - the last race of season

Sobota, 6 października 2012 · dodano: 06.10.2012 | Komentarze 3

Sam wyścig 60 km trwał nieco ponad półtorej godziny, co dało średnią >40 km/h.
Pizgał wiatr przestawiający momentami rowery.
Było nerwowo. Nie lubię takich ścigów - tłok, płasko, nerwówka.
Ale mimo wszystko warto było jechać, żeby kilka rzeczy sobie uzmysłowić i przemyśleć. Doświadczenie rośnie ;-)
Znacznie bardziej wolę górskie selekcje na podjazdach.

Po 2-ch dniach zastoju ruchowego już po pierwszym kółku wiedziałem, że będzie syf.
W dupę szczypią kurczyki - zły znak. Nakręciłem ile się dało i starałem się rozmasować. Ostatecznie na wyścigu nie miałem problemu, ale jakoś superkomfortowo się nie jechało.
Jeden koleś przyjął szlifa na zakręcie jak zrobiło się wilgotno.

Poszedł odjazd 4-rech lub 5-6 w sumie.
Później Łukasz R. - "nasz" prawdziwy Mistrz Polski Masters spektakularnie odjechał z peletonu i dociągnął do ucieczki.
W peletonie typu "pospolite ruszenie" jazda się nie kleiła.
Starałem się jechać oszczędnie, ale momentami nie wytrzymywałem i szczególnie pod wiatr starałem się rozrywać. Przy takiej masie - nie ma szans.
Raz nawet znalazłem się w "chasing pack" ale przytkało i nie mogłem poprawić zmiany.
Na ostatnim kółku jeszcze chyba jeden zawodnik się urwał i znowu naciągnąłem strunę, która niestety nie pękła.
Przed ostatnim zakrętem zajebista pozycja - ok 4-rta, lecz oto idą 2 regularne zaciągi z prawej i lewej więc jestem zablokowany - fatalnie.
DO tego jeden koleś mnie delikatnie trąca więc już mam nerwa i "pieeeerdole nie jade" - nie będę się pizgał z ryzykiem o honor, bo mi to wisi.
Na ostatniej prostej idę szeroko ale nie mam czystej przestrzeni więc "przed kreską" też trochę odpuszczam, żeby dojechać w jednym kawałku.

foto by Marcin, jeszcze przed załamaniem pogody ;-P © rodman

Na mecie okazało się, że Marcin, Asia i Dziewczyny "wpadli popatrzeć" więc było mi miło znajome twarze zobaczyć i wymienić zdań kilka.

Ogólnie udany, szybki wyścig, ale bez szczególnych "akcji" z mojej strony.
Coś tam próbowałem rzeźbić, ale trochę bez planu - dostosowując się do sytuacji.
Tym razem nic z tego nie wyszło, tym bardziej, że dwie "moje" sześćdziesiątki poszły w ucieczce.
Do finiszu z dużej grupy to jednak trzeba mieć stalowe nerwy, łokietki i ładnie się ustawić - jak taki SKY pociśnie dusząc wszystkich to jest MIAZGA - nikt nie fiknie, a Człowiek z wyspy Man wykańcza akcję ;-) ...

88 wyścig, 18 w tym roku = dużo.
Teraz czas na dogłębną analizę - co wyszło, jak najlepiej przygotować się do wyścigu, czego unikać, itp.itd., podsumowanie, wnioski i może nawet PLAN TRENINGOWY ?! na 2013 rok, który byłbym w stanie zrealizować ;-P
mokry koniec sezonu szosowego - ja na szczęście suchutki :-) © rodman

p.s. po nas ruszyły "superdziadki" i chyba jedna kobieta, ale nie wiem czy dojechali wszyscy, bo Kurek tak przedłużał wszystkie starty, że już się zrobiło ciemno, a nie widziałem u nich "bocialarek" - w każdym razie ....
zaczyna rzęsiście padać .... © rodman

....tak zaczął dosłownie i bez kitu "NAPIERDALAĆ" deszcze i wiatr, że chichotałem idiotycznie jak mi samochodem ruszało / miotało na parkingu, a co dopiero na rowerach - no normalnie BURZA Z PIORUNAMI I FALE / ŚCIANY deszczu jak z dobrego HORRORU ...
... więc przyznałem w myślach rację Żonie, że jutrzejszy obiad u Rodziców to naprawdę ZAJEBISTY pomysł :D !


Kategoria The Race, Outdoor


  • DST 36.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 27.00km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bzbzbzbz...

Środa, 3 października 2012 · dodano: 03.10.2012 | Komentarze 1

jakoś dzisiaj mi się nie bardzo chciało napinać ...


Kategoria Outdoor


  • DST 20.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

210 %

Wtorek, 2 października 2012 · dodano: 02.10.2012 | Komentarze 1

Jesionowa 14% x 15 = 210 % ;-P


Kategoria Outdoor


  • DST 84.00km
  • Teren 71.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 22.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wolsztyn - Kaczmar Elektricze.

Niedziela, 30 września 2012 · dodano: 30.09.2012 | Komentarze 9

87 wyścig w życiu; 16,5 w 2012
72 km wyścigu; 3:14:00;
41 open; M3/9; średnia z wyścigu: 22.35 (?! coś za wysoka)
międzyczasy: 00:56:40 /49/; 02:20:38 /43/
__________________________________________
"Ja wiedziałem, że tak będzie ..."
Czyli pińcet osób i start z końca. Pisałem do orga" po prośbie o nieco lepszy niż Dupa Murzyna Sektor ale mnie zlali totalnie - brak jakiejkolwiek odpowiedzi.

jakieś 450 osób do objechania ... © rodman


Trudno. "This is SPARTAAA!!!!!"
jak się robi sobie zdjęcie samemu to wyraz twarzy jest przeważnie ... dziwny ;-P, tutaj widzimy niepokój związany z koniecznością wyprzedzenia prawie wszystkich uczestników ... © rodman

.... i już MINUTĘ po starcie mogłem przekroczyć linię startu.
Pierwsze 50 osób skosiłem manewrem oskrzydlającym "Enduro Park Offroad Wolsztyńska Masakra Blatem XT cz.1".
Kolejna 20-dziestka padła na bruku dojazdowym do mostka od MIECZA wykutego przez samego Hattori Hanzo.
Jeden próbuje mnie strącić na krawężnik lecz moje krótkie i solidne "Kuuurrrwwaaa!!!" powoduje szybkie postawienie go do pionu i wcześniej obranego toru jazdy.
Oto i LEGENDARNY mostek na którym poległo wielu bajkerów.
Rzucam GRANAT przeciwpiechotny, szybka seria z UZI i robię desant na tory kolejowe. Kolejne pół setki z tyłu.
Chyba Maks tam również poległ, bo go później na trasie nie spotkałem.
Pierwszy "singiel" śmigam osaczony przez zamulaczy tuż przy betonowym płocie.
+10 oczek.
Nareszcie się rozluźnia. Jakieś korateki ciągną swoją kobietę na pudło.
Trzeba trochę odsapnąć, bo za chwilę skończę na Mini.
Jak się daje wyprzedzać - wyrywam kolejne oczka. Tak to już jest na żniwach z końca stawki. Na razie mimo sporego tłumu - jak ja tego nienawidzę w maratonach - wszystko idzie bezboleśnie bez zbędnych kraszy i większych spinek.
Padają jak muchy. Na wszelki wypadek komunikuję, żeby czasami nie przyszło do główki zmieniać komu gwałtownie tor jazdy: "Lewą idę !!!"
Skręt na krótki asfalt, trochę wieje, dalej w las.
Pierwszy kontakt z piachem - rozczarowanie - miało kurwa padać i się ubić a tu dupa ... będzie ciężej niż zakładałem.
Laczki trochę noszą, ale nie tonę tak jak w Wiórku.
Przed singlem spawam koło z Marc'em, który proponuje karnięcie się moim bajkiem i komentuje kolejny singiel jako "fajny". Zgadzam się z nim skwapliwie, że fajny by był jakby tłumów nie było.
Później szpula w dół i Marek ładnie dokręca na zjeździe ;-)
Wyczuwam twardsze podłoże pod gumą więc zwiększam kadencję.
Dobrze się ciśnie, byle nie przeholować i zostawić trochę na resztę dystansu.
Świeża ścinka drzew i liczne pułapki pozastawiane przez podstępnych drwali udaje się ominąć.
Jest i fajny singielek pod górkę. Wszyscy w miarę ładnie w rządku - nie będę się zaginał. Ale jakiś koleś za mną strasznie się zagiął i SAPIE. Wyczuwam delikatną nutę czosnku i bazylii zmieszaną ze śliną. Ja pierdolę, gościu jak jebniesz we mnie to Cię zajebię pompką i powieszę na dętce na najbliższej solidnej gałęzi.
No i kurwa "a nie mówiłem !" już musi zsiadać by się nie wypierdolić w poprzek.
Próbuję omijać ale koło się osuwa w piachu i szybko schodzę robiąc kilka szybkich susów na szczyt.
Chytry singiel z ukrytą pułapką - łacha piachu - jak ktoś przestrzelił - but available. Śmigam bez strat sekundowych.
Teraz ciekawy odcinek interwałkowy niby szeroko ale da się jechać głównie środkiem. Jakiś debil zaczyna zamulać z przodu i popijać z bidonu hamując całą stawkę. Nosz kurwa, wypierdalaj teraz z tym bidonem !
A na głos coś w deseń" "Te, nie masz kiedy pić tylko teraz na środku singla bufet robisz ?!!" No może tylko jedną "kurwę" wplotłem, żeby nadać trochę ekspresji mojej wypowiedzi. Wyprzedziłem mamrocząc pod nosem teksty pełne zniesmaczenia i jadę SPOKOJNIE pod górkę bez zbędnego palenia mięśni w tej fazie wyścigu. Za chwilę sapanie - chyba zmotywowałem gościa ;-)) - "No JEDŹ, czemu nie jedziesz ?!" z nieukrywaną zaczepką w głosie. "To gdzie mam pić ?!"
No kurwa .... myślę sobie, jak jesteś pizda to sam kiedyś dojdziesz do tego, że najlepszym momentem na picie jest koniec pociągu (chociaż jak ktoś gwałtownie zahamuje to nie masz szans ..) lub odcinek prosty, w miarę równy, na którym nie blokuję toru jazdy szybszym, ambitniejszym, waleczniejszym i lepszym zawodnikom.
Ale ponieważ mam wielki szacunek do wydatkowanej zbędnie energii zripostowałem krótko: "W dupie, kurwa ..." A zaoszczędzoną w ten sposób energię wydałem na zrzucenie 2-ch oczek w dół i odejście na stojaka do szczytu górki, z którego moim pięknym oczom ukazała się czerwono-biało-czarna koszulka teamowego przyjaciela a czasami nawet rywala - Koksia, który wybrał tor trudniejszy (?!), wąski, bardziej wyryty w ziemi.
Puściłem klamki i minąłem go z nieukrywaną gracją :-)
Część pierwsza planu wykonana, ale ... kiedy Koksiu mnie za chwilę wyprzedził, dowiedziałem się, że Jacgol ustawił się dziś wyjątkowo chytrze z przodu stawki (3-cia linia ?! hehe) i jest z przodu.
Jak już się kilka razy z kimś pojedzie wyścig - mniej więcej wiadomo "na co kogo stać". Postanowiłem się trzymać się w zasięgu Koksia, no chyba, że wcześniej wykończą go zakwasy po bieganiu.
Tym razem go nie wykończyły. On tak ma, że jak go nie zmiażdżysz porządnie, będzie się odradzał na trasie, a szybkie końcówki ma zawsze mocne, szczególnie jeśli nie ma dłuższych podjazdów. Nie raz wykończył mnie na kilka kaemów do mety ...
Wow, są i trzy wykrzykniki i oczywiście KOLEJKA do kilkunastometrowego zjazdu między cienkimi brzózkami. "Puścić kurwa te klamki !!!" komentuję radośnie, bo po ostatnich jazdach na amorze z prawdziwymi hydraulicznymi klamkami E5 czuję się >przechujem< w hamowaniu z szybkiego zjazdu. No w każdym razie czuję się pewniej niż na V-kach ;-P
Dalej tasujemy się z Koksiem i jakoś nie widać po nim zmęczenia - chyba jest dziś w formie ;-) Na piaskach jednak nie jestem w stanie powstrzymać jego odejścia.
Przysięgam, że następnym razem jak będzie tylko łaszka piachu założę Race Kingi !
Ale te Maxisy tak fajnie zapierdalają po twardym ... a twarda ma być końcówka ..
Tymczasem dochodzimy Zibiego - pięknie wystartował, dzielnie podjeżdża co się da podjechać, ma jednak przyspieszony oddech i czarne myśli o jego rychłym "zgonie" przemykają mi przez móżdżek. Się pozdrawiamy i lecimy dalej każdy po swojemu.
Następuje urokliwy singielek kończący się przechujowo - zwalone drzewo = mały korek. Popędzam przeprawę dziarskożołnierskim US Marines Komando Foki: MoveMoveMoveMoveGoGoGo!!!! , żeby rozładować zgromadzone pokłady napięcia, odprężyć się i zmotywować do dalszego napierania.

Tniemy po szerokim. Mariusz dał zmianę i wyciął w pień jeden pociąg.
Znowu piach ale tym razem na prędkości idzie gładko.
Skręt, za chwilę bufet - solidarnie olewamy, chociaż mam tylko bidon i 2 snikersy w kieszeni.
Rzeź niewiniątek padających pod naszymi blatami trwa, przejmuję inicjatywę wyczuwając nagły zwrot akcji. Likwidujemy kolejny pociąg tuż przed nagle atakującym znienacka singlem, #$%^&*@#!?!! a tak bosko żarło ...
Na szczęście w singla wchodzę pierwszy więc niech się inni martwią - pierwszy ma więcej czasu, żeby się ustosunkować do korzonków, dołków i drzewek, które chcą Cię wyjebać w kosmos. Szkoda, że nie mam z tyłu oczu, bo co rusz dobiegają mnie słodkie odgłosy (np. k*, o ja p*, itd.) konających i zaskoczonych korzeniami / gałęziami wojowników.
Szybki myk z roweru - 2 kroki i koniec singla - nowa szeroka droga.
Koksiu chwilowo został, ale z pewnością za chwilę mnie dojdzie na sekcji piaszczysto-podbiegowej.
Zaaaaajeeebiście strome podejście próbuję objechać, ale sam się wychujałem, bo na końcówce tej górki Koksiu mnie znowu wyprzedza.
Na drugą pętlę wjeżdża z kikunastosekundową przewagą, którą systematycznie niweluję mimo popełnienia małego błędu technicznego w "piaszczystej pułapce za górką przed kolejnym ostrym skrętem w singiel".
Spawam ponownie w "cienkobrzózkowych wykrzyknikach".
Albo Mariusz narzuca mocniejsze tempo albo ja słabnę.
Pani z Endomondo podaje mi piękną angielszczyzną kilometr i aktualne tempo.
Jest dziarsko !
Piękna pogoda, nie za gorąco, nie za zimno ! Piękne lasy ! Piękna traska !
Jest cudownie ! :D
Singiel nadkorzennojeziorkowy przejeżdżamy gładko po drodze likwidując kilku zagubionych.
W pewnym momencie Koksiu źle skręca - ja jadę dobrze - ale żeby wrócić na właściwy tor, traci kilkanaście sekund na drugim pomiarze czasu.
Czekać czy jechać ?
Decyduję się jechać, bo nigdzie go nie widzę, w końcu się wyłania, dość daleko, więc jadę dalej - ma kopyto dziś, są jeszcze piachy - raczej mnie dojdzie.
Do tego ciągnie niepotrzebnie jakiś "ogon".
Pod 2-gim podejściem jest wreszcie Jacgol :-) o jak chciałem przybić mu piątkę ! lub blachę .. to nie fair, żeby nam tak skutecznie dziś spierdalać }:-/
I w tym momencie trzeba było do niego dosłownie doskoczyć, zmusić do konwersacji, wyrwać mu serducho i wieźć się za nim do mety.
Rzut kamieniem.
Po szybkim podejściopodbiegu poczułem mocno "czwórki" i nie doszedłem.
Jacek wyrwał za to jakby zobaczył stado zombee o zachodzie słońca.
Koksiu potwierdził na mecie ;-)
Kolejna sekcja piaszczysta odbiera mi resztki sił i z gracją wyprzedza mnie Koksiu z ogonem: "Gonimy, gonimy !!!" zachęca, ale nie bardzo mogę podkręcić tempo i dospawać. Jak czegoś nie zjem to będzie totalny zgon !
A meta coraz bliżej i podjazdów raczej już nie będzie.

Udaje się wepchnąć na siłę batona "S", przeżuć i przełknąć nie zakrztuszając się przy tym. Po sekcji "Only for Wild Pigs" - specjalnie kurwa zaoranej łączce z akcentem błotnym, obserwuję, że Ogon zrobił Mariusza w chuja i mu uciekł.
To już jest końcówka ... Jest twardo, więc się zaginam.
Zbliżam się ale odległość nadal bezpieczna.
Tam gdzie Koksiu nie kręci - ja dokręcam - co chwile mi znika za zakrętami i pojawia się ponownie. Jeszcze trochę !!
Na pełnym speedzie przelatuję przez "bramkę" między drzewkami, jeszcze tylko kilka metrów ... Dochodzę do koła, czuję "zapach finiszowej krwi" (jak ładnie to ujął wielki nieobecny - Giga objawienie sezonu - Josip wciągam głęboko w nozdrza i ogarnia mnie Bloodlust - "Increases melee, ranged, and spell casting speed by 30% for all party and raid members. Lasts 40 sec." - hehehe :DD
Cholera, zaraz zacznie się singiel i będę musiał lecieć po trawie - nie jest dobrze - na szczęście singiel się rozdwaja więc przeskakuję na drugą nitkę, żeby zacząć finisz właściwy. Epicki pojedynek po tylu kaemach, w tym sporo wspólnie przejechanych, face-2-face,pyta-w-pytę ...
Odpalam nitro~na~bloodluście, czyli to wszystko co miałem jeszcze "na stanie" i wyprzedzam Mariusza ciągnąc w zagięciu "na wszelki wypadek" do końca.
finisz do końca - żeby weszło w nawyk "nigdy nie odpuszczać" © rodman

***************************************
morderczy finisz vs Koksiu tym razem na moją korzyść ;-P ale piekielnie ciężko było go w ogóle dojść ... © rodman

Za linią zwisam na górnej rurce jak naleśnik, no wytrzepałem się na tym finiszu, miło, że wygrałem - gdyby meta była 200 metrów wcześniej wygrałby Koksiu.
Jacgol odparł nasz atak i gratki za zwycięstwo "teamowe".
Stał z przodu - ale i tak jego odejście za "górką" było na tyle mocne, że wsadził nam w końcówce minutkę.
Poziom się wyrównuje, jak każdy będzie miał motywację i czas na trening następny sezon zapowiada się ELEKTRYCZNIE ;-)))

^^^poza tym Jasiu ...
Jasiu z radością odstawia konkurentów ;-) © rodman

...zajął 3-cie miejsce w "biegowych" - skosił 2 super lampeczki Gianta (biała+czerwona) i świnkę skarbonkę
2-gie pudło w tym roku na 2 starty - pozazdrościć skuteczności :-)) ! © rodman

^^^Szymon ...
Szymonowi już muszę znowu siodełko podnieść, niedługo rama będzie w sam raz ;-), z lewej kawałek dopingującej Magdaleny ;-D © rodman

...był za to 6-sty i mówił, że było dramatycznie - wywalanie się innych, chamskie zajeżdżanie z blokowaniem, ale było fajnie ;-))
szerokie pudło Sajmona :-) © rodman

^^^Żona też zadowolona z powodu sporej ilości wyciętych grzybów, które musiałem pomagać obierać do wpół-do-pierwszej w nocy ... ;-P




  • DST 39.00km
  • Teren 38.50km
  • Czas 02:01
  • VAVG 19.34km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 1251kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Decyzja podjęta :-)

Piątek, 28 września 2012 · dodano: 28.09.2012 | Komentarze 2

Sprawa przemyślana. Decyzja co do laczków na Wolsztyn podjęta.
Fajnie się kręciło po wczorajszej "Szosce".
Jutro przydałby się jakiś krótki rozjazd z akcentem" ..
Dziś skorzystałem z Endomondo. Całkiem ciekawa aplikacja.

*** i jeszcze mi jebane kutasy ze straży miejskiej z Przydarginia k. Bobolic przysłały z puszki" - odchodzene" 72/50, 200 zł, 4 pkt ... a przecież to nie byłem ja ! no, nie ?! noszkurewniedopierdolonawryjbytostrzeliłnaodlew !


Kategoria Outdoor


  • DST 32.00km
  • Czas 01:01
  • VAVG 31.48km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lekko po ciemku.

Czwartek, 27 września 2012 · dodano: 27.09.2012 | Komentarze 0

Kleszczewska trasa standard.


Kategoria Outdoor


  • DST 46.00km
  • Teren 44.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 18.40km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uwielbiam takie powietrze !

Środa, 26 września 2012 · dodano: 26.09.2012 | Komentarze 3

Ciepłe, nawet wilgotne. Wspaniale smakuje ;-) !
Hmmmm, nadal dylematy przedstartowe: jakie laczki założyć na Wolsztyn ?
A może jednak lekkie i szybkie ?
Czy pewniejsze ale konkretne MK ?
Ewentualnie są jeszcze Rejsy z Pytonem, ale to będzie najcięższe rozwiązanie ...

piaszczysty zjazd w ... lesie :-P © rodman


Kategoria Outdoor


  • DST 33.00km
  • Teren 33.00km
  • Czas 01:33
  • VAVG 21.29km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pod wieżą.

Wtorek, 25 września 2012 · dodano: 25.09.2012 | Komentarze 3

Kolejne testy Berga", tym razem na Mountain Kingach 2.2 - ładnie szarpią, są stabilniejsze, fajnie trzymają w nawierzchni piaskowej, gładko wchodzą podjazdy - koło się nie ślizga, agresja w bieżniku musi być !
Pieprzyć opory toczenia ! ;-P
Tak na razie raczej zostawię, chyba, że w Kaczmarku Elektricze Wolsztyn będzie dużo asfaltów, ale z mapki to raczej nie wynika ...

van den berg obleczony w MK z Rebą i ELiksirami 5 to już rasowy bike terenowy - spora przyjemność z jazdy w terenie ;-) © rodman


Żerkowia" ...
Tutaj można się konkretnie wyszumieć.
Jest sporo ścieżek, kilka stromych ale krótkich podjazdów.
Na zjazd "torem kamienistym" tym razem się nie zdecydowałem, hehe, bo były na nim potłuczone butelki :/
Zbudowane hopki też profilaktycznie odpuściłem.
Sporo jeżyn i akacji - trzeba uważać.
w Żerkowie są bardzo fajne ścieżki do śmigania, szczególnie w okolicach wieży można się konkrenie zinterwałować ;-) © rodman


Kategoria Outdoor