Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Rodman z miasteczka Tulce. Mam przejechane 53739.44 kilometrów w tym 12333.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 58159 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Rodman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Outdoor

Dystans całkowity:45306.91 km (w terenie 8312.92 km; 18.35%)
Czas w ruchu:1738:42
Średnia prędkość:26.04 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:18190 m
Maks. tętno maksymalne:215 (117 %)
Maks. tętno średnie:155 (84 %)
Suma kalorii:106197 kcal
Liczba aktywności:963
Średnio na aktywność:47.05 km i 1h 48m
Więcej statystyk
  • DST 38.00km
  • Teren 38.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 21.71km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

CD na zakwasie.

Poniedziałek, 24 września 2012 · dodano: 24.09.2012 | Komentarze 9

KKD nadal bolą po nieplanowanym sobotnim bieganiu, ale tfardym trza być a nie miętkim.
Trochę się poczułem pewniej na >> świeżym zestawie << w efekcie efektownie bym przypierdolił w drzewko na zjeździe ale się wybroniłem dzięki, hmmmm, kołom ?;P
W piachu "toto" pływa, wrzyna w miękką ziemię, uślizguje, MK chyba będą pewniejsze w ogarnięciu jazdy terenowej - lepiej powinny się wgryzać.

Później jeszcze pomyliłem ścieżki z rozpędu ale mocarne hample pozwoliły wyhamować na skraju mini skoczni :-) więc tylko pokraczna wywrotka nastąpiła - ooo, na miękkiej ziemi to jest nawet przyjemne ;D !
Adrenalinka więc dziś była.
Tego potrzebowałem.


Kategoria Outdoor


  • DST 25.00km
  • Teren 22.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 23.08km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Amorek.

Niedziela, 23 września 2012 · dodano: 23.09.2012 | Komentarze 2

Reba musiała przeszło rok czasu czekać na reaktywację.
Linka blokady skrócona.
Dętka wymieniona ledwo-ledwo, muszę dokupić ze 2 z dłuugim wentylem.
Zestaw chodzi ładnie i pięknie hamuje ;-)
Trzepie znacznie mniej.
W razie czego mogę założyć konkretniejszy laczek: MK, RK z Pytonem lub Gato.
Na razie 3 bary powinny ogarnąć balona.

Jakieś dziwne zakwasy po wczorajszej "wolnej dyszce" ...


Kategoria Outdoor


  • DST 40.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 16.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiórek - niby ogórek - ale H-core duathlon był ...

Sobota, 22 września 2012 · dodano: 22.09.2012 | Komentarze 6

86 wyścig w życiu, 15-sty i pół (?Czarnków MTB Cup) w tym roku :-)
Goggle Pro Active Eyewear Team

Do Wiórka zjechało kilku znajomych Rodzinnie: Maks z 3-jką (!) dzieci, Horemscy w komplecie no i My.

Pojawiło się też kilku wymiataczy, m.in. M. Mróz, jakiś Przełajowiec no i Hulaj, z którym będę się wycinał w kategorii w sezonie 2013 - motywacja więc skoczyła od razu o 200%.
Start poszedł idealnie, bo byłem w pierwszej linii :-) uformował się pociąg, jestem 4-rty.
Drugi zakręt w terenie znienacka nas atakuje, a że nie widać wszystkiego to ugrzęzłem trochę w piachu i zostałem nieco. Hulaj mnie wyprzedził.
Próbowałem dospawać, nastąpił dość trudny odcinek piaskowo-korzenisty, więc znowu traciłem - te oponki nie idą w piachu zupełnie, latały na wszystkie strony i ostro grzęzłem. Dużo sił żeby przejechać i odrobić.
Kontakt z czołówką urwał się ostatecznie.
Uformowała się za to nasza grupka - 2 Pyrcyków i ktoś jeszcze.
***

po pierwszym kółku - raczej poczekam z atakiem ... © rodman

I tak jechaliśmy raz bliżej raz dalej od siebie resztę kółka i większość drugiego.
Jeden Pyrcyk gdzieś się zawieruszył.
Fantastycznie jechało mi się jedyny singiel na trasie - rower jest zwrotny i można łatwo go opanować.
Na piachu niemiłosiernie traciłem. Chyba największa kumulacja ze znanych mi wyścigów EVER na tak krótkim dystansie w połączeniu z konkretnymi korzeniami mocno trzepały rowerem. Normalnie na Race Kingach nawet bym tego nie zauważył, no ale trudno, jak widać nawet znajomość trasy takiego sobie Wiórka może pomóc lepiej dobrać sprzęt.
Na twardym od razu rower dostawał speeda jakbym spinakera rozwijał ;-)
Ponieważ nikogo z przodu już nie było zapowiadał się finisz z grupki, na którym czułem się oczywiście przebyczo.

Straciłem trochę dystansu na piaszczystej hopie ale spokojnie było do odrobienia.
Poczułem jednak dziwne koło z tyłu i to był koniec ścigania :/
Musiałem gdzieś dobić na tych okrutnych korzeniach - flak, laczek, pana, snake ..
Miałem co prawda dętkę, ale nie mogłem jej napompować, bo wentyl był za krótki.

Ok, to sobie pobiegnę ... i tak se biegłem do mety, Marcin nawet wyjechal z półtora km żeby ewentualnie pomóc ale wolałem zrobić sobie mocniejszy trening i biegłem do końca. Miłe, że dostałem na mecie oklaski i nawet 2 słowa do mikrofonu musiałem wykrztusić ;-P
***
dobry trening - to podstawa - tuż po "konferencji prasowej" ;-) © rodman

Miejsce pewnie 12 na 12 w M3, mimo to test wyścigowy nowego zestawu wypadł zadowalająco obiektywnie i kilka rzeczy można poprawić.
Z pewnością podejmę próbę uszczelnienia tych kół, żeby uzyskać dodatkowy efekt amortyzacji a nie stracić sztywności. Rozciętą kamieniem oponę miałem w zeszłym roku na Beskidy MTB Trophy i to jeszcze "z opóźnionym zapłonem" czyli na kwaterze :-)
Tutaj jeden wyścig na dętkach i od razu snake ;-F ...
***
snake eliminuje mnie z pudła(?!;-P), ale nie z walki o dotacie do mety ;-) © rodman

Na piachy na razie Race Kingi są de best :-)
Na brak piachów - aktualny zestaw by wymiatał.
Mimo, że było to tylko 34 km to jednak sztywność zestawu bez opon bezdętkowych jest tak duża, że odczuwałem brak amortyzatora - przydałby się.
Jeśli pojadę do Wolsztyna - na pewno założę ;-)
Reszta pracowała zadowalająco, noga była spoko, pogoda dopisała, bo nie padało - a teraz nawet burze przechodzą :/
Organizacja i zaplecze "rodzinne" - ok - boisko, piłka, plac zabaw dla dzieci ciepłe napoje, zupa z wkładką, pączki, ciacha, trasa oznakowana dobrze, ludzie porozstawiani(poza pierwszym wyścigiem, gdzie ponoć kilka dzieci zgubiło drogę ...)
***foto by z3waza dream team ;-)
Fajnie też było spotkać Znajomych, pozdro i dozo !




  • DST 50.00km
  • Teren 47.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 25.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiórek na 100% ;-) Łopuchowo - szansa mała (gdzie by tu zostawić dzieci ...?;-P)

Czwartek, 20 września 2012 · dodano: 20.09.2012 | Komentarze 10

Dawno już nie byłem w terenie, trzeba na nowo uczyć się tempa, bo normalnie to bym się zajechał tak mi szosą zaciągało ;-P

Przypadkowy zestaw komponentów, który walał się po garażu już czas jakiś został dopieszczony skróceniem przewodów i regulacją przerzutek przez Maxa z Rowerowni w tempie z-dnia-na-dzień, co prawda nie tanio, ale za to expresowo i ... sobie pojeździłem ;-)

Pierwsze wrażenie - super sztywno i twardo - powrót do opony + sztywny widelec pozwalają pojechać co najwyżej Mini lub w miarę gładkie XC.
Na Mega musi być koniecznie amor! :D ... więc tylko Wiórek pojadę na tym sztywniaku, a może od razu zmienić, żeby były wyrównane szanse ...?! hehehe:D
Magiczne koła tną jak laser w fabryce lub skalpel podczas operacji.
Hample - jak to hample - hamują pewnie jak to tarczówki :-), ale wystarczy zdjąć koło, założyć ponownie i będzie coś obcierać, może musi się ułożyć ?!

Gripshifty to przełom :D

I to Nieludzkie przyspieszenie całości ...

*do Wiórka z Rodziną, blisko szybko, krótko, tanio a i chłopaki się pościgają ;-)
**do Łopuchowa - o ile będę miał co zrobić z dziećmi podczas startu ..




  • DST 50.00km
  • Czas 01:33
  • VAVG 32.26km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ciężko jest już ...

Środa, 19 września 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 0

... zmusić się do większego wysiłku, ale kilka interwałków poszło ;-)
Albo się roztrenowałem po Udanym Weselu, albo brak motywacji po sezonie, albo jedno i drugie :D

Góral w serwisie u Maxa. Może uda się zrobić na weekend ...


Kategoria Outdoor


  • DST 52.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 29.71km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może jeszcze ze 3 wyścigi ?

Poniedziałek, 17 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 8

22.09 Karpacz Grabka ?! trochę daleko, już mi się nie bardzo chce jeździć ...
23.09 Łopuchowo ? blisko, szybko, tu mi ostatnio dobrze szło ;-P
29.09 Garb Dylewski, fajny ścig szosowy, ale trochę daleko :/
30.09 Kaczmarek Elektricze, w sumie blisko, może nie będzie dużo k-dołków ?!
7.10 XC Września czy Tor Poznań ?!

- póki co i tak nie mam sprawnego górala ... zobaczy się ..


Kategoria Outdoor


  • DST 28.00km
  • Czas 00:55
  • VAVG 30.55km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Toto-Lotek Michałkowy :-)))

Piątek, 14 września 2012 · dodano: 14.09.2012 | Komentarze 8

Idzie zima ... 8 st !? Skandal !!!

A tymczasem moje typy na Giga Michałki z Teamu Goggle Pro:
/btw, siła jest tak wyrównana, że równie dobrze może być kolejność odwrotna ;-P/

1. Jacgol
2. Drogbas
3. Wojtas
4. Koksiu
5. JP
6. Zygmunt
7. Marc
8. Towdee


Kategoria Outdoor


  • DST 32.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 29.54km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

19:30 widzę ciemność ...

Czwartek, 13 września 2012 · dodano: 13.09.2012 | Komentarze 1

Spokojny rozjazd, koła wymienione na treningowe, tylko rower dalej nieco brudny, rąk nie ma gdzie włożyć a o dłuższej jeździe można pomarzyć ...


Kategoria Outdoor


  • DST 194.00km
  • Czas 06:49
  • VAVG 28.46km/h
  • VMAX 63.02km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Liczyrzepa 2012.

Sobota, 8 września 2012 · dodano: 11.09.2012 | Komentarze 7

A jednak udało się pospać, ponoć delikatnie chrapałem ;-P
Jakby kogoś interesowało "co biorę": wziąłem owsiankę z mleczkiem i naszykowałem sobie 2 bułeczki z szyneczką i sereczkiem.
Do tego mały bidonik z wodą, bo duży straciłem na "rozgrzewkowej przecierce".

Jak już wiadomo z wielu relacji - padało, ale nie jakoś rzęsiście.
Było jednak w "miarę ciepło".
Rękawki i nogawki nadały się idealnie okrywając przy okazji szlify.

Rozgrzewki nie robiłem - dystans długi, to się rozgrzeję.
Wylosowana grupka - mieszana - trudno oceniać po stroju czy rowerze.
Najpierw startował Koksiu, ja 5 minut po, więc będę go ścigał ;-P
Niejaki Lipczyński Jan wyjebał od razu jak torpeda bez oglądania się na innych.
Dupa oczywiście mokra i szpryca w ryj na wstępie.
Po minucie przestaje boleć.
Nie myślę co będzie i jak będzie, po prostu jadę.
Skleiłem laczka a że koleś się nie oglądał i nie dawał kiwki z łokcia próbowałem mu siedzieć.
Oddech zwiększył częstotliwość.
Pod 20% (czy tak było ?) popuszczam, bo mnie kat chce zajechać.
Kadencyjnie.
Przewaga stopniowo się zwiększa. 6 km za nami. No dobra, uznaję, jesteś lepszy - jedź w p* ..;-) [o dziwo okazało się, że ukończył mega ... nie kumam tego losowania grupek ...]
Ale hola, ja mam ciągnąć młodych ?! Elegancko zjeżdżam w lewo, że niby mnie zajebiście zainteresował widok z tyłu. Też się powiozę.

13 km i co widzimy ? Szkoda, że tak szybko dochodzę Koksia.
Komentarze od jego grupy: wow, patrzcie, Pro-tour przyjechał ! ...
Wiedzą chłopaki jak zmotywować, więc dokręcamy mocniej i zostaje z nami tylko Mariusz a oni w jękach odpadają ;D

Później się nie oglądam, dochodzimy na zjazdach pana Jana, ale pod Karpacz znowu odjeżdża ostentacyjnie na stojaczka ;-)
W Karpaczu "inny" trochę zamula te serpentynki a jako, że wczoraj to zjeżdżałem poczułem się kozakiem i wyprzedziłem by na następnym ostrym, stromym, mokry i śliskim zakręcie koła uciekły spode mnie jak na lodzie i przyjebałem w ten sam bok co wczoraj, prawy.
Tym razem rozkładam ręce i nogi szeroko - jak widziałem kiedyś w TV ;-P i po kilku metrach na plecach / dupie - wreszcie hamuję.
Kolega za mną się zapytał ale nic mi nie było poza jeszcze większym pieczeniem.
Hamulec - klocek lekko ociera - w sumie jest zjazd, więc nie sobie ociera.
Dalej w dół, trzeba nadrobić, więc gdzie można - dokręcam.
Przed fotoradarem instynktownie zwalniam - zboczenie zawodowe ;-)

Trochę zmarzłem na tym zjeździe więc dokręcam ile wlezie (ale bez pieczenia i palenia) mijając kilka osób po drodze.
Na pierwszej bramce się nie zatrzymuję - za szybko jak dla mnie.

Na Drodze Głodu mija mnie jakiś kat w stroju BGŻ, ścianka daje mocno popalić a priorytetem jest oszczędzać siły by równomiernie je rozłożyć.

Jest kolejny bufecik: banan, woda, poprawa hamulca i "go ahead!"
Tak sobie wciągam i proszę :-) Jest i Koksiu :D
Od razu raźniej, tym bardziej, że możemy jechać razem a ja mam przewagę 5 min ;-)
Chwilę kręcimy wspólnie, no ale za długo wieźć się na kole kolegi nie wypada, więc daję zmianę ... Dobrze mi się kręci, nie szarżuję jednak mimo, że jest to "czasówka na Okraj" :-)
Jakbym jechał Mega - poszedłbym w trupa :-F

okraj tuż tuż ... © rodman

Oglądam się ale Mariusza nie ma, hmmmm, może poszedł na stronę ...
Po drodze łykam jeszcze Młodszego nr 460 (? jaki dziwny numer?).

Na zjeździe przesyłam w myślach pozdrowienia dla Kłosia ale kierę trzeba mocniej chwycić. Lecimy w dół kilkanaście dobrych kaemów tasując się z Młodym460.
Od tego momentu los skazuje nas na wspólną jazdę przez większość dystansu.
Ponieważ idziemy w miarę równo po równo i podobnym tempem - jedzie się dobrze.
On częściej się wspina, ja częściej dokręcam na niewielkim nachyleniu.
Zgarniamy parę osób z sobą, niech też popracują, rower "inny" nikogo nie usprawiedliwia :D
Jest czas, żeby spokojnie wciągnąć bułę, smakuje wybornie !

Jest i kolejne dłuższe wzniesienie, wychodzę na zmianę, na początek stawiam 22 kaemy. Idą wszyscy. Bułeczka zaczyna krążyć we krwi więc zrzucam oczko niżej ..
Jest 27 ... jedzie się dobrze, ciągnę dość długo, w końcu odpuszczam prowadzenie, oglądam się - jest tylko Młody460, 4-5-ciu zostało.

Potem długo "nic się nie dzieje". Młody jest obstawiony przez zaangażowanych Rodziców. Podjeżdżają kawałek i dają mu z ręki co tam zechce :-)
Nawet imbusy załatwili.

Trochę dołujące jak się mija metę i nie można na nią wjechać. Udaje się chociaż chwycić banana.
Zaczynamy kolejny podjazd. Na ściance rower niemal staje 10-9-8 km/h .. Ale po raz kolejny wchodzę w swój rytm i mocniej naciskam.
Młody odpada, na zjazdach dochodzi, jakiś samochód nie daje się wyprzedzić, trochę tracę, wkurwiam się nieco. Pod Karpacz znowu dotleniam płuco.
W mieście bez sensacji, ludzi sporo ale widzą, że wariaty na rowerach jadą więc się tylko przyglądają.

Dojeżdżam do skrętu na Okraj, uffff, jak to dobrze, że muszę znowu tej ścianki zdobywać. Zostało kilkadziesiąt kaemów, na których nie zamierzam się oszczędzać.
Chociaż zaczynam odczuwać minimalne ślady skurczów. Uspokajam się i dalej spokojniej, żeby czasami nie zakończyć maratonu.
Próbuję się momentami podczepić pod "megowców" lecz sił już brakuje, nie mogę skleić felgi.

Dochodzi mnie jeszcze przed ostatnią hopką Młody z kilkoma kolarzami, którzy dają tak niemrawe zmiany, że mnie to zajebiście irytuje. Sam ciągnę.
Nie uciągnąłem jednak. Okazało się, że chłopaki "oszczędzają siły na finisz" ...
Sorry Panowie, ale jak na moje to nie ten wyścig ! ;-)

Teraz tylko byle dojechać, idzie naprawdę ciężko - trzeba mi było bezczelnie się wozić na kole a nie pokazywać heroizm.. Może następnym razem ...

Nareszcie meta !! Nie powiem, ujechałem się :-)) Szczególnie końcówka - 10 km - bolało najbardziej ;-P
pik ! na mecie, 194 w górach nie w pytę dmuchał ... © rodman


Ze zdziwieniem widzę Koksia - nie mógł się podnieść psychicznie po ... bohaterskiej wymianie dętki ;-) => btw. dzięki za browara ! to był najsmaczniejszy browar tego weekendu ;-))
Marc już był na mecie, niebawem dojechał Jacgol, który w ten sposób na Mega porobił obu kolegów.

Miejsce: 7 open [6:50:45] (1st 6:33:22) = duuuużo ...
Kategoria: 3-ci [1st 6:42:28, do drugiego 2 minuty - było do odrobienia gdybym wiedział ;-))]
Jest więc pudło ! Później okazało się, że jednak bez miniaturki pucharku ani nawet medalu "za zeta" - lekkie rozczarowanie, ale taki cykl.
Najważniejsze, że trasa była naprawdę fajna, w większości dobry asfalt, no i wynikiem jestem mile zaskoczony ;-)
Bez wątpienia obok Twierdzy DonJon i Pętli Beskidzkiej był to najcięższy maraton w tym roku - z jednej strony utrudniony przez kiepską, trochę deszczową pogodę - z drugiej strony nie było upału więc osobiście wolę taki właśnie deszcz :D

Dzięki Panowie Teamowcy za fantastyczny górski wypad, tak przypuszczałem, że pociągnięcie w niedzielę dłuższy rozjazd więc profilaktycznie wróciłem do domu wcześniej ;-))
Po drodze zresztą stałem w Osiecznej, by przepuścić WSZYSTKICH maratończyków ... polnych, nawet tych na jednym kole startujących ;-)

***staty inne: 4 złamane obojczyki ... dużo ..




  • DST 21.00km
  • Czas 00:50
  • VAVG 25.20km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze szlifki robaczywki ...

Piątek, 7 września 2012 · dodano: 09.09.2012 | Komentarze 3

Wybieram się na małą rozkrętkę przed jutrzejszym Giga Liczyrzepą.
Długo nie mogę znaleźć "bocialary" w samochodzie.
No dobra, przecież wrócę zanim się ściemni.
Poza tym mam czerwoną" z tyłu więc w dupę nie powinni mi wjechać.
Ciągnę na Karpacz, aż po Wang.
W górach szybciej robi się ciemno ...
Ale jeszcze chociaż kawałek pod legendarny Orlinek.
Zostaję z ... gasnącą lampką na dupie.
Toczę się w dół.
Po dwóch obtrąbieniach - chyba coś jest "nie tak" - lampka zdycha i świeci jak świetlik.
Na szczęście jest sklep i mam kasę :-) Szybka wymiana baterii i jest git!
Od razu raźniej, ostrożnie kulam się w dół do Ścięgien.
Tam już kaszana kompletna, bo nie świeci już nic.
Biorę czerwoną w dłoń i sobie przyświecam.
Nie jest źle. Coś widać.
Jeszcze 100 m do zakrętu i będę w domu.
A tu nagle asfalt wyrywa mi kierę z dłoni - dołek z garbem - chcieli zalać asfaltem - zrobili super pułapkę ...
Na szczęście prędkość niewielka.
Lecę zatem zdziwiony jak zając co się uczył latać, przypierdoliłem prawym kolanem, bioderkiem, łokietkiem i przetoczyłem się po plecach z wpiętym rowerem, który poszybował do góry - tak leżąc na plecach instynktownie wypchnąłem go żeby poleciał w trawiasty rów - udało się ;-) - ląduje miękko ..
Z bólem się zbieram, no to kurwa się pościgałem ... jaki ze mnie Giga Głupek !
Ruszam nogą, wszystko zgodnie z fizjologią - znaczy się - nie połamałem się :D
Oświecam się nieco czerwoną latarką - nie jest źle - tylko zdzierka - ale za to piecze jak jasny ch* !
Teraz rower ... hak - jest, łańcuch - spadł, ale udaje się nałożyć, przerzutki cacy, kręcę kontrolnie - kurwa mać ! obciera ... na szczęście tylko hamulec się przyblokował - uff ..
Bidon gdzieś poleciał ale mam go w dupie.
No to zajebista nocka będzie z tymi szlifami ..
Wkurwiony na siebie wracam na kwaterę, 2 bronki na znieczulenie, dojeżdżają kumple, w końcu zasypiam pomimo pieczenia ~ sączenia świeżutkich, soczystych szlifków ..


Kategoria Outdoor