Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Grupetto

Dystans całkowity:8814.62 km (w terenie 3762.20 km; 42.68%)
Czas w ruchu:388:29
Średnia prędkość:22.69 km/h
Maksymalna prędkość:74.65 km/h
Suma podjazdów:29325 m
Maks. tętno maksymalne:180 (98 %)
Maks. tętno średnie:152 (83 %)
Suma kalorii:22450 kcal
Liczba aktywności:137
Średnio na aktywność:64.34 km i 2h 50m
Więcej statystyk
  • DST 72.00km
  • Teren 70.00km
  • Czas 03:07
  • VAVG 23.10km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hermanów. One F****n Bidoooon!!!

Niedziela, 21 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 13

*nieoficjalnie:
M3 11
open: coś tam coś tam
Drużynowo: 4th !!!!!!!,
zabrakło 3 pkt do pudła i to boli ..... Teraz można się przekonać po co jest Jazda Drużynowa ... Ale Nasz Team to bardziej Pospolite Ruszenie ;-))
Jeden chce objechać drugiego, generalnie brak współpracy.
No chyba, że jeden drugiego nie może urwać ;-P ...

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Nerwówka przed wyjazdem. Z dzieciakami. Zgarniamy Chrzestną - Olę i już "prosto" do Hermanowa. Koksiu załatwił numerki, ale przez moment robi się jeszcze cieplej, bo nie może ich znaleźć. To nie koniec stresików.
Sajmon dostaje zgodę na Mini i muszę oddać mu swój 2-gi bidon.
Słoneczko dziś się nie oszczędza ....
W dodatku bidony są puste O_O
Udaje się nabyć za kosmiczną cenę jakiejś niebieskiej breji na "P".
Start jak start, idę w miarę mocno ale żeby nie zrobić "zapiekanki".
Dochodzę Jacgola, który gdzieś tam sprytnie z bokensika się wcisnął.
Dochodzi mnie Młodzik. Nie jest to jednak Szarża Beskidzka.
Mijam Tomka Urbanowicza, co tak szybko ? Czyżby zagrywka taktyczna ? Nie, jechał wczoraj Giga w Bielawie. Przerabiałem takie starty dzień-po-dniu w zeszłym roku - bez sensu :-/
Co prawda za jakiś czas mnie dochodzi i wali na stojaka pod górkę, ale za chwilę w lesie na zjeździe wpada w jakąś dziurę i ostro glebi. Nawet traci przytomność :-/ Bloom też tam glebił, ale mnie dogonił i przeszedł.
Nie wiedziałem, że jedzie Mega - nie dałbym mu zmiany ;-P

Przed Raszewami doganiam ponownie Młodzika.
Wziął się na ambicję albo ma braki taktyczne i wali pod wiatr a jakiś gość się za nim wiezie .. W końcu widzę, że kolega "Impel" zaczyna zamulać akwen na podjeździe w Raszewach. Wychodzę swoim tempem. Młodzik za mną.
Mija nas jakiś Kolo dość zdecydowanie. Siadamy na koło, ale pod koniec podjazdu luzuję nogę, Młodzik został.

Na bufecie uzupełniam jedyny bidon. Wk****a mnie nalewanie-sranie z kubeczków.
Jakby nie można było pociągnąć z butli ... Ja pitolę, jakie amatorstwo ...
W tym czasie mija mnie z 10 osób .. K&^%# !

"Co gorsza" na kole przed Żerkowem siedzi mi sam Koksiu !
Za chwilę szarżuje Młodzik.
Koksiu zakopuje się w piachu. Mijam.
Pod wieżę wjeżdżam gładko, aż się dziwię, że mi koło nawet nie drgnęło :-)
W zeszłym roku podjechałem 2x ale jakby ciężej mi wtedy szło.
Młodzik nadal w zasięgu wzroku, a po wjeździe na 2-gą pętlę nawet w zasięgu szprychy ;-) Oglądam się i widzę Koksia. Daję się dojść (hehe).

Przez moment jest naprawdę fajnie - jedziemy we trzech !!! :D
Chłopaki co prawda mi się oddalają na jakieś 100 m, ale na najdłuższym podjeździe asfaltowym w Brzostowie pod Punkt Widokowy gładko ich dochodzę w rytmie, łykając po drodze żela.
Młodzika puszczamy w rynienkę pierwszego jako najlepszego zjazdowca ;-P
Poszedł jak burza i jakimś cudem wyprzedził Dziewczynę, która się w tej rynnie zsuwała ... Puściłem najpierw uwaga - do Koksie, wiąchę - do niewinnej swojego lamerstwa laski, bo przecież miało być tak pięknie i szybko :<
W tym czasie Koksiu mnie zablokował z lewej a laska STANĘŁA w środku tej rynny.
Dobrze, że hamulce w tym złomie mi jeszcze działają, bo bym ją i siebie pozamiatał ... Dystans 72 km, a w kluczowym momencie trafiasz na lamę .. Co za pech ;< Śmieszna sytuacja. Jedzie Młodzik, 100m Koksiu, 100m Ja ... Młodzik czeka na Koksia ale na mnie już nie czekają, mimo, że widzą, że nie jestem daleko a do mety niezły hektar. Taaaaa .... Nikt mnie nie lubi ...
Pod Raszewami2 dochodzą mnie 2 mocne Panie, trochę się wiozę.
Przedtem krótki komentarz (w moim kierunku), że się jeździ prawą stroną szerokiej jezdni. Ja wolę jeździć w cieniu, tym bardziej na drodze, którą znam i wiem, że ryzyko samochodu z przeciwka jest zerowe, do tego mam spokojny margines. Nie wiedziałem, że Magda H. to taka maruda ...
Tym razem olewam bufet - w sumie błąd.
Ale trochę się podjarałem, że dojdę uciekinierów.

Tym razem, bez OTB przejeżdżam uskok prze XC i .. NIEEEEEE!!!!!
Kolejny zamulacz na zjeździe :<<
Musiałby nastąpić jakiś cud, żebym doszedł i "ukarał" kolegów ;F
Poza tym zaczynają się kurcze - normalne jak się oszczędza płyny przy takim słońcu.
Ale przecież to dopiero 60-tyX-ty wyścig w życiu, więc mam prawo nie wiedzieć :-P

Za Żerkowem już jest płasko i szybko. Ręka mnie boli w kłębie od kolejnych nieudanych prób wrzucenia blatu (mam urwaną dźwigienkę) ...
Blokada amora zaczyna działać jak bądź, bo się zakleiła kilkoma kroplami żelu z kciuka. Wyciskam resztki mocy urywając po drodze "Impela".
Cały czas mniejsze lub większe ataki kurczów, ale pod kontrolą - tzn. nie muszę się zatrzymywać ;-P
Do mety już samotnie.
W sumie jestem zaskoczony sporą ilością "tychtamdołków" - masa trzepiących bikerami nierówności.
Nie żałuję, że nie wziąłem sztywniaka.
Tym bardziej, że kierownica jest lekko wgnieciona i minimalnie wygięta po Trophy.

Na mecie "odkrywam" luźną korbę, coś się musiało do końca poluzować.
Zbychu (który tym razem przyjechał za Maksiem) mówi, że łożyska supportu do wymiany. Generalnie chyba wszystko jest do wymiany ....
W sumie to się cieszę, że dojechałem.
Było też więcej radochy z jazdy, chociaż bidonologia tym razem nie wyszła.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Objechał mnie Koksiu i Młodzik :<<
Baaaaardzo dużo znajomych Emedowiczów i Pozostałych Teamowiczów.
Nie był to mój dzień - kiedy wreszcie taki nastąpi ?
Może w Michałkach na Mini jak nie pojedzie za dużo Koksów ;-P ?!


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 80.00km
  • Czas 03:02
  • VAVG 26.37km/h
  • VMAX 74.65km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1500m
  • Aktywność Jazda na rowerze

TdP-A Terma Bukowina. 6 etap Tdp (!)

Piątek, 5 sierpnia 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 0

oj działo się ... :-)))


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 34.00km
  • Czas 01:01
  • VAVG 33.44km/h
  • VMAX 57.68km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sprinty z Bloomem.

Środa, 20 lipca 2011 · dodano: 20.07.2011 | Komentarze 0

Se jade, se patrze, a tu rasowy Szoszon koło Kościoła :-) ?!
Pojechaliśmy w kierunku Środy Wlkp.
W powrocie premia górska dla mnie a dla Tomka lotny finisz ;-P
Kadencja od razu wyższa >80.

Raźniej tak w grupie :-)) !


Kategoria Grupetto, Outdoor


  • DST 47.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 31.69km/h
  • VMAX 53.32km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Interwałki z Josipem.

Wtorek, 19 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 0

Kilka skoków.
W grupie raźniej :-) !


Kategoria Grupetto, Outdoor


  • DST 76.00km
  • Teren 70.00km
  • Czas 06:00
  • VAVG 12.67km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

#4 - MTBT - Skrzyczne (1257 m.n.p.m.)

Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 02.07.2011 | Komentarze 5

Po 3-cim etapie zajmuję 223 miejsce z pozostałych 375 sklasyfikowanych zawodników.
Okazuje się, że niekoniecznie można ukończyć MTBT, odpadło dziś kolejnych 25 zawodników.
Oczywiście jest kilku takich, co nie zmieścili się w limicie czasowym ale odbiorą swoje koszulki Finiszerów.

Zmęczenie pomimo masażyków nóg po 1-wszym i 3-cim etapie za 2 dyszki jest już spore.
Nie ma litości, pod górkę trzeba jechać, z góry na dół zjeżdżać..
Nawet jak się jedzie bez palenia mięśni zmęczenie dopadnie Cię prędzej czy później.

Łapy jak poobijane bejsbolem pomimo REBY.
W nocy budzisz się, bo drętwieją, bo mrowią, bo palą.

.....................................
Dziś jest sobota. Prawie tydzień po MTBT. Nadal nie uzyskałem 100% regeneracji.
Pierwsze dni snuję się jak w amoku. Ciągle chce mi się spać.
Do tego nagle puchnie mi kolano, a przecież uderzyłem się o kierownicę dość słabo. Strupy po szlifach schodzą powoli.
......

Tym razem ustawiam się jak najdalej w sektorze.
Niech chociaż raz mnie inni wyprzedzają.
Początek przespokojny, więc Młodzik spokojnie mnie dogania "My, my, my ..." ale już słabo, bez werwy, dojechać i zostawić to piękne piekło za sobą.
Oszczędzam siły, jedzie się ciężko, mimo to Mariusz dochodzi mnie dopiero na pierwszym mocniejszym podjeździe po płytach.
Ale trzymam go w zasięgu wzwodu ;-P
Później kawałek płaskiego, kolejne podejście / podjazd - jestem tuż za nim.
Czy wyczuwam zdziwienie ?! :-)
Chyba tak, bo Koksiu naciska mocniej na pedały, mijam go zbliżając się do pierwszego bufetu, ma jakiś problem z tylną przerzutką, ale spokojnie jedzie dalej.
Mam jeszcze jeden bidon Vitargo" więc ostrożnie mijam bufet i wiem, że mój kolega będzie tym zaskoczony.
Jest zimno - pić się nie chce. Poza tym mam żele jakby co.
Kolacja wmuszona - konkretna - śniadanko lekkie, żeby nie obciążać organizmu.
To na mnie dziś dobrze działa.

,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
*26 x 32 jednak gorzej się wjeżdża na stromych odcinkach niż 22 x 32, niewątpliwie w górach lepsze dla mnie są miękkie przełożenia, cóż, rower z amortyzatorem i tak nadaje się najlepiej na niziny
**osobna bajka to V-ki, nie przekonały mnie na Trophy, niby nowe wkłady ale łapy trzeba mieć ze stali. Kontrola gorsza. Nie wspominając o mocy hamowania.
Hample tarczówki to podstawa.
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
Za bufetem bardzo malowniczy odcinek singlowo-leśny.
Później chyba nieco podmokły las ze ścinką, zjazdy po kamorach i tradycyjnie osoby zmieniające gumy.
W tym Młodzik.
Ale już zmienił więc jedziemy chwilę razem.
Puszczam go przodem, żeby później nie obrabiał mi dupy, że zamulam na zjazdach ;-P
Dziś zjazdy są naprawdę masakryczne pod względem ilości luźnych kamorów.
Łapy totalnie odpadają.

Przed 3-cim bufetem na korzeniach naciskam na pedały i coś mi pyka w biodrze $%^#&*^ ...
Naciągnąłem sobie, boli ale da się jechać.
Nie mogę tylko podnosić nogi nad siodełko, ja pitolę, jeszcze jakiś gruby numer i koszulkę będę podziwiał na kolegach.
Mariusza nadal nie ma więc raczej w generalce nie powinien mnie przeskoczyć.
Chyba, że zaliczę dzwona lub inną awarię.
Końcówka - podjazd pod Zameczek i po płytach - dość stromo, niektórzy prowadzą, mam ambicję wszystko wjechać i daję radę.
Zjazd do mety.
Znowu to jebane błoto w lasku.
[fotka z 1 etapu, ale błotko smakuje tak samo ...]

Jadę centralnie.
Ze złością i radością, że to już jest koniec.
Jest meta.
Jest koszulka, którą całuję :-)
Madafaka !!!

~~~~~~~~~~~~~~~~*FINISHER*~~~~~~~~~~~~~~~~

Moje miejsca:
#242
#239
#233
#229
- był więc progres, z rozłożenia sił na cały wyścig jestem zadowolony, spokojnie Top200 jest osiągalne :-)) tylko po co ? co miałbym sobie jeszcze udowodnić ?!
Wiadomo, że trasa przejechana po raz 2-gi czy 3-ci jedzie się szybciej.
#242 -> #229 -> #223 -> #213
Około 150 osób zaliczyło Do Not Finished.

Nasz Team /MAN/:
#25 -> #27 -> #23 -> #22 / 34 zespoły (8 Teamów nie sklasyfikowanych)
Ukończyliśmy !!!

Dla kogo jest Trophy ?
Myślę, że dla osób, które chcą doświadczyć zupełnie nowych wrażeń.
Znudziło Cię jeżdżenie Giga ? Jesteś gotowy na ból ? Masz świadomość ewentualnych strat sprzętowych ? Lubisz jazdę po kamieniach, korzeniach i błocie ? Kręcą Cię długie podjazdy ?
Tak ?!?
Zastanów się dobrze.

Bo to jest Trophy ...


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 85.00km
  • Teren 80.00km
  • Czas 06:20
  • VAVG 13.42km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

#3 - MTBT - WIelka Racza (1236 m.n.p.m.)

Sobota, 25 czerwca 2011 · dodano: 02.07.2011 | Komentarze 1

Królewski etap.
Bad weather conditions.

Najpierw decyzja, że "na długo".
Przed startem wychodzi słońce - jedziemy z Pawłem "na krótko", Mariusz już pojechał na start "na długo" w kultowej "F**k gravity!".
Jak się okazało - to działa :-D.
Początkowe asfalciki dodają mi wigoru i odpalam 48T.

Mijam tym razem sporo osób - czy nie za ostro ?!
Młodzik nie może się dziś rozkręcić.
Odchodzi tym razem na szczycie Ochodzity ;-)
Jestem nie "rozgrzany technicznie" a tutaj zjazd po mokrej trawie, kamieniach ...
Klocków nie wymieniłem - "jakoś to będzie".
I to "jakoś" bardzo mnie denerwowało.
Po jakimś czasie słyszę znajomy głos.
Oczywiście Koksiu :-)
Na podjeździe kontroluję sytuację - tzn. nie szarpię, za wcześnie na takie harce.
Naciskam mocniej na wypłaszczeniu ale chłopaki (tzn. pościg Koksia z pomocnikami;-P) mają mnie w zasięgu wzroku.
Na zjeździe Gravity mi odchodzi. Asfalt próbuję gonić, ale widzę, że mają pociąg, więc odpuszczam.
Na bufecie przed głównym podjazdem zamierzam odsapnąć i coś przekąsić.
Staję więc na chwilę ale to jest bez sensu.
Mogę przecież powoli podchodzić.
Jestem genialny , hehehe.

W końcu jak już zeżarłem wszystkie banany ruszyłem powoli, jak żółw ociężale ..
To był świetny podjazd !
Chociaż szło mi bardzo ciężko i miejscami odpuszczałem sobie na rzecz bucika.
Koksiu odszedł skutecznie z zasięgu wzroku.

Końcówka podjazdu po kamorkach, bucik. Ale dopiero jak zszedłem z pola widzenia kamery / aparatu ;-P

No i zaczął się najbardziej męczący dla mnie zjazd na tym Trophy.
Ślisko, mokro, korzenie, kamienie, luźna ziemia.
Rower mnie kompletnie "nie słucha".
Zaliczam bolesną glebę .. kolejną .
Łącznie z trawersem po śliskich prostopadłych korzeniach to była męka.
Spuściłem nieco powietrza, może jest lepiej, a może już lepiej się rozgrzewam ?

Na kolejnych kilometrach pogoda się poprawia.
Wiem, że dziś jest słabo - końcówkę odpuszczam na rzecz rozjazdu.
Na mecie zadowolony Koksiu, już przebrany ?@#$%&^ :D
Pięknie dziś poszedł.
Doklepał mi 20 min 52 sekundy.
Pozostało mi raptem 29" przewagi - i mało, i dużo.

Wszystko może się zdarzyć.
Bo to jest TROPHY!


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 108.00km
  • Teren 80.00km
  • Czas 07:44
  • VAVG 13.97km/h
  • VMAX 73.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 2800m
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTBT#2, Biely Kriz (968 m.n.p.m.)

Piątek, 24 czerwca 2011 · dodano: 28.06.2011 | Komentarze 0

Grzebanie popołudniami - wieczorami przy rowerze i oglądanie / łatanie ewentualnych strat przy lampce piwa to ulubione zajęcie Trophistów".
Ja po pierwszym etapie wyjąłem kamień wbity w oponę, powietrze oczywiście zeszło.
Zakleiłem i do końca już jeździłem na łatanej, pożyczonej od Młodzika dętce.
Mariusz "z nudów" wymienił sobie przerzutkę tylną wraz z linkami, klocki, a Młodzik przejeździł cały rejs na wyciągniętym łańcuchu, wymianie klocków i 2 laczkach. Naprawdę nie ma nudy na tej etapówce ....


Dobre samopoczucie z rańca, pomimo tego, że mnie Młodzik obudził, że niby chrapię. Spie*****j, nie pij wody k**** ... W nocy Ktoś non stop kurna chrobotał Petem a później oczywiście pielgrzymki do kibla ... Chociaż za to non stop jest śmiesznie :-))
Tak zwane "good weather conditions" -> wersja 92 km.

Dojazdówka 8 km na ten start.
W sektorze jak zwykle ostatnim - Koksiu jakoś tak mało agresywnie za nami, widać lekkie oznaki zmielenia, chociaż może dziś będzie przyczajony tygrys ukryty smok ;->
Start i od razu pod górkę ..
Rytualne "My, my, my, my tak podjarani, my tak podjarani.." z Młodzikiem - rozgrzewka z nami a później już pojechał swoje i tyle go było widać.
Trasa technicznie łatwiejsza - kondycyjnie trudniejsza.


Mariusz mnie w końcu doszedł, ale został nieco z tyłu na pierwszym "podejściu".

Dobrze mi się jedzie.



Asfaltowe zjazdy, ale droga wąska, wchodzę w zakręt, "znikąd" pojawia się Duży Czeski Jeep ... nosz k**** będzie krasz .. daję po hamplach i rower kładzie się na asfalcie, chyba walę w jego tylną oponę, strzelam jak z katapy waląc plecami w asfalt, kulam się ale od razu staję na nogi i dyszę bardzo szybko,
Taaa, to już jest koniec Trophy dla mnie ... myślę ,,,
Koleś się zatrzymał, mówi, że może mnie podwieźć, powoli dochodzę do siebie.
Poza kilkoma nowymi szlifami w sumie jestem cały :-)
A teraz rower ... podnoszę sprawdzam, poza przekrzywieniem kiery, urwaniem dźwigni manetki, podgięciem klamki hamulca to wszystko się kręci, nie ma bicia kół.
No dobra, jeszcze raz sprawdzam siebie, czy czasami nie jestem w takim szoku, że nie czuję otwartego złamania albo urwania jakiejś części ciała. Wszystko jest na swoim miejscu. Nie walnąłem też głową. Nic mi nie wypadło z kieszeni, chociaż czuję coś lepkiego z tyłu - krew !?! ufff, nie to tylko niedokręcony napoczęty żel ..
Ok, I'm fine ! By ! ...

Znowu jadę.
W myślach odmawiam wszystkie znane mi modlitwy.
To znak.
Trzeba zakończyć to MTB.
Wyścigi są bez sensu.
Ukończę to Trophy i sprzedaję rower. Mam drugi.
Pokulam się to tu to tam.
Zajmę się Rodziną.
Anioł Stróż znowu czuwał.

Na bufetach oglądam się za Mariuszem, który zawsze mnie dochodził, ale dziś chyba od rana nie miał najlepszego dnia, ostatecznie był 35 min za mną.
Nadróbka 50 minut po 2 etapach może uśpić czujność ;-)

Końcówka asfalty i szutry - odpalam więc blacik 48T.

Etap szczęśliwy i dość łatwy technicznie - takie lubię ;-P
Dużo kondycyjnego hapania.

Jutro oczywiście będzie znacznie gorzej, bo to jest Trophy ...


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 76.00km
  • Teren 70.00km
  • Czas 06:00
  • VAVG 12.67km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTBT#1, Czantoria (995 m.n.p.m.)

Czwartek, 23 czerwca 2011 · dodano: 28.06.2011 | Komentarze 8

czas roboczy, bo nie ma jeszcze wyników, ale tradycyjnie zamiast 62 km było ... 72 km ....
... trochę suplementów diety :-))) , nic nie przebiło GainBolca 6000 Mariusza ..

Młodzik z kolei szedł ostro w "Tran", na każdym z etapów był poza naszym zasięgiem. Się chłopak wyrobił przy miszczach ;-P

Profil niby niegroźny, ale było co deptać ...

Jedzie mi się dość kiepsko, ale po doświadczeniu ze Złotego Stoku wiem, że może być tylko lepiej. Luzuję nogę, "kurcze" w końcu odpuszczają. Na pierwszym zjeździe z wykrzyknikami ktoś woła "Dajesz Rodman !" do dziś nie wiem kto to był ?! :-) Byłem tak skupiony na tym zjeździe, że nie widziałem nic dookoła.
Później był taki moment bardzo szerokiej drogi zjazdowej, tym razem zignorowałem wykrzykniki i .... kilka metrów jechałem na przednim kole zanim tylne koło dociążył mi mój Anioł Stróż, który tym razem czuwał :-) Te dni zresztą okazały się dla niego bardzo pracowite, czuję się naprawdę zobowiązany :-D
Koksiu ;-P wypalił do przodu, ale za jednym z zakrętów czeka mnie (w sumie niemiła) niespodzianka - złapał laczka.
No to pompowanko, pomagam paredziesiąt dygów, w tym czasie zaczynają nas wyprzedzać kobitki :-)

dużo jeszcze mam dygać ??! [wprawne oko dostrzeże szlify na moim prawym barku - tak, przypierdzieliłem ostro na zjeździe w jakiejś rynnie, kamień z kasku wyjąłem na mecie i zostawiłem na pamiątkę]

pogoda jak widać nam sprzyjała na "Najcięższym Trophy w Historii Trophy", pompowanie przebiegało w sympatycznej atmosferze współpracy Teamowej ;-P

już po "serwisie" zacząłem się oddalać i tak już zostało do mety,,


Teren bardzo urozmaicony, chociaż nie była to "rozgrzewka" tylko solidny strzał z bańki bez ceregieli. Jak będzie jutro ?
"GG" - znacznie gorzej, ciężej ...
"My" - no ale dlaczego ?!
"GG" - bo to jest Trophy ! ...
;-P


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 100.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 33.33km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosowe MP Medyków - start wspólny.

Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 04.06.2011 | Komentarze 3


W skrócie:
- 10.00 - kac po wczorajszych 2 (lol) Perłach .. no nie jest dobrze
- z każdą minutą odżywam, przed startem jest już w miarę ok, delikatny ból głowy
- przygotowanie żywnościowe optymalne, jakieś żele, 2 bidony, rozgrzewka, czuję, że będzie dobrze tzn. bez upierdliwych kurczów
- początek w miarę spokojny, do pierwszej górki rozpędzam się by jak najlżej podjechać i to idzie z planem, na szczycie aż się dziwię, że już "po"
- później jest nadal spokojnie, więc często powtarzam ten manewr aż fotograf na samochodzie już mnie wygania, bo mam za dużo fotek :-))
- potem kilka razy są jakieś ataki ale peleton nie jest dziś łaskawy i kasuje krwawo wszystkie bunty
- i właściwie tak w kółko ...
- do zakrętów staram się dojeżdżać pierwszy, bo łatwiej i "taniej" (koszt energii) się go bierze
- sytuacja wydaje się być w miarę kontrolowana, zaczynam liczyć "moje" numerki (w kategorii), jest 6-ciu, jak uda się dojechać w grupie na finiszu zawsze jest jakaś szansa ;-P ...

ale ...
- plan taktyczny niewykonany, a dlaczego ? ;-P
- na drugim kółku "liźnięcie" koła przy 50 km/h i ... utrzymałem się w pionie, ale tętno skoczyło ponad maxa ...
- jadę dalej, ale grupa mi odjeżdża, wtf ??!
- zanim się zorientowałem, że mam zblokowany przód hamulcem było już pozamiatane
- utrata grupy = brak walki o pudło

Pogodzony z losem rozkoszuję się samotną jazdą w trupa i na maxa każdy kolejny podjazd, żeby chociaż trening był udany.

Kiedyś dojadę w głównej grupie.
I promise ...

p.s. Ostatecznie zająłem 4-rte miejsce w swojej kategorii :-))
Skapnął mi się dyplomik :-P
To znaczy, że byłą jednak szansa na pudło utrzymując się w głównej grupie.

p.s.2. wyścig rozstrzygnął się tak, że była mała kraksa na jednym z podjazdów (3 osoby) a na ostatnim podjeździe urwała się czwórka, do której doskoczył jeszcze jeden,, Paweł Sz. próbował długiego finiszu ale go skasowali na 100 m przed kreską. Szansę wykorzystał Michał Małysza, który jest najlepszym sprinterem z całego peletonu i wygrał finisz zostając Mistrzem (np. wygrał też mastersów w Sobótce).


Kategoria Grupetto, The Race


  • DST 10.00km
  • Czas 00:16
  • VAVG 37.50km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mistrzostwa Polski Medyków w Jeździe Indywidualnej na Czas.

Piątek, 3 czerwca 2011 · dodano: 03.06.2011 | Komentarze 4

... a dokładnie 15 minut 18 sekund 3 dziesiąte, => AVG ponad 39 km/h
(bez żadnych lemondek i kasków)
co dało mi solidne miejsce:
- 20 open
- 3 open PFF (przedstawiciele firm farmaceutycznych)
- 2 kat. B / PFF

= Obroniłem tytuł Wicemistrza Polski w tej kategorii ;-P , hehehe

Startowałem jako pierwszy :-/ , po drodze zjadło mnie 2-ch "kosmitów" (na tych śmiesznych kosmicznych rowerach czasowych w specjalnych kaskach) - odstępy były co minutę.
Mistrz PFF i zarazem Mistrz Open wykręcił średnią 47 km/h z haczykiem :-)
Jest przepaść, ale póki co świetnie tę lukę uzupełniam ;-P.

Czas też poprawiłem vs zeszły rok, chociaż niewiele - jak widać włożona kasa w szoskę w czasówkach nie działa, rower może być nawet cięższy - najważniejsze, żeby noga podawała non-stop przez całą próbę.
Jechało się dobrze, pomimo największego wiatru :-/, znowu (jak w zeszłym roku) przed 19.00 wiatr osłabł i Nasz (EMED Racing Team) Mistrz Świata Wojciech Jurasz wywalczył srebro pomykając dla jaj na .... składaku !!!
Składaku Dahon'a, którym jeździ do pracy !!!
Wykręcił średnią ponad 41 km/h, był chyba 10 open ;-))))
W końcu to Mistrz :-D


Kategoria Grupetto, The Race